Reklama

Rottweilery miały sobie skoczyć do gardeł, a wyszedł niedzielny spacer

redakcja

Autor:redakcja

07 sierpnia 2017, 20:59 • 2 min czytania 26 komentarzy

Ech, ostrzyliśmy sobie zęby na mecz Arki z Koroną. Pierwsi – mówiąc wprost – jeszcze na wkurwieniu po wycieczce do Danii, drudzy w gazie po tym, jak rozmontowali Cracovię. Nawet zachęcaliśmy was w zapowiedzi do oglądania, bo wyczuwaliśmy perłę wśród poniedziałkowych spotkań. Przepraszamy. Gdy chodzi o ekstraklasę, czasami jesteśmy zbyt naiwni. 

Rottweilery miały sobie skoczyć do gardeł, a wyszedł niedzielny spacer

Zawodnikom nie można odmówić walki czy realizacji założeń taktycznych – to fakt. Pod tym względem to nie był mecz zły. Ale był nudny. Niestety, chwalić piłkarzy za wspomniane rzeczy nie będziemy, bo to trochę tak, jakby owacją przyjmować fakt, pilot samolotu po wzbiciu się w powietrze wylądował czy dziękować sprzedawcy za to, że wszystkie produkty wbił na kasę. Nam szef – czego oczywiście bardzo żałujemy – nie dziękuje za to, że przychodzimy do pracy.

Poszczególnych piłkarzy można pochwalić za to za kilka fajnych pomysłów, choć zawsze czegoś brakowało. Jak wtedy gdy na przebój ruszył Bartosz Rymaniak, z czego wynikła najpierw próba Jukicia obroniona przez Steinborsa, a później całkiem groźny strzał “młodziutkiego” niczym Kylian Mbappe Żubrowskiego. Albo gdy ten sam piłkarz zaliczył kapitalne długie podanie w pole karne do Kallaste, a lewy obrońca bardzo dobrze przyjął piłkę na klatkę, ale strzelił fatalnie.

Najlepsza sytuacja Arki w pierwszej połowie wynikała z chaosu. Strzał Marcjanika zmierzający do pustej bramki wybił Barry. W drugiej połowie znaczącej poprawy nie zauważyliśmy, ewidentnie dziś coś nie trybiło, jeśli chodzi o gdyńską ofensywę. Jeśli już wychodziło, to albo kończyło się niecelnym strzałem, albo – łącznie chyba dwa razy – radził sobie Alomerović. Konkretniejsza była Korona. Tylko nie Maciej Górski, bo dziś chłopak miewał takie problemy z opanowaniem piłki, jakby musiał okiełznać dziką bestię a nie przedmiot, a niejaki Elia Soriano. Nieco ponad 20 minut na boisku, ale dał ciekawą zmianę. A to fajnie wyprzedził Marcjanika po wrzutce Rymaniaka, ale jego strzał obronił Steinbors, a to dograł do Aankoura, który zmarnował sytuację. Przynajmniej coś się działo…

Ale skończyło się 0-0. Mecz walki, mecz dla koneserów – nazywajcie to, jak chcecie. Arka pozostaje jedyną niepokonaną drużyną w lidze obok Zagłębia, ale jak tak dalej pójdzie, to nie będzie czym się chwalić.

Reklama

[event_results 345410]

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

26 komentarzy

Loading...