19-latek zaczyna się wyróżniać na prawej stronie obrony w pierwszej drużynie, więc Lech podpisuje z nim kontrakt na cztery lata. Zabezpieczając się w ten sposób przed przedwczesnym odejściem zawodnika za zaniżoną względem jego piłkarskiej wartości kwotę. Cementując pozycję na najbliższe miesiące, może nawet lata. Dając chłopakom z akademii dowód, że ciężką pracą można zapracować sobie na miejsce w pierwszym składzie Lecha i odpowiednie do sytuacji wynagrodzenie. Tę melodię w stolicy Wielkopolski już znają, a dziś grana ona jest po raz kolejny. Tak jak 19-letniego Tomasza Kędziorę w 2014 roku zawczasu zabezpieczyli czteroletnią umową, tak i dzisiaj, czując że nie mniejszym talentem niż wtedy jego niedawny kolega z szatni dysponuje Robert Gumny, raz jeszcze władze klubu z Poznania postępują w identyczny sposób.
Gumny łatwego życia w Poznaniu tak naprawdę nie miał ani przez chwilę. Najpierw wskoczył do składu drużyny, która sezon przehuśtała znacznie wcześniej, jeszcze za Macieja Skorży. Później łatał dziurę po lewej stronie defensywy po odejściu Barry’ego Douglasa, choć przecież znacznie lepiej (naturalniej) zawsze czuł się po prawej stronie. I to w okresie, kiedy Lechowi szło naprawdę słabo, kiedy przesądziły się losy Jana Urbana. I wtedy do klubu przyszedł Nenad Bjelica, “Guma” przykleił się do ławki, by zimą odejść na wypożyczenie do Podbeskidzia. Chorwat w międzyczasie na lewą obronę dostał Kostewycza, na prawej miał Kędziorę, a w razie jego odejścia klub zabezpieczył się mogącym występować na boku – i tak też zwykle grającym w ostatnim sezonie na Węgrzech – Dilaverem.
Ale Gumny mozolnie pracował na to, by to on stał się pierwszym wyborem. W międzyczasie z doskonałej strony pokazał się na pierwszoligowych boiskach, na których – według danych InStat – był najlepszym prawym obrońcą rozgrywek.
Start tego sezonu to dla niego piłkarsko przedłużenie przyjemnego okresu, jaki zaczął się jeszcze w Bielsku – pierwszy skład, tym razem już w jedynce Lecha, dużo pozytywnych ocen, pochwały za wielkie serce do gry. I wreszcie kontrakt przedłużony, jak można się domyślać, na zdecydowanie lepszych niż dotychczasowe warunkach. A w perspektywie – bo trzeba to mówić wprost – transfer zagraniczny. Na którym Kolejorz zarobi pewnie znów bardzo dobrze – wiadomo, im dłuższy kontrakt, tym bardziej można windować cenę. A też kto jak kto, ale Lech zapracował sobie transferami wychowanków akademii na wielką renomę w większości silnych europejskich lig, która z każdym kolejnym Linettym czy Bednarkiem, będzie tylko rosła.
Wypada tylko życzyć Gumnemu, by podążył przetartym już przez starszych kolegów szlakiem. Delikatnie parafrazując klasyka: podobasz się nam, nie spieprz tego.
fot. FotoPyK