Reklama

Zamieszanie, chaos, schematyczność. To nie jest przepis na Ligę Mistrzów

redakcja

Autor:redakcja

02 sierpnia 2017, 23:17 • 3 min czytania 132 komentarzy

Gdyby do Ligi Mistrzów wpuszczano za doping, oprawę, urodę stadionu i waleczność – wtedy tak, wtedy Legia znów pewnie by w elicie zagrała. Niestety, na salony wpuszczają te zespoły, które umieją grać w piłkę, a ostatnio u Legii z tym gorzej i dlatego zostaje jej europejska druga liga. No, na razie eliminacje do niej.

Zamieszanie, chaos, schematyczność. To nie jest przepis na Ligę Mistrzów

Ekipa Magiery wygrała dziś 1:0 i ktoś może zauważyć, że do awansu brakowało tylko jednej bramki, więc nie ma co specjalnie narzekać, ale to złudzenie, jak bliskość linii horyzontu. Legia poszła bowiem w ilość, nie w jakość, wrzuciła masę piłek i w końcu jedną dobrze strącił Czerwiński – tak, że ta wpadła do siatki. Lecz przecież równie dobrze mogłoby tej bramki nie być i nikt nie miałby pretensji, to bardziej przypadek, a nie przebiegły plan. Dziś wpadło, jutro nie. To nie jest konsekwencja z Ligi Mistrzów.

Choć pierwsze wrażenie nie było złe, bo Legia podeszła do rywala agresywniej niż w Kazachstanie, grała ostrzej, z większym zaangażowaniem, ale trudno to uznać za wartość samą w sobie – na tym dopiero buduje się wynik, a nie go osiąga. Okej, może gdzieś w niższych ligach tak, jednak absolutnie nie przy grze o słuchanie „kaszanki” i rywalizację z Ronaldo czy Messim, na dupach to jeżdżą bobsleiści, a piłkarze zajmują się celnym kopaniem piłki. Z tym niestety Legia znów miała problemy. Stara śpiewka: jej gra była wolna, schematyczna, bez przyspieszenia i większego pomysłu. Wydawało się, że gospodarze jakby czekają, że zaraz piłkę weźmie Vadis i coś wymyśli, ale przecież Belg jest już daleko i pomaga komu innemu.

Ekipa Magiery cierpiała na boisku, chciała stwarzać sytuacje, jednak te naprawdę dobre można policzyć na palcach jednej ręki i to takiej, której właściciel po pijaku bawił się petardami. Bo co zapamiętamy? Oczywiście bramkę, poza tym dobre dośrodkowanie Hlouska i zły strzał Sadiku, napastnik głową trafił w sam środek, nawet nie puścił piłki w kozioł. A oprócz tego? Ze dwa zgrania bańką po kornerach, niecelny o parę metrów strzał Moulina, szczur Sadiku, wrzutki na mniejszą lub większą aferę.

Bardziej życzyliśmy sobie piłki dwukrotnie w siatce rywala niż rzeczywiście mogło się to stać.

Reklama

Kazachowie nie grali nic wielkiego, ale oni swoje zrobili tydzień temu, tutaj przyjechali wynik tylko obronić. Raz, że Legia nie zmusiła ich do wielkiego wysiłku, a dwa – oni po prostu potrafią grać w piłkę, pewnie rywal pokroju Sandecji drugi raz dałby się trafić, Astana już nie. Byli dobrze ustawieni, odpowiednio przesuwali formacje, poleżeli trochę na boisku, a z przodu grali lagę na Kabanangę, który potrafił przenieść ciężar gry na połowę Legii. Żadna wielka taktyka, ze dwie strzałki musiał trener narysować na tablicy i wystarczyło.

Pewnie wystarczyło też nie odkrywać się w Kazachstanie i przywieźć to 1:2. Wygląda na to, że ten dwumecz rozstrzygnął się właśnie tam – gdy Twumasi w 94. minucie pobiegł na bramkę Malarza i sytuacji nie zmarnował.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Piłka ręczna

Oficjalnie: Polska współorganizatorem mistrzostw świata 2031 w piłce ręcznej kobiet

redakcja
1
Oficjalnie: Polska współorganizatorem mistrzostw świata 2031 w piłce ręcznej kobiet

Liga Mistrzów

Anglia

Guardiola znów broni Haalanda: To raczej kwestia całej drużyny

Antoni Figlewicz
0
Guardiola znów broni Haalanda: To raczej kwestia całej drużyny

Komentarze

132 komentarzy

Loading...