Reklama

Rybus jedną z twarzy przebudowy. Z owacjami już na wejściu

redakcja

Autor:redakcja

01 sierpnia 2017, 19:29 • 8 min czytania 25 komentarzy

Niemal równy rok temu przez Moskwę przeszło tornado. Po sześciu latach z posadą prezydenta Lokomotiwu pożegnała się Olga Smorodskaja, pierwsza kobieta na takim stanowisku w historii rosyjskiej piłki. Wraz z nią klub opuścili trener Igor Czeriewczenko i dyrektor sportowy Kirył Kotow. Pierwszy pracował dla kolejowej drużyny w różnym charakterze od 2008 roku, drugiego na osi czasu możemy umiejscowić przypomnieniem, że latał do Kolonii, by negocjować transfer… Sławomira Peszki. To pokazuje jak stabilnym klubem pozostawał przez lata nieco uboższy i nieco mniej utytułowany moskiewski kuzyn CSKA i Spartaka. 

Rybus jedną z twarzy przebudowy. Z owacjami już na wejściu

Dwanaście miesięcy temu uznano jednak, że czas na rewolucję. Loko widząc, że w siłę rośnie cała liga – już nie tylko dwójka lokalnych rywali i Zenit Sankt Petersburg, ale także Krasnodar, Rostów czy Rubin Kazań, było zmuszone do rozpoczęcia reform. Skłócona z kibicami, zagrzebana w gronie tych samych doradców prezydent nie była w stanie zrealizować ambitnego planu walki o puchary i tytuły, które Loko zdobywało jeszcze na początku XXI wieku.

Podczas kadencji prezydentowej Lokomotiw tylko raz znalazł się na podium – choć jako cel przy przejmowaniu klubu podawano powrót do dyspozycji z lat 2004-2007, gdy moskiewski klub wygrał ligę, dwukrotnie zajmował trzecie miejsce i dołożył do tego Puchar Rosji. Rewolucja rozpoczęła się po sezonie, w którym „Kolejarze” zajęli szóste miejsce, szybko odpadli z Pucharu Rosji a w Lidze Europy wymęczyli wyjście z grupy, by od razu polec z Fenerbahce. Pierwszy rok miał być przejściowy, by w drugim sezonie zaatakować pełną parą czołowe lokaty w Premier Lidze.

Do tego celu ma poprowadzić Lokomotiw między innymi Maciej Rybus.

KROK WSTECZ

Reklama

Sezon 2016/17 był dla Rybusa wyjątkowo nieudany. Rozpoczął się tak naprawdę od oglądania Euro 2016 na ekranie telewizora, zamiast z perspektywy lewej flanki reprezentacji Polski. Później okazało się, że Olympique Lyon to nieco za wysokie progi dla Polaka, który jeszcze nie do końca doszedł do siebie po urazie. Zagrał kilka niezłych meczów, potem usiadł na ławce, z czasem coraz częściej oglądał mecze z trybun. Sezon potoczył się tak, że Rybus w Lyonie mógł pozostać jedynie na zasadach Krychowiaka w PSG – nieźle zarabiający kibic-podróżnik. Maćka tego typu rola nie interesowała, więc zaczął szukać nowego klubu. W tekście o jego przenosinach do Rosji pisaliśmy tak.

Jaki to ruch? Jako pierwsze na usta ciśnie nam się jedno słowo – logiczny. Logiczny, bo to zejście półkę niżej, ale dosłownie o schodek, a nie w przepaść. Liga rosyjska według współczynniku UEFA plasuje się bowiem na szóstym miejscu tuż za liga francuską i dzieli ją od niej naprawdę niewiele punktów. Konkretnie wygląda to tak:

rybus

źródło: 90minut

Rybus będzie grał zatem w otoczeniu niewiele gorszym sportowo, w którym jednak będzie mu dużo łatwiej ze względu na wyrobioną markę. Nawet, jeśli nie wszystko będzie szło po jego myśli – zostanie obdarzony dużo większym kredytem zaufania. Do tego dochodzi krótka aklimatyzacja – nie zmienia kraju na nowy, nie zetknie się z bariera językową, dostosowanie się do warunków będzie trzeba zatem liczyć w dniach, a nie tygodniach. Czyli w skrócie – przychodzi do Rosji jako ktoś.

To ostatnie szybko znalazło potwierdzenie w rosyjskiej rzeczywistości. Jak donosi autor bloga Futbol Sovieticus, Karol Bochenek, Rybus pierwsze owacje od kibiców zebrał jeszcze podczas rozgrzewki. Debiut w Loko zaliczył w spotkaniu w ubiegły weekend, przeciw Anży. Wszedł na boisko tuż po przerwie zmieniając Łysowa i od razu zaczął bić wszystkie stałe fragmenty. W Lyonie na podobne zaufanie nie zapracował nawet solidnymi występami w europejskich pucharach, tutaj na wejściu ma potężny kredyt zaufania jako człowiek w rosyjskiej lidze nieanonimowy i zwyczajnie sprawdzony.

Reklama

Lokomotiv wygrał 1:0, jedyny gol padł w 81. minucie, czyli już z Rybusem na boisku. Co, być może, ważniejsze – moskiewski klub całe spotkanie zagrał w ustawieniu z trójką obrońców i dwoma wahadłowymi. Czyli w ustawieniu dla Rybusa wręcz idealnym. Trudno nie odnieść wrażenia, że polski skrzydłowy jest szykowany na jedną z twarzy nowego Loko.

TRADYCJA I AKADEMIA

– Obejmuję klub, który nie tylko gra w najwyższej rosyjskiej lidze, ale też jest aktualnym triumfatorem w rozgrywkach młodzieżowych. Wielkim honorem będzie dla mnie również praca z weteranami, którzy tworzą grono legend tego klubu – witał się z kibicami w oficjalnym oświadczeniu Ilja Gerkus, nowy prezydent kolejowego klubu. Nie było w tych słowach nic odkrywczego, ale z pewnych względów ta deklaracja była ważna. Otóż w Lokomotiwie od lat przepuszczano przez palce grube miliony, które mogłoby przynieść odpowiednie wykorzystanie potencjału zawodników z tego klubu.

Przykład pierwszy, Dmitir Połoz, rocznik 1991. Wychowanek Lokomotiwu, który nigdy nie zdołał zadebiutować w dorosłej drużynie, mimo że był w klubie w momencie kryzysu, gdy Loko wypadło nawet poza pierwszą szóstkę. W 2012 roku przeszedł do Rostowa za darmo, niechciany w rodzinnym klubie, z opinią niespełnionego talentu i bumelanta. Szybko okazało się jednak, że Połozowi po prostu brakowało zaufania. Stał się jedną z twarzy szalonych sukcesów rosyjskiego kopciuszka, „rosyjskiego Leicester City”, gdy Rostów walczył o mistrzostwo. Miesiąc temu zmienił zaś miasto nad Donem na Sankt Petersburg. Jako piłkarz Zenitu z pewnością powalczy o mistrzostwo oraz miejsce w składzie reprezentacji Rosji na rozgrywany w przyszłym roku mundial.

Przykład drugi, Aleksandr Jerochin, rocznik 1989. Wychowanek Lokomotiwu, który nigdy nie zdołał zadebiutować w dorosłej drużynie. Zjechał całą Rosję ślizgając się po kolejnych klubach, aż w końcu wylądował w Rostowie. Tam wraz ze wspomnianym Połozem zapracował na transfer do Zenitu, a biorąc pod uwagę, że od debiutu z Turcją rok temu opuścił tylko jeden z dwunastu meczów kadry – prawdopodobnie znajdzie się w drużynie Stanisława Czerczesowa na mistrzostwa.

Przykład trzeci, Aleksandr Samedow, oddany za 3,5 miliona, po czterech latach ściągany za 8 milionów.

Przykład czwarty, Igor Smolnikow, kolejny wychowanek Lokomotiwu, który rozsyłany był po wypożyczenia od wieku juniorskiego, aż do ukończenia 24 lat. Potem oddany za frytki (700 tysięcy euro) do Rostowa, ledwie rok (!) później z Krasnodaru za 6 milionów euro wyciągnął go Zenit Sankt Petersburg.

Podobnych historii można byłoby znaleźć więcej – przeszłość w Lokomotiwie ma wielu graczy obecnej reprezentacji oraz szerokiej kadry, w której znajdują się jeszcze niektóre niedobitki po Euro 2016. Odpływ talentów ma zatrzymać właśnie nowy prezydent klubu, który od początku dużą wagę przywiązuje do przeglądu najbardziej utalentowanych piłkarzy akademii. Efekt jest taki, że Rybus – choć fetowany przez kibiców i od początku typowany do roli jednego z motorów napędowych zespołu – pierwszą połowę meczu z Anży oglądał z ławki, śledząc grę 19-letniego Michaiła Łysowa, wychowanka klubu.

Drugą nogą klubu ma być jednak tradycja. Dwa mocne akcenty wykonano już w pierwszych miesiącach nowych rządów. W roli trenera znów zatrudniono Jurija Semina, zwolnionego 6 lat temu przez prezydent Smorodskają w dość nieprzyjemnej atmosferze. Całość była dość niesmaczna – Semin bowiem pracował w klubie z krótką przerwą od 1986 do 2005 roku, pod rządami szefowej wytrzymał zaś ledwie jeden sezon, 2009/10. Legenda klubu oczywiście miała po swojej stronie kibiców, ale dość desperacko walcząca o szacunek w mocno zmaskulinizowanym środowisku prezydent postawiła na swoim. Semin do pracy w swoim klubie powrócił dopiero po zmianie rządów. Jego asystentem został inny legendarny piłkarz klubu – Dmitrij Łoskow. Oficjalne powitanie jako trener, a jednocześnie pożegnanie jako piłkarz, dostał w meczu z Orenburgiem. Loko nie walczyło już o nic w ligowej tabeli, więc działacze postanowili zamienić mecz w benefis Łoskowa. 43-latek wyprowadził zespół jako kapitan i zagrał kilkanaście minut w lidze.

Drobne gesty? Ale na trybunach zjawiło się 10 tysięcy osób, czyli prawie 4 tysiące powyżej średniej na ubiegły sezon.

GWIAZDOZBIÓR WIELKIEJ KOLEI

Rybus nie jest w żadnym wypadku najbardziej rozpoznawalnym piłkarzem Lokomotiwu. Zespół aspirujący do gry o puchary, czyli do twardej rywalizacji ze Spartakiem, CSKA, Zenitem czy Krasnodarem, musi mieć w składzie gwiazdy. Rolę tychże pełni ekipa z reprezentacji Rosji oraz dwa naprawdę spore nazwiska o zasięgu światowym.

Po pierwsze – Rosjanie, a właściwie reprezentanci Rosji. Liczba kadrowiczów rośnie bowiem w niezłym tempie pomimo, że wcale nie rośnie liczba klasowych Rosjan w składzie. Jak to możliwe? Cóż, występujący w Lokomotiwie od 2007 roku bramkarz Guilherme już otrzymał rosyjskie obywatelstwo, zagrał też dwa mecze w reprezentacji. W kolejce ma już ponoć czekać także Ari, snajper wypożyczony z Krasnodaru. By być uczciwym – w składzie na Puchar Konfederacji znaleźli się również Miranczuk oraz Tarasow, Nadal jednak cała czwórka pozostaje nieco w cieniu dwóch nazwisk.

Jefferson Farfan. Vedran Corluka. Doświadczeni zawodnicy z CV zawierającym takie kluby jak Manchester City, Tottenham i Schalke. Choć każdy z nich jest już po trzydziestce, to właśnie na nich może się opierać w tym sezonie gra moskiewskiego klubu. Co prawda Peruwiańczyk nie pokazał wielkiej piłki w swojej pierwszej rundzie w Moskwie i często znajdował się poza składem, w ten sezon jednakże wszedł już z pełną mocą. Gra od deski do deski, nie opuścił jeszcze minuty, był jednym z lepszych zawodników w wygranych wyjazdowych derbach z CSKA. Corluka, kapitan i ostoja, obecnie leczy kontuzję, ale jeszcze w ubiegłym sezonie wybiegał z opaską praktycznie w każdym meczu, w którym mógł wziąć udział.

Chorwat jest poza tym ważny z innego powodu. Rok temu, jako zawodnik, który w klubie spędził już ładnych kilka lat, najgłośniej i najbardziej dobitnie wypowiedział się na temat nowego prezydenta i jego wizji. Ledwie kilka dni po rewolucji w Lokomotiwie, Corluka, którym interesowała się poważnie między innymi Fiorentina, przedłużył swój kontrakt o 4 lata, jasno opowiadając się za kierunkiem zmian w klubie. To już całkiem niezły wyznacznik pozycji i renomy „Kolejarzy”, ale dodajmy jeszcze jeden. W ubiegłym roku Oumar Niasse odszedł do Evertonu za 18 milionów euro.

Delikatnie rzecz ujmując – nie jest wielką hańbą trafić do klubu, który sprzedaje zawodników za takie kwoty.

***

Pierwszy sezon po rewolucji spędzono na realizacji „planu minimum”. Puchary poprzez ligę okazały się nieosiągalne, Loko zajęło dopiero ósme miejsce, ale udało się zdobyć Puchar Rosji. Ten ostatni zresztą warto przypomnieć, w finale miała miejsce taka akcja.

Od tego triumfu doszedł Rybus, utrzymano też największe gwiazdy. W trzech pierwszych meczach Lokomotiw zdobył 9 punktów, ogrywając między innymi CSKA na terenie rywala. Co prawda to tylko trzy mecze, ale jednak – trudno o lepsze potwierdzenie aspiracji niż tego typu start oraz tak spokojne okienko transferowe.

Jedyny problem? Zbroi się i zapowiada walkę o najwyższe cele praktycznie połowa ligi rosyjskiej. Dla samego Rybusa to jednak całkiem niezła informacja. Grać będzie w całkiem mocnym klubie całkiem mocnej ligi. Niezła pozycja wyjściowa do walki o miejsce w składzie reprezentacji Polski na rosyjskim turnieju.

Najnowsze

Komentarze

25 komentarzy

Loading...