Reklama

Mroczkowski ostro atakuje Aleksandra i zaczyna grę: albo ja, albo on

redakcja

Autor:redakcja

31 lipca 2017, 15:10 • 3 min czytania 57 komentarzy

Kto by pomyślał, że testy Freddy’ego Adu w polskiej lidze – w sumie letnia, reklamowa historyjka raczej bez szans na sportowy happy end – doprowadzą do takiego kryzysu w Sandecji. O sprawie piszemy TUTU, natomiast wygląda na to, że lawina dopiero ruszyła. Trener Radosław Mroczkowski ewidentnie postanowił zagrać w znaną wszystkim grę: albo ja, albo on.

Mroczkowski ostro atakuje Aleksandra i zaczyna grę: albo ja, albo on

Adu to tylko pretekst, w sumie żal chłopaka, bo się telepał przez pół świata. Panowie Arkadiusz Aleksander (dyrektor sportowy) i Radosław Mroczkowski najwyraźniej nie lubią się od dość dawna. Jeszcze w czerwcu trener narzekał, że ma na treningu tylko 17 piłkarzy, a dyrektor dopowiadał, że owszem – 17 – ponieważ sam szkoleniowiec pięciu dał wolne. Było szczypanie i zabawa w podchody, teraz natomiast mamy wypowiedzenie wojny.

Mroczkowski, pytany o sprawę Adu, na łamach Sportowych Faktów wypalił w Aleksandra z dubeltówki: Jest z nadania miasta. Wzięli go, bo trudno znaleźć w Nowym Sączu kogoś innego. Rozumiem, gdyby to był jakiś facet z doświadczeniem, w sukcesami, mający przejrzystą strategię. Ale bądźmy poważni. To ma być strategia? Jak prosiłem o wzmocnienia, niekoniecznie to miałem na myśli.

Zabrzmiało co najmniej jakby Mroczkowski był facetem z wielkim doświadczeniem i sukcesami, no i jakby wcale nie dostał przed sezonem kilku piłkarzy, w tym np. Mateusza Cetnarskiego. Ale mniejsza z tym. W każdym normalnym klubie taka wypowiedź kończy się zwolnieniem dyscyplinarnym (uderza także w finansujące klub miasto), przy czym akurat nie jesteśmy pewni czy Sandecję do grona poważnych należy zaliczać. Więc może być różnie.

Trener zapewne wie, że teraz już wóz albo przewóz, zdaje sobie sprawę, że dalsza współpraca obu panów jest w praktyce wykluczona, więc trzeba będzie podjąć decyzję, który ma odejść, a który zostać. Szkoleniowiec liczy, że dzięki narobieniu syfu w mediach wokół sprawy Adu zostanie on. Ale można sobie zadać następujące pytanie: czy dyrektor sportowy w hierarchii klubu nie jest nad trenerem? A idąc dalej: czy tej sytuacji nie można porównać do takiej, gdy piłkarz krytykuje trenera? Podwładny przełożonego? Publicznie.

Reklama

Termin ataku zapewne jest nieprzypadkowy. Sandecja nie najgorzej zaczęła rozgrywki, szkoleniowiec jest świeżo po awansie, więc jego pozycja wygląda na pierwszy rzut oka na stabilniejszą niż może być za 3-4 miesiące. Zapewne Mroczkowski zdaje też sobie sprawę, że jak nie on Aleksandra, to Aleksander jego – gdy nadarzy się odpowiedni moment, więc taki ruch można uprzedzić.

Testy Adu nie mają tu nic do rzeczy. W ich sprawie sam Mroczkowski gubi się w zeznaniach.

W marcu mówił: – Nie było tematu jego transferu. To wymysł mediów.
A teraz: – Już zimą był ten temat, ale wtedy odmówiłem.

Umówmy się więc, że niekoniecznie jest to facet, któremu należy wierzyć na słowo. Ale trzeba mu oddać, że odważnie ruszył do starcia. Teraz pytanie, czy pomylił odwagę z odważnikiem, czy jednak nie.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

57 komentarzy

Loading...