Reklama

Angulo kozakiem otwarcia sezonu

redakcja

Autor:redakcja

25 lipca 2017, 16:42 • 4 min czytania 7 komentarzy

Do przerwy 0:0 Ekstraklasa nie rozpieszcza fajerwerkami, jest skrojona na miarę fanatyków „meczów walki”, a także podrzędnych boiskowych szachów. Gry ofensywnej tyle, co kot napłakał, czasem kilkadziesiąt minut trzeba czekać na celny strzał. Tym bardziej szanujemy, że jedynym kozakiem z pierwszej kolejki, który utrzymał miejsce w składzie, jest napastnik – Igor Angulo z Górnika Zabrze.

Angulo kozakiem otwarcia sezonu

 

angulo

Na ustawienia w jedenastkach kozaków i badziewiaków bierzemy poprawkę – to nie warsztaty taktyczne Andrzeja Strejlaua tylko najlepsi ligowcy weekendu

Angulo to napastnik, któremu można zaufać, że będzie strzelał. Wiemy, że Ekstraklasa specjalizuje się w napastnikach walecznych, dobrze grających tyłem do bramki, mających smykałkę do sprytnego wyrzutu z autu, ale miło raz na jakiś czas dla odmiany zobaczyć dziewiątkę z prawdziwego zdarzenia. Angulo ma „czutkę” w polu karnym, umie się ustawić tak, by samym ustawieniem stworzyć sytuację sobie lub partnerom. Gdy ma okazję zachowuje spokój, jakiego w Ekstraklasie nie widziano od czasu Nikolicia. Partneruje mu w ataku Haraslin, którego przesuwamy do tej formacji w nagrodę – nawet mama Malarczyka nie zabrała go tyle razy na karuzelę, co Haraslin. Wielka szkoda, że doznał kontuzji, ale coś nam mówi, że jak wróci na boiska długo nie będzie czekał z powrotem do jedenastki kozaków.

Reklama

Hamalainen pierwszy raz od jakiegoś czasu zagrał na swojej nominalnej pozycji i widać było efekty. Tak naprawdę gdyby nie to, że koledzy niemiłosiernie partaczyli, mógłby zejść z boiska z hat-trickiem asyst – zaledwie jedna to naprawdę nie jego wina. Mihalik tym razem zagrał w barwach „Pasów” na miarę kwoty, którą kosztował. Probierz ustawił go „na kierownicy” a młody Słowak odważną i mądrą grą udowodnił, że jest w stanie udźwignąć tę rolę z korzyścią dla zespołu. Novikovas na pewno bohaterem dwumeczu z Gabalą nie był, ale teraz próbuje zrehabilitować się na boisku – z Górnikiem pociągnął Jagę do zwycięstwa.

Furman to w lidze człowiek instytucja. Ma większą rolę w Wiśle Płock niż Pique w Barcelonie. Tym razem grający trener/prezes wiślaków był najlepszy na boisku, do tego popisał się kapitalną bramką. Na miejscu prezesa Furmana dalibyśmy piłkarzowi Furmanowi podwyżkę. Fran Velez nie zachwycił w Szczecinie, ale tym razem pokazał się ze znacznie lepszej strony – otrzymuje od nas przechodnią odznakę im. Makelele. Harował jak wół, odbierał mnóstwo piłek, w konsekwencji był wyjątkowo efektowny na nieefektownej pozycji.

Rudol solidny mecz w tyłach okrasił golem w doliczonym czasie gry, który dał Pogoni zwycięstwo. Siplak i Helik, dwa gołowąsy na stoperze, a zagrali jak stare wygi. Dodatkowo Helik strzelił bramkę wartą trzy punkty.

Konkurencja na pozycji bramkarza była naprawdę duża, a dlaczego – wystarczy spojrzeć ile w tej kolejce padło bramek. Ostatecznie najlepszym wybieramy Zlatana Alomerovicia z Korony Kielce. Był pewny, przy bramce nie miał nic do powiedzenia, znakomicie zgasił też w zarodku bramkowe ambicje Guilherme, Sadiku, Szymańskiego. Duża klasa.

WW6qnFx

W jedenastce badziewiaków konkurencja była znacznie większa. Lebedyński zaliczył tzw. pusty przelot. Nie wniósł kompletnie nic, w zasadzie Wisła od momentu, gdy pojawił się na boisku, grała w osłabieniu. Co robił Jurado w składzie Arki – nie mamy pojęcia. Statecznie pospacerował, dać mu kijki może odbyłby solidny trening nordic walking, ale Siemaszko był o niebo aktywniejszy.

Reklama

Rakels jeszcze odkręca się z nieudanych wojaży, na razie przypomina bardziej wczasowicza. Angielski nie dał sobie rady, szaleństwem byłoby go skreślać, w pierwszej lidze naprawdę nieźle pohasał w zeszłym sezonie, ale w Gliwicach był piątą kolumną ofensywy. Co do Riery, to tak rządził grą Śląska, że ten nie strzelił nic. A powinien strzelić przynajmniej jedną, bo sam Riera miał taką sytuację:

riera

Tetteh tradycyjnie wchodzi w sezon jak pijany w płot. Zawodnik niebezpieczny dla otoczenia. Może czas przebranżowić się na jakieś walki uliczne.

W których mógłby zawalczyć choćby z Tosikiem, który choć wiosną miał udaną, tak w ostatnim meczu przypomniał sobie o tym, że uchodził za czołowego rzeźnika ligi. Nalepa w barwach Lechii był jak dziecko we mgle, miał też udział przy golu Cracovii. O tym co zrobił Haraslin z Malarczykiem już pisaliśmy, natomiast Czerwiński to prawie jak Inzaghi:

 

Szmatuła dostaje się do jedenastki badziewiaków drugi raz z rzędu, ale na pewno był najlepszy z wszystkich wcześniej wymienionych parodystów. Powiedzieć, że zawalił mecz byłoby dużą przesadą – ot, jako jeden z niewielu bramkarzy nie miał dobrego dnia, a mocno przeciętny.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Kozacy i badziewiacy

Ekstraklasa

Już marzec, a letnie transfery Lecha wciąż nie odpaliły [KOZACY i BADZIEWIACY]

Paweł Paczul
25
Już marzec, a letnie transfery Lecha wciąż nie odpaliły [KOZACY i BADZIEWIACY]

Komentarze

7 komentarzy

Loading...