Reklama

Bodnar wreszcie wyszedł z cienia. Wygrał czasówkę na TdF, Kwiatkowski był drugi!

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

22 lipca 2017, 18:18 • 3 min czytania 8 komentarzy

Takiego numeru w 114-letniej historii Tour de France jeszcze nie było – Polacy zajęli dziś dwa pierwsze miejsca podczas etapu największego z wyścigów! Na liczącej 22,5 km czasówce najlepszy okazał się Maciej Bodnar, drugi był Michał Kwiatkowski, który stracił do swojego kolegi… nieco ponad sekundę. Za naszymi orłami na trzeciej pozycji dojechał Chris Froome, który jutro po raz czwarty w karierze wygra klasyfikację generalną.

Bodnar wreszcie wyszedł z cienia. Wygrał czasówkę na TdF, Kwiatkowski był drugi!

Od czasu słynnego Daniela Moralesa, czyli bohatera filmu „Taxi”, nikt nie zapierdzielał po Marsylii tak szybko, jak  dzisiaj „Bodi”. Polak od samego startu do mety jechał ile fabryka dała. Końcowa kreska była na Stade Velodrome, na którym regularnie gra Olympique Marsylia. W sezonie 1992/93 francuska drużyna sięgnęła po Puchar Europy. Wtedy prezentowała futbol na najwyższym poziomie, teraz piękny obiekt znów gościł mistrzów w swoim fachu. Jakże nam miło, że najlepszym z nich okazał się Maciej!

Umówmy się – Bodnar zasłużył na ten sukces jak mało kto. W peletonie zwą go „motor Maciejem”, ponieważ nigdy się nie oszczędza i zawsze ciężko pracuje na swoich liderów. Stosując piłkarską terminologię: jest wybitnym defensywnym pomocnikiem, który wypruwa sobie płuca po to, aby inni mogli błyszczeć. Taki Peter Sagan otwarcie powtarza, że w każdej drużynie, w której jeździ, musi być „Bodi”. Bez niego w ogóle nigdzie się nie rusza. Skoro dwukrotny mistrz świata ze Słowacji wychwala naszego kolarza na każdym kroku, oznacza to jedno – Polak jest kozakiem. Niestety taka rola ma też swoje minusy – rzadko kiedy udaje się coś ugrać dla siebie. Dotychczas największym indywidualnym sukcesem Maćka było wygranie etapu na Tour de Pologne dwa lata temu, kiedy to uciekał wraz z dwoma innymi śmiałkami przez kilka ładnych godzin.

Wtedy peleton nie był w stanie dogonić Bodnara, na tegorocznej Wielkiej Pętli niestety ta sztuka się udała. Podczas 11. etapu Maciej uciekał praktycznie od samego początku, stoczył heroiczną walkę, ale grupa kolarzy wchłonęła go dosłownie 200 m przed metą…. Można się wkurwić, prawda? Ale Bodnar nie jest gościem, którego załamują takie niepowodzenia. Zamiast rozpamiętywać straconą szansę, zawodnik grupy Bora-Hansgrohe postanowił wykorzystać kolejną. Zrobił to stając się jednocześnie trzecim polskim kolarzem – po Zenonie Jaskule i Rafale Majce – który wygrał etap Wielkiej Pętli!

Oczywiście, niektórym kibicom znad Wisły może być nieco przykro, że to nie Kwiatkowski dojechał z najlepszym czasem, ale też pamiętajmy o jednym: Michał jest kolarzem wybitnym, który swoje już w życiu wygrał i – zapewne – jeszcze wygra. Dla „Bodiego” natomiast to życiowy sukces, chociaż naturalnie nie można zakładać, że na nim poprzestanie. Pamiętajmy, że to czwarty kolarz jazdy na czas ostatnich MŚ i szósty igrzysk olimpijskich. Niewykluczone, że dzisiejszy triumf da mu powera, dzięki któremu podczas jesiennych mistrzostw świata w Bergen zdobędzie medal. Bodnar na podium czasówki, Kwiatkowski po raz kolejny zwycięzcą wyścigu ze startu wspólnego – ależ to byłaby piękna kontynuacja dzisiejszego popisu Polaków!

Reklama

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

8 komentarzy

Loading...