Ofensywa Lechii Gdańsk już od jakiegoś czasu w dużej mierze zależna jest od braci Paixao. Marco dopiero co został razem z Marcinem Robakiem królem strzelców ligi, Flavio w 2016 roku był wraz z Grzegorzem Kuświkiem najlepszym łowcą bramek w zespole biało-zielonych, z czternastoma trafieniami podpartymi jeszcze sześcioma asystami. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że bliźniacy w wysokiej formie to warunek niezbędny, by Lechia mogła w tym sezonie przebić osiągnięcie poprzedniego, czyli wkręcić się na ligowe podium.
Problem w tym, że bracia Paixao grając w jednym zespole w topowej dyspozycji jednocześnie bywają bardzo, ale to bardzo rzadko. Czasami można wręcz odnieść wrażenie, że formy starcza tylko dla jednego i z rundy na rundę płynnie przechodzi ona od Marco do Flavio i z powrotem.
Gdy Flavio dołączył do Marco we Wrocławiu, przez pierwsze pół roku strzelił 1 gola i zaliczył 1 asystę, podczas gdy Marco błyszczał i wbił rywalom 11 sztuk, dwa kolejne trafienia wypracowując kolegom. Rundę później to jednak Flavio ładował aż miło, bijąc o jednego gola osiągnięcie brata z wiosny 13/14. Marco? W tym samym czasie leczył kontuzję i mógł tylko z boku przypatrywać się, jak radzi sobie brat. Razem zagrali dopiero wiosną i wtedy… żaden z nich nie dobił do dwucyfrowej liczby bramek, strzelając niemal po równo (Marco – 5 goli, Flavio – 6), ale i nie grając specjalnie szałowo. Jakby potwierdzając, że obaj równocześnie nie są w stanie zaliczyć prawdziwie spektakularnej rundy.
W Lechii? Marco przez pierwszy rok nie potrafił przypomnieć sobie, jak skutecznym był snajperem za czasów Śląska, nawet mimo sześciu goli jesienią minionego roku więcej irytując kibiców nieskutecznością, a mniej strasząc bramkarzy chirurgiczną precyzją wykończenia. W tym czasie błyszczał jednak Flavio, który – jak wspominaliśmy na wstępie – za 2016 rok koroną lechijnego króla strzelców podzielił się z Grzegorzem Kuświkiem.
Tak było aż do wiosny, kiedy to skrzydłowy zanotował chyba największy regres formy. Strzelanie zakończył jeszcze w lutym, wypracowując od tamtej pory, w kluczowej fazie sezonu, zaledwie jedną asystę. W miejsce gwiazdy numer jeden zwolnione przez brata wskoczył jednak – a jakżeby inaczej – Marco. 12 bramek dało mu do spółki z Marcinem Robakiem koronę króla strzelców. Odliczając gole z karnych, trofeum nie musiałby z nikim dzielić.
Do tej pory wyglądało to więc tak:
Flavio vs Marco w Śląsku i Lechii
Wiosna 2014:
Flavio – 13 meczów, 1 gol, 1 asysta, średnia not 4,38
Marco – 16 meczów, 11 goli, 2 asysty, średnia not 5,31
Jesień 2014:
Flavio – 19 meczów, 12 goli, 2 asysty średnia not 4,95
Marco – 2 mecze, 1 gol, 0 asyst, średnia not 5,50
Wiosna 2015:
Flavio – 18 meczów, 6 goli, 1 asysta, średnia not 4,17
Marco – 18 meczów, 6 goli, 0 asyst, średnia not 4,11
Wiosna 2016:
Flavio – 16 meczów, 6 goli, 2 asysty, średnia not 5,38
Marco – 3 mecze, 0 goli, 0 asyst, średnia not 4,67
Jesień 2016:
Flavio – 17 meczów, 8 goli, 2 asysty, średnia not 5,06
Marco – 20 meczów, 6 goli, 2 asysty, średnia not 4,53
Wiosna 2017:
Flavio – 16 meczów, 2 gole, 1 asysta, średnia not 4,08
Marco – 15 meczów, 12 goli, 1 asysta, średnia not 5,20
Nie sposób nie zauważyć, że ani razu nie było sytuacji, by obaj jednocześnie grali co najmniej na średnią 5,00. Najbliżej było z kolei jesienią 2014, gdy Marco tylko w dwóch meczach zaznaczył swoją obecność, resztę rundy tracąc z powodu kontuzji.
W pierwszym meczu nowych rozgrywek Marco podtrzymując wiosenną skuteczność, znów trafił do siatki, podczas gdy Flavio zagrał poprawnie, ale i bez większego błysku, zgarniając u nas 5, czyli notę wyjściową. Że stać go na więcej, nie mamy absolutnie żadnych wątpliwości.
Pytanie, czy stać go na to w czasie, kiedy i Marco będzie strzelać aż miło? Do tej pory – a minęły już przecież prawie cztery lata, od kiedy bracia zameldowali się we Wrocławiu – pytanie “co by było, gdyby obaj Paixao wspięli się na wyżyny równocześnie?” trzeba pozostawić wyłącznie w sferze rozważań.
fot. FotoPyK