Reklama

Pro Junior System w ekstraklasie, czyli pomysł zupełnie nietrafiony

redakcja

Autor:redakcja

18 lipca 2017, 15:54 • 5 min czytania 43 komentarzy

Za nami pierwszy sezon funkcjonowania systemu Pro Junior System, w ramach którego PZPN rozdysponował 10 milionów złotych pomiędzy kluby ekstraklasy (3 miliony), I ligi (4,5 miliona) i II ligi (2,5 miliona). Czy program można uznać za sukces? I tak, i nie. Z całą pewnością sumy rzędu 1,3 miliona złotych dla I-ligowej Olimpii Grudziądz czy 750 tysięcy złotych dla II-ligowej Siarki Tarnobrzeg to potężna pomoc w funkcjonowaniu klubów i fajna motywacja do dalszej pracy z młodzieżą. Ale już pieniądze wypłacane w ekstraklasie takiego efektu nie powodują, co wyraźnie widać w statystykach. Ciężko też stwierdzić, że PJS przyczynił się do bardziej zdecydowanego stawiania na młodych Polaków na najwyższym poziomie rozgrywek. Przeciwnie, przyjęte rozwiązania zwyczajnie nie są w stanie zapobiec trendowi, który jest dokładnie odwrotny.

Pro Junior System w ekstraklasie, czyli pomysł zupełnie nietrafiony

Wiosną prezes Olimpii Grudziądz (która wygrała PJS w I lidze), Jacek Bojarowski zdradził w programie Cafe Futbol, że roczny budżet klubu to mniej więcej 5,5 miliona złotych. Premia z tytułu promowania młodych graczy osiągnęła więc niemal 1/4 rocznych przychodów. Natomiast zwycięzca PJS w II lidze, Siarka Tarnobrzeg uzyskała w ten sposób już niemal połowę rocznych przychodów. Innymi słowy, Siarka – zachowując odpowiednie proporcje – procentowo wykonała podobny skok finansowy, co Legia Warszawa po awansie do Ligi Mistrzów. W I- i II-ligowej skali pieniądze z PJS są więc bardzo poważne i naprawdę warto o nie powalczyć.

Trochę inaczej sprawa wygląda w ekstraklasie. Maksymalna premia z PJS wynosi 1,4 miliona złotych, a budżet wywołanej do tablicy Legii w sezonie 2016/17 wyniósł 284 miliony złotych. Nie widać tu więc jakichkolwiek racjonalnych przesłanek, dla których warszawianie mieliby bić się o kwotę rzędu niecałej połowy procenta rocznych przychodów. Inaczej – gdyby ktoś w Legii zaczął faktycznie działać w temacie poprawy pozycji w rankingu PJS, byłby kompletnie niepoważny. Ryzyko grania młodymi byłoby nieproporcjonalnie wysokie względem potencjalnych korzyści. To trochę tak, jakby przy schylaniu się po złotówkę leżącą na ulicy stracić z oczu walizkę pełną pieniędzy i narazić się na jej utratę.

W zeszłym sezonie 1,4 miliona złotych z PZPN zgarnął Lech, ale w Poznaniu dokonano tego zupełnie przy okazji. Pierwszą pozycję w rankingu PJS zapewnili klubowi Bednarek i Kownacki (gdyby nie oni, Lech byłby dziewiąty i nie dostałby nic). Po sezonie Kolejorz zarobił więc na swoich dwóch młodzieżowcach 1,4 miliona złotych z PJS oraz… 44 miliony złotych z ich transferów do Southampton i Sampdorii. W Poznaniu z pewnością nie narzekają dziś, że zyskali dodatkowe pieniądze z PZPN (3 procent zarobionej kasy na Bednarku i Kownackim), ale ich głównym celem zdecydowanie była tu ta druga kwota (97 procent).

Ogólnie maksymalna premia z PJS nawet dla najbiedniejszych klubów ekstraklasy stanowi mniej więcej 10 procent rocznych przychodów. Ponadto 1,4 miliona z PZPN (o które mocno trzeba powalczyć) wygląda mało okazale nawet w odniesieniu do najniższej premii z tytułu praw TV w ekstraklasie (6,2 miliona dla Górnika Łęczna w sezonie 2016/17). Innymi słowy, oczywistym jest, że to pozostanie w ekstraklasie i, co za tym idzie, pozostanie przy strumieniu pieniędzy z Canal+ jest dla naszych ligowców najwyższym priorytetem. Liczy się więc wynik, przez co w wielu przypadkach kluby wolą grać Słowakami w średnim wieku niż młodymi Polakami.

Reklama

Tak naprawdę w ekstraklasie najczęściej w ogóle nie przejmują się młodzieżowym graniem. Widać to m.in. po liczbach wprost wynikających z programu PZPN. Przypomnijmy najpierw kilka kwestii. Pro Junior System dotyczy polskich piłkarzy, którzy w trakcie trwania sezonu skończą 21 lat lub młodszych (w zeszłych rozgrywkach najstarszym premiowanym rocznikiem był 1996). Brani są pod uwagę wyłącznie zawodnicy, którzy rozegrali co najmniej 270 minut w co najmniej pięciu ligowych meczach w danym sezonie. Liczy się każda rozegrana minuta w określonych rozgrywkach, w myśl schematu przygotowanego przez federację:

I wiecie co? W zeszłym sezonie w ekstraklasie dziewięć klubów zdobyło jakieś punkty w rankingu, a siedem – w tym mistrz i zdobywca pucharu – zakończyło z okrągłym zerem. W całej lidze ledwie trzynastu młodzieżowców potrafiło zapunktować w PJS i właściwie jest ich na tyle niewielu, że spokojnie można ich tutaj wypisać: Kownacki, Bednarek, Gumny (wszyscy Lech), Buksa, Jagiełło (obaj Zagłębie), Wdowiak, Kanach (obaj Cracovia), Dankowski (Śląsk), Listkowski (Pogoń), Bartosz (Wisła K.), Stolarski (Lechia), Świderski (Jagiellonia) i Szarek (Bruk-Bet). A tylko pięciu z nich będzie traktowanych jako młodzieżowcy także i w nowym sezonie ekstraklasy.

Wyniki PJS 2016/17, Lech otrzymał 1,4 mln, Śląsk 1 mln, Zagłębie 0,6 mln.

Łączna suma punktów zdobytych przez wszystkie kluby ekstraklasy w PJS to 23061. Jako że przed wprowadzeniem systemu PZPN przeprowadził symulacje dla lat poprzednich, możemy teraz porównać wartości. I tak w sezonie 2015/16 kluby zdobyły łącznie 52018 punktów, w sezonie 2014/15 było to 56114 punktów, a w sezonie 2013/14 stanęło na 47417 punktach. Widać więc jak na dłoni, że udział młodzieżowców w meczach ekstraklasy w ostatnim sezonie był zdecydowanie najmniejszy na przestrzeni czterech lat, i to pomimo wprowadzonej motywacji finansowej z Pro Junior System. Dodajmy od razu, że tego typu punktowe porównania nie mają już sensu dla klubów I i II ligi, bo tam w międzyczasie wprowadzono minimalną liczbę młodzieżowców, którzy muszą przebywać na boisku.

Jeśli chodzi o ekstraklasę, w nowym sezonie wcale nie zapowiada się na znaczącą poprawę. Rzecz jasna w każdej chwili może się objawić jakiś talent, podobnie jak przed rokiem miało to miejsce w przypadku Bednarka (zaczął grać w 5. kolejce). Ale póki co nazwiska naszych młodzieżowców (rocznik 1997 i młodsi) wielkiego wrażenia nie robią. W Lechu zapunktować mogą Gumny, Jóźwiak i może Tomczyk, w Legii od biedy Szymański, a w Jagiellonii Świderski i Mystkowski. Dalej z realnymi szansami na występy mamy Wotjkowskiego (Wisła K.), Listkowskiego (Pogoń), Jagiełłę (Zagłębie), Dziczka i Gojko (obaj Piast) oraz być może Skrzecza (Śląsk). Na dziś największe szanse na grę młodzieżowcy zdają się mieć w Cracovii (Wilk, Pestka, Kanach) oraz w Górniku Zabrze (Wieteska, Ambrosiewicz, Żurkowski). Jakkolwiek spojrzeć, jakość i ilość liczba na kolana nie rzucają.

Reklama

W tym kontekście rację może mieć Zbigniew Boniek, który ostatnio na Twitterze publicznie się zastanawiał, czy PJS w ekstraklasie ma jakikolwiek sens. Wydaje się, że niewielki, i że zdecydowanie większy efekt mogłoby przynieść przeniesienie 3 milionów złotych z najwyższego poziomu rozgrywek do niższych lig. Za ekstraklasą nie przemawiają ani finanse (procentowo bardzo niskie premie z PZPN), ani boiskowe minuty zaliczone przez naszych młodzieżowców. A skoro coś nie działa, to zwyczajnie szkoda marnować na to pieniądze.

MICHAŁ SADOMSKI

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
8
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

43 komentarzy

Loading...