Rok temu pisaliśmy o fajnej inicjatywie Polskiego Związku Piłkarzy. Obozie dla zawodników bez kontraktów, czy – jak kto woli – dla chwilowo bezrobotnych piłkarzy. Odwiedziliśmy wtedy ludzi z PZP i piłkarzy trenujących pod ich okiem w Wodzisławiu Śląskim, gdzie trenowali pod kątem turnieju dla podobnych zespołów z innych krajów. Tego lata projekt doczekał się kontynuacji i – jak powiedział nam przez telefon Kacper Zieliński z PZP – mocno się względem poprzedniego roku rozwinął, a zgrupowanie jest najciekawszym w krótkiej historii tych organizowanych przez związek. Dlatego raz jeszcze wsiedliśmy w samochód i postanowiliśmy sprawdzić, jak się sprawy mają.
Tym razem cel to już nie Wodzisław Śląski, a Rybnik-Kamień, gdzie odbyła się pierwsza z trzech części obozu. Jeżeli chodzi o warunki, ujmijmy to w następujący sposób: widzieliśmy gorsze miejsca, w których można spędzić kilka dni, potrenować i pograć w piłkę.
Hotel Olimpia Rybnik
Hotel Olimpia Rybnik
Dla niektórych to wręcz najlepsze warunki, w jakich kiedykolwiek przygotowywali się do sezonu. Bo obóz powstał z myślą nie tylko z myślą o zawodnikach z dużymi nazwiskami, którzy jakąś renomę na rynku posiadają (wcześniej na obozach byli Marcin Kikut, Dawid Jarka czy zwycięzca Piłkarskiego Diamentu Wiktor Płaneta), ale również (a może przede wszystkim) dla tych, którzy grają na 3., 4. i niższych poziomach rozgrywkowych i którzy z różnych powodów na nowy sezon nie znaleźli jeszcze zatrudnienia. W Rybniku-Kamieniu mieli okazję przygotowywać się dokładnie tak, jak klub z ekstraklasy. I nie są to tylko puste słowa, bo po sąsiedzku, w tym samym hotelu, swoje przedsezonowe zgrupowanie odbywali zawodnicy Górnika Zabrze.
– Nasi piłkarze na talerzach mają to samo, chodzą tymi samymi korytarzami, trenują na tych samych boiskach, co zawodnicy Górnika. Często rozmawiają ze sobą, bo kiedyś przecież grali ze sobą albo przeciwko sobie – mówi Zieliński.
Jakby na potwierdzenie słów, że zgrupowanie PZP niczym nie odbiega od tego zabrzańskiego klubu, na jeden z treningów udajemy się na główny plac gry przy hotelu, podczas gdy w tym samym czasie zawodnicy Górnika mają trening na bocznym boisku.
***
– W zeszłym roku zgrupowanie trwało cztery dni, w tym jest to już aż trzynaście dni zgrupowań w dwóch ośrodkach, także jest to kolosalny postęp. Do tego należy doliczyć pięciodniowy wyjazd na turniej FIFPro w Bułgarii, co daje nam łącznie 18 dni. Mało tego, dzięki temu jest możliwość, by w zgrupowaniu wzięło udział nie 18, a liczymy na powyżej 30 zawodników. A to w związku z tym, że zawodnicy się rotują, dostają propozycje wyjazdów na testy, mamy cały czas zgłoszenia. Gdy tylko jakiś zawodnik chce wyjechać, możemy powołać następnego – tłumaczy Kacper Zieliński, menedżer Marki i PR w Polskim Związku Piłkarzy.
– Oprócz treningów są też oczywiście sparingi – trzy krajowe i dwa zagraniczne, na turnieju FIFPro. Więc łącznie pięć meczów, podczas których można się zaprezentować, pokazać, przykuć uwagę jakiegoś klubu, gdzie jest szansa na testy. Na które zawodnik – co ważne – przyjeżdża już bardzo dobrze przygotowany – dodaje Daniel Archetka, kierownik zespołu.
Adrian Sitek w pojedynku z zawodnikiem reprezentacji rumuńskich piłkarzy bez kontraktów
Czym treningi na obozie PZP różnią się od przygotowań do sezonu w klubie? O to zapytaliśmy Rafała Pawlaka, pierwszego trenera drużyny i byłego mistrza Polski z Łódzkim Klubem Sportowym.
– Nie przyjechaliśmy do Rybnika, nie jedziemy do Trzebnicy po to, żeby się opalać i chodzić na spacery, tylko ciężko pracować. Trenujemy dwa razy dziennie, a więc niejednokrotnie częściej niż kluby, które zaczynają przygotowania, bo są takie, które przez pierwszy tydzień praktykują jedne zajęcia – tłumaczy. – Co innego jest pojawić się na testach po kilku czy kilkunastu dniach treningów, a co innego z kanapy, bo menedżer czy kolega mi gdzieś tam załatwił. Piłkarze często je oblewają, bo fizycznie nie dają rady. My umożliwiamy im to, żeby weszli na nie przygotowani, żeby fizyczność ich w żaden sposób nie ograniczała.
***
Swego rodzaju ukoronowaniem zgrupowania był turniej dla zespołów złożonych z piłkarzy bez kontraktów w Bułgarii, gdzie kadra PZP zajęła 2. miejsce, pokonując w półfinale Rumunię 4:2, a w finale ulegając 1:4 Grekom. MVP turnieju, niejako na otarcie łez po finałowej porażce, został strzelec 4 bramek, a także były piłkarz Górnika Zabrze z kilkoma występami w ekstraklasie na koncie – Fabian Piasecki.
Wspólnym Celem, bo takie hasło pojawia się na sprzęcie treningowym chłopaków z obozu, było jednak co innego. Wiadomo, międzynarodowy turniej, możliwość posłuchania hymnu i reprezentowania swojego kraju to duże wyróżnienie i bardzo fajne przeżycie. Ale od początku do końca każdy marzył przede wszystkim o tym, by po zakończeniu zgrupowania załapać się gdzieś na kontrakt.
– Ta Bułgaria to jest oczywiście największa frajda, przygoda, jakiś dodatkowy bodziec, żeby przyjechać na nasz obóz. Ale najważniejsze pod kątem zdobycia pracy są treningi, sparingi tutaj, na miejscu. Najlepszym dowodem, że warto się tymi chłopakami zainteresować jest towarzyski mecz z 2-ligowym ROW-em Rybnik, który wygraliśmy pewnie 3:0 – potwierdza Zieliński.
***
Taki obóz to też cała masa ciekawych historii. Tę najbardziej zwariowaną opowiedział nam Ghodbane Mohamed Amine. Bramkarz z Tunezji, który nigdy wcześniej nie grał w Polsce i który specjalnie na ten obóz przyleciał z ojczyzny.
– Wcześniej grałem w klubie z Monastiru w tunezyjskiej pierwszej lidze. Mam polską dziewczynę, która przyjeżdżała do mnie bardzo często, jednak zmieniła pracę i okazało się, że nie ma szans na to, by przylatywała tak regularnie, jak wcześniej. Mój kontrakt w Tunezji wygasł w czerwcu, więc przyjechałem do Polski, żeby znaleźć coś tutaj. Zamieszkałem w Warszawie, zdecydowałem się wziąć udział w obozie. Ostatnio była nawet taka śmieszna sytuacja, bo wrzuciłem na Facebooka zdjęcie w koszulce z logo PZP. Ludzie w Tunezji uznali, że w takim razie musiałem podpisać kontrakt z Polonią Warszawa. Zrobiono z tego dużego newsa – opowiada Amine z uśmiechem, który podczas kilkuminutowej rozmowy nie schodzi mu z twarzy. Przekonuje też, że w Tunezji był naprawdę cenionym golkiperem, choć widać też, że niełatwo przychodzi mu pozbycie się nawyków z gry w swojej lidze.
– Uczyłem się grać na bramce w innej “szkole”. W lidze tunezyjskiej gra się inaczej. Ja lubię grać technicznie, ale trenerzy w Tunezji kazali mi wybijać piłkę byle dalej, nie grać przez obrońców. Długa piłka i gotowe – mówi. A jego słowa potwierdza Zieliński: – Ma naprawdę duży potencjał, ale widać, że są u niego braki na przykład w ustawieniu, że na to tam nie kładło się tak dużego nacisku.
Sporo, by znaleźć się w Rybniku-Kamieniu z innymi zawodnikami i tutaj móc przygotować się do sezonu, zrobił też Piotrek Rusek. Który oprócz tego, że bronił dostępu do bramki, chłopakom na obozie… szył buty.
– Kur… Wiedziałem, że ten temat musi wyjść – śmieje się Rusek. – Kiedyś zepsuła mi się jedna para, nie miałem siana na nową, więc metodą prób i błędów jakoś ją sobie zszyłem. No i teraz się tak bawię z nudów. Z siedem par na obozie poszło. Kani (Bartosz Kaniecki – przyp.red.) uratowałem skórę, bo nie miał zapasowych, posiedziałem godzinkę i ma buty jak nowe.
On, choć oczywiście nie przybył na obóz z Afryki jak Amine, także by się tu znaleźć sporo poświęcił.
– Była okazja, zadzwoniłem, powiedziałem że jak mi dadzą gwarancję, że mogę przyjechać, to rzucam pracę i jadę. Z dnia na dzień powiedziałem szefowi, że jutro mnie nie będzie i ruszyłem. Dziewczynę zostawiłem w domu, ale ona się cieszyła, bo zawsze mnie wspierała. Powiedziała, że jak się uda gdzieś załapać, to do mnie dojedzie.
Bartosz Kaniecki (w locie) i Piotr Rusek
Wśród „obozowiczów” są też oczywiście stali bywalcy, którym inicjatywa PZP tak przypadła do gustu, że na zgrupowaniu pojawiają się nie po raz pierwszy. Niekwestionowanym rekordzistą pod względem liczby występów w kadrze związku jest Maciek Kwaśniak.
– To mój trzeci raz, więc tak, jestem rekordzistą. I powiem szczerze, widać postęp, jaki te obozy zrobiły. Od miejsca zakwaterowania, posiłków, organizację sprzętu, sztabu szkoleniowego, aż do boiska. Choćby rok temu jak byłeś w Wodzisławiu, to widziałeś, że boisko nie było przy hotelu, tylko trzeba było jechać autokarem kawałek. Czekasz na kogoś, ktoś się spóźnia… A tutaj już boisko przy hotelu, można sobie na nie spokojnie dojść pieszo. Zmienił się też trener, z tym czuję, że wyjdę najlepiej przygotowany spośród wszystkich trzech zgrupowań na jakich byłem.
***
Mała ciekawostka. Nadruki na nowym sprzęcie treningowym, który “zadebiutował” na tegorocznym obozie to sprawa… Marcina Krzywickiego.
– Mogliśmy to zlecić komukolwiek, ale staramy się za każdym razem na pierwszym miejscu stawiać interes piłkarzy. Skoro tak, a Marcin ma swoją firmę Krzywy Nadruk, to zdecydowaliśmy się jemu powierzyć to zadanie. Wyszło bardzo fajnie – mówi Zieliński.
***
– To był naprawdę długi i intensywny obóz. Tydzień treningów w Rybniku, tydzień w Trzebnicy, turniej w Sofii i w sumie cztery rozegrane mecze. W Bułgarii pokonaliśmy Rumunię 4:2, a w finale ulegliśmy Grecji. Drugie miejsce to jednak bardzo dobry wynik. Do tego MVP został Fabian Piasecki, który na starcie dostał dwie oferty z klubów bułgarskiej Parva Ligi. Piasek miał wczym wybierać i ostatecznie zdecydował się na Legię Warszawa, gdzie na razie będzie próbował się przebić przez drużynę rezerw. Wielu zawodników także wyjechało do nowych klubów lub na testy. Co cieszy, większość z nich znalazła lub ma szansę na zatrudnienie w klubach grających na wyższym poziomie rozgrywkowym niż w poprzednim sezonie. Pod tym względem osiągnęliśmy duży sukces. Ogólnie przez zgrupowanie przewinęło się ponad 30 zawodników – podsumowuje obóz już po jego zakończeniu Kacper Zieliński z PZP.
***
Opisujemy więc to wszystko z poczuciem, że na własne oczy, rok po roku śledzimy projekt, który naprawdę mocno się rozwija. I choć od Francuzów, którzy są w stanie wystawić zespół bezrobotnych w lidze i płacić zawodnikom za grę w nim, dzielą nas jeszcze pewnie lata świetlne, to ludzie z PZP, z którymi rozmawialiśmy, i takiej opcji – wystawienia swojej drużyny – wcale nie przekreślają.
– Rok temu myśleliśmy o dwóch-trzech dodatkowych dniach obozu. Udało się zorganizować zgrupowanie zdecydowanie dłuższe niż ostatnio, kilkunastodniowe. W końcu łączy nas Wspólny Cel, a razem można góry przenosić. Dlaczego więc mamy ograniczać się w marzeniach? – pyta Zieliński.
SZYMON PODSTUFKA
fot. Polski Związek Piłkarzy/Hotel Olimpia Rybnik/własne