Iker Casillas. W Realu od zawsze i wydawało się, że w Realu na zawsze. Ten mit upadł dwa lata temu. Wiadomo, że nikt nie gra za zasługi, a już na pewno nie w klubie mierzącym w najważniejsze trofea, ale jeśli żegnać się z legendą, do w sposób godny. Może Iker nie grał w swoim ostatnim sezonie rewelacyjnie, ale nie oznacza to, że powinien machać na pożegnanie pustym trybunom Bernabeu.
Pisaliśmy o tej sprawie obszernie.
Casillas na swoje też sporo poczeka. Żegna się z klubem, w którym trenował od dziewiątego roku życia. Nie, on na dobrą sprawę opuszcza dom, a raczej zostaje z niego wypchnięty za próg. Na odchodne mógłby nawrzucać Perezowi, bo najzwyczajniej w świecie nie zasłużył, by zostać tak potraktowanym. Z szacunku dla piłkarza i kibiców Realu, działacze powinni wcześniej poinformować o planowanym odejściu Ikera. Powinien wyjść w podstawowym składzie i rozegrać pożegnalny mecz, ale nie w pucharze zarządcy osiedla, a w meczu o stawkę. Koledzy z drużyny i rywale ustawiliby pożegnalny szpaler, a fani na dobre odczuliby, że odchodzi z Bernabeu ktoś wielki. Dziś wypada się zastanowić, czy takiemu klubowi, jak Real wypada postępować w tak nieprzemyślany sposób. Dlaczego Casillasa nie pożegnano równie pięknie, co Barcelona Xaviego? Dlaczego kibice nie mogli uronić łzy wzruszenia, widząc ostatnie zagrania legendy? „Królewscy” tym samym strzelili sobie samobója. Przedstawili Real jako bezwzględny projekt biznesowy, w którym stare klocki wymieniasz na nowsze. Choć dla wielu Santiago Bernabeu to wciąż miejsce romantyczne i przez lata utożsamiane z hiszpańskim bramkarzem.
Suchej nitki na Perezie nie zostawia matka Casillasa. – Lorenzo Sanz dobrze traktował Ikera, ale o Florentinie Perezie nie możemy tego powiedzieć. Syn przetrwał w Madrycie naprawdę wiele nieprzyjemnych sytuacji, o których nigdzie nie pisano. Przetrwał ogromną presję, a w ciągu ostatnich pięciu lat bardzo niesprawiedliwie go oczerniano – mówi w rozmowie z Marcą Maria del Carmen Fernandez. – To w dużej mierze wina Florentino, że Iker opuścił Real. Doszło do tego w nieodpowiednim momencie. Oczywiście mój syn miał więcej ofert, ale Perezowi zależało, aby Iker nie trafił do dużego klubu. Prezydent chciał uniknąć powtórki z minionego sezonu, gdy Alvaro Morata z nową drużyną osiągnął większy sukces niż madrytczycy.
A tu tekst Czy tak żegna się legendę? A czy legenda żegna się w ten sposób?
Iker Casillas nowy sezon rozpocznie w bramce FC Porto, ale chyba donioślej i bardziej dobitnie brzmi: „Real nowy sezon rozpocznie bez Ikera w bramce”. Sam transfer weterana z Madrytu do Portugalii nie jest niczym nadzwyczajnym. Biorąc pod uwagę jak dynamicznie budowany jest skład Realu, sprzedawanie niepasujących do wizji ogniw stanowi nieodzowny elemnt prowadzenia tego klubu. Przychodzą Bale czy James Rodriguez, odchodzą Oezil, Khedira czy Higuain.
Tyle że Iker nie był zwykłem elementem składu. Iker nie był jednym z licznych najemników, których w aktualnie najsilniejszej lidze świata nie brakuje.
Przyprowadzony przez ojca na pierwszy trening w wieku dziewięciu lat przeszedł przez wszystkie plansze tej trudnej gry. Nie odpadł podczas przesiewów w kolejnych zespołach juniorskich, bardzo szybko przeszedł do pierwszego zespołu, a pierwszy finał Ligi Mistrzów zaliczył jeszcze jako nastolatek. Był świadkiem narodzin i zmierzchu „Galacticos”, był świadkiem zdobywania nie tylko wyśnionej przez Madryt La Decimy, ale i dwóch wcześniejszych triumfów w LM.
Spór Mourinho-Casillas szybko podzielił całe środowisko, nie tylko kibiców, ale i dziennikarzy czy ekspertów. Jedni widzieli w nim niesprawiedliwie posadzonego na ławce półboga bramkarskiego fachu, inni kreta, który w imię własnych ambicji i urażonej dumy jest w stanie rozsadzić szatnię. Kolejne informacje wynoszone z szatni, kolejne uszczypliwości w mediach. Sam Iker przyznawał zresztą już po zwolnieniu Portugalczyka, że z jednej strony istotnie obniżył loty i poziom gry, z drugiej zaś… prosił swojego agenta o znalezienie mu klubu, w którym mógłby grać w pierwszym składzie.
Jasne, wszystko zakończyło się inaczej, to Mourinho odszedł, a Casillas pozostał na stanowisku, ba, Carlo Ancelotti dał mu szansę w finale Ligi Mistrzów, gdy Real dziesiąty raz wygrywał te rozgrywki. Iker zresztą popełnił w tym meczu istotny błąd…
Rozmowa z Radio COPE, już za kadencji włoskiego szkoleniowca. Główne tematy? Spór z Xabim Alonso. Spór z Mourinho. To właśnie w tej rozmowie pada zdanie: nie byłem ani kretem, ani świętym. Wydaje się więc, że zarówno gwizdy na Bernabeu, które swego czasu słyszał Casillas, jak i przesadne wynoszenie Ikera do rangi nadczłowieka szaleńczo rozkochanego w królewskich barwach nie jest do końca uzasadnione. Zresztą, najlepiej o złożoności całej sytuacji świadczy pożegnanie. Pożegnanie bez klasy ze strony Realu, ale i ze strony Casillasa. Trafnie spuentował to na Twitterze Rafał Lebiedziński:
Rozstanie Realu z Ikerem też bowiem odbywało się w atmosferze skandalu. Zwolennicy Casillasa przekonywali, że ich ulubieniec idzie na rękę klubowi, zrzeka się potężnych pieniędzy i ogółem – jak zawsze – przedkłada dobro klubu nad swoje własne. Jego przeciwnicy? Wydłużające się negocjacje tłumaczono tym, że Iker targuje się o każde euro, pragnąć wyciągnąć z klubowej kasy ostatnią, sutą odprawę.
Zwolennicy mówili: takiej legendy nie można sadzać na ławce, takiej legendy nie można wypychać z klubu. Krytycy odpowiadali – legendy same wiedzą kiedy odejść, albo chociaż pogodzić się z rolą rezerwowego.