Miał dwa podejścia do Ekstraklasy poprzez próby awansu z pierwszej ligi. Obie nieudane, więc awansował bez drużyny – prosto do szatni Wisły Płock. Cztery dni przed startem ligi nie zmieni wiele, a pewnie nawet nic, ale cóż… przekonamy się, czy efekt nowej miotły działa też przed sezonem… Jerzy Brzęczek ma ogarnąć szatnię, choć wielkiego kredytu zaufania nie dostał, bo zaproponowano mu jedynie roczną umowę.
Żeby ocenić go jako trenera, trzeba sprawdzić, jak radził sobie w GKS-ie Katowice.
Dwa sezony, 56 meczów, 1.59 punkta na mecz. W rozgrywkach 2015/2016 czwarte miejsce w lidze i aż jedenaście punktów straty do wicelidera. Za to w ostatnim sezonie byli murowanymi faworytami do awansu do Ekstraklasy, długo byli na pozycjach premiowanych awansem, ale ostatecznie skończyli na siódmym miejscu w tabeli. Nie potrafili ogrywać mocnych rywali. Sprawdźmy bilans meczów z zespołami z górnej połowy tabeli:
Wigry – porażka i porażka
Podbeskidzie – wygrana i porażka
Olimpia – wygrana i wygrana
Chojniczanka – remis i remis
Miedź – remis i porażka
Zagłębie – remis i porażka
Górnik – remis i porażka
Sandecja – wygrana i porażka
16 meczów i CZTERY wygrane. 17 punktów na 48 możliwych… No, nie wygląda to najlepiej. Poza tym 1,3 gola na mecz przy napadzie jak na pierwszą ligę naprawdę dobrym, to słaby rezultat.
Z czasów Lechii dał się zapamiętać jako… śmieszek. Przypomnijmy nasz artykuł:
Nie wiedzieliśmy, że z Jerzego Brzęczka jest aż taki śmieszek. Tymczasem weszliśmy na stronę trójmiejskiej „Gazety Wyborczej”, a tam wywiad z nim. Już sam tytuł zapowiadał nie lada atrakcje: „Kolejne miesiące pokażą, jak oceniona będzie moja praca w Lechii. Ja czuję się wygrany”.
To jest naprawdę dobre. Być może umknął wam ten znamienny fakt, że prowadzona przez Jerzego Brzęczka Lechia z ostatnich jedenastu meczów wygrała jeden (z Górnikiem Łęczna, grającym niemal przez całe spotkanie w dziesiątkę). Teraz zastanawiamy się, co musiałoby się stać w kolejnych miesiącach, by praca Brzęczka została oceniona dobrze? Macie jakieś pomysły? Lechia musiałaby chyba nie wygrać ani razu do końca rozgrywek, spaść, piłkarze musieliby odmówić treningów dopóki pan Jerzy nie wróci?
(…) Ogólnie wychodzi na to, że gdyby przeciwnicy nie strzelali goli i gdyby mecze same się wygrywały, to wówczas odbiór pracy Brzęczka byłby lepszy. Z tym nie jesteśmy w stanie polemizować. Ba! Zgadzamy się z tym w stu procentach.
W czasie przerwy od pracy sugerujemy konsolę. Najlepiej gra się na dwóch graczy, pod warunkiem, że drugiego nie ma. Wtedy można ładować do woli.
Może nie będzie lepiej, ale są szanse, że będzie zabawniej. Zabawnie robi się już od porównania dokonań trenerskich Brzęczka i odpalonego Kaczmarka…
Fot. FotoPyK