Reklama

VAR w Polsce. Dlaczego nie zabije piłki?

redakcja

Autor:redakcja

09 lipca 2017, 21:00 • 12 min czytania 25 komentarzy

Pierwsza zasada marketingu mówi, że należy być pierwszym, a nie lepszym. Za nami debiut systemu Video Assistant Referee w Polsce, w którym jesteśmy pionierami w Europie, bo na stałe do ligi wprowadzimy go jako pierwsi. Oprócz nas postawią na to Włosi, Niemcy i Amerykanie. Co więcej, łamiąc zasadę marketingu, bo nie dość, że pierwsi, to bardzo dobrzy. Przy okazji Superpucharu Polski weszliśmy bardzo głęboko, do samego środka wydarzeń, żeby zobaczyć i przede wszystkim zrozumieć, jak działa VAR. A też, co budzi największe emocje i wątpliwości, dlaczego VAR nie zabije piłki. Spędziliśmy przy tym cały dzień, najpierw na spotkaniu w PZPN, później już na meczu – w wozie, szatni sędziów i przyglądając się pracy przy murawie, blisko monitora dla sędziego, licząc, że z niego skorzysta.

VAR w Polsce. Dlaczego nie zabije piłki?

– Ja nie jestem zwolennikiem VAR-u. Dlaczego? Bo uważam, że trzeba robić wszystko, żeby mieć lepszą piłkę, a VAR sam w sobie nie zapewni nam, że nasza piłka będzie lepsza. Do tego trzeba mieć dobrych piłkarzy, trenerów. Ale zdaję sobie sprawę, że jest potrzebny. Nie chcę dzień po meczu czytać i słuchać wszędzie o tym, że padł nieprawidłowy gol. Dlatego ruszyliśmy z tematem.

20170707_111727

Czyje to słowa? Raczej łatwo się domyślić, że chodzi o Zbigniewa Bońka. VAR rozbudził kibiców piłkarskich na całym świecie, w ostatnim czasie mocno ich do siebie przekonując, choćby meczem Francji z Hiszpanią. Ostatnio w Polsce też byliśmy świadkami wydarzeń, które bardziej przekonują, niż odpychają nas od zaakceptowania wideoweryfikacji w futbolu. Najlepszym przykładem gol Rafała Siemaszki.

Dziś mamy na boiskach ludzi trzy razy lepiej przygotowanych, niż kiedyś. Ludzi wyglądających trzy razy lepiej fizycznie, niż kiedyś. Natomiast mają taką samą parę oczu, jaką mieli sędziowie 20 czy 30 lat temu. Nie chcemy, żeby sędzia był jedyną osobą na świecie, która nie wie, co dzieje się na boisku. Nie może być tak, że wszyscy po obejrzeniu powtórki 20 sekund po akcji wiedzą, że gol padł po spalonym, a sędzia nie ma tej świadomości – mówi Boniek.

Reklama

W tym tekście przedstawimy wam jasno i klarownie:
– Kiedy działa VAR
– Na ile jesteśmy przygotowani, żeby go stosować
– Od kiedy VAR pojawi się w Ekstraklasie na stałe
– Jak wygląda i działa wóz

To wszystko objaśnia nam para sędziowska Szymon Marciniak/Paweł Gil, czyli jedyni Polacy, którzy mogą dziś obsługiwać VAR w oficjalnym meczu, Zbigniew Boniek oraz Łukasz Wachowski z PZPN-u odpowiadający za system VAR w Polsce.

Obecność systemu VAR nie powoduje, że kamera jest ważniejsza od arbitra. To sędzia główny decyduje o wszystkim, a powtórki mają pomagać tylko w czterech, kluczowych dla przebiegu meczu przypadkach:
– Gol
– Rzut karny
– Bezpośrednia czerwona kartka
– Błędna identyfikacja zawodnika

Gol – jeśli nie będzie wiadomo, czy piłka przekroczyła linię bramkową albo przed tym jak piłka trafiła do siatki, stało się coś, co mogłoby doprowadzić do tego, że gol wcale by nie padł, na przykład spalony.

Rzut karny – tutaj najlepiej podać przykład z Superpucharu. 20. minuta meczu, Grzegorz Piesio wbiega w pole karne, balansem ciała zwodzi Jędrzejczyka i wstrzeliwuje piłkę w kierunku bramki. Futbolówka odbija się od barku/ręki Michała Pazdana i wpada do bramki. Gdyby nie padł gol, to mielibyśmy pierwsze, historyczne użycie systemu VAR, żeby rozstrzygnąć, czy Arce należy się rzut karny.

Reklama

Jeżeli zdarzy się, że sędzia asystent nie wyłapie spalonego, sytuacja idzie w pole karne i dojdzie do przeoczenia ewidentnego rzutu karnego, to VAR odwija sytuację właśnie z racji rzutu karnego, ale cofa ją do momentu rozpoczęcia fazy atakującej w tej akcji. Czyli nie mogę podyktować rzutu karnego, bo był spalony. Jak głęboko VAR się cofa? Podkreślmy – do rozpoczęcia fazy atakującej, nawet jeśli w akcji wymieniono 30 podań z rzędu, to jest ona cofana do samego początku.

Natomiast co w takim wypadku z zawodnikiem faulującym? Czy jego przewinienie idzie w zapomnienie, skoro wcześniej powinien być odgwizdany spalony? Jeśli faul był na kartkę, to nie – tak czy tak ją dostaje.

Czerwona kartka. Kiedy sędzia VAR może interweniować? Gil: – Jeżeli widzisz sytuację pierwszy raz i widać, że było uderzenie, od razu wiesz, że to czerwona kartka. Wtedy włączam mikrofon i mówię: Szymon, czerwona, przerwij grę. Jeżeli pojawiają się jakiekolwiek wątpliwości co do tego, czy sytuacja jest faktycznie ewidentna, to nie możemy interweniować.

Czyli jeśli zawodnik sfauluje rywala i nie jest to faul, przy którym od samego patrzenia bolą kości i aż odwracamy głowę od telewizora, to VAR nie zostanie użyty.

Konkretny przykład?

W meczu o Superpuchar była sytuacja, że Thibault Moulin upadł i trzymał się za głowę. Ławka Legii eksplodowała. Sztab i piłkarze mocno protestowali, bo Szymon Marciniak puścił grę. Gdyby faul był na EWIDENTNĄ (to naprawdę ważne – żadne “wydaje mi się”, jedynie pewniaki) czerwoną kartkę, to sędzia VAR powiedziałby o tym głównemu i ten albo wyciągnąłby czerwony kartonik albo zdecydował się jeszcze na samodzielne obejrzenie powtórki. Ale nie był, Marciniak puścił grę. Co gdyby sędzia VAR uznał, że był faul? Co gdyby uznał, że należy się za to żółtka kartka? Nic. Sędzia VAR nie może nawet powiedzieć głównemu, że należało dać żółtko, to nie należy do jego zadań.

– VAR to nie są powtórki wideo, on nie jest od rozstrzygania wątpliwości. Nie decyduje o tym trener czy piłkarze. Chce mi się śmiać, jak słyszę: a w tenisie są challenge, zróbmy to samo. W tenisie, to jedna drużyna jest po jednej stronie siatki, a druga po drugiej. Nie ma gry ciało w ciało. W systemie VAR chodzi o to, żeby nie dopuszczać do kolejnych skandali i wyczyścić sytuacje zero-jedynkowe – mówi Zbigniew Boniek.

Błędna identyfikacja zawodnika – tutaj wszystko jest jasne, chodzi o to, że sędzia może pomylić piłkarzy i na przykład ukarać kartką nie tego, którego powinien.

Na tym rola systemu VAR się kończy. I dobrze, bo lepsze jest wrogiem dobrego. Futbol nie zostanie zabity czy nawet zatruty. Bo VAR nie ma zapewnić 100 procent dokładności dla wszystkich decyzji, bo to spełniłoby wizję zepsucia piłki nożnej. Sędziowie VAR interweniują tylko w wymienionych czterech sytuacjach, ale jedynie, gdy doszło do ewidentnego błędu. Jak to mówi Szymon Marciniak – sytuacja musi być czarno-biała. Czyli minimum ingerencji – maksimum korzyści.

– Po większej liczbie meczów zmieni się sposób myślenia, ale przy pierwszym razie, siedząc w wozie przed monitorami, myślisz: faul! I od razu chcesz to przekazać sędziemu. Ale nie możesz, nie masz do tego prawa. Trzeba się przyzwyczaić. Po to są szkolenia. Bywały sytuacje, że sędzia VAR podczas testowego meczu powiedział głównemu, żeby przerwał grę, bo przed polem karnym była ręka. Ale on nie ma takiego prawa – tłumaczy Paweł Gil.

Dlaczego? No to tak, łopatologicznie:
– Nie było po tym gola, więc ten aspekt odpada
– Skoro ręka była poza “szesnastką”, to nie ma też mowy o rzucie karnym
– Pod bezpośrednią czerwoną kartkę też to nie podchodzi
– A o błędnej identyfikacji zawodnika już w ogóle nie ma mowy

Jako sędzia VAR przede wszystkim, musisz wiedzieć, kiedy masz reagować. Nie możesz zrobić tego na przykład jak będzie ręka, tylko wtedy, kiedy ręka będzie w polu karnym, bo to podchodzi pod rzut karny.

Dobra, teoria wytłumaczona. Przenosimy się do wozu!

20170707_195751

20170707_195338

20170707_195124

20170707_200434

PZPN kupił dwa takie cacka, koszt jednego wyniósł około miliona złotych. W wozie są trzy osoby – sędzia VAR, drugi sędzia i człowiek zajmujący się realizacją, cofaniem akcji na monitorach i tak dalej. Wchodzimy do środka. Jest używanych kilkanaście kamer, a wóz dysponuje monitorami, w tym jednym z ekranem dotykowym, który pozwalają na powiększanie konkretnego obszaru boiska. W środku ciemno, cicho, faktycznie warunki idealne do skupienia się tylko i wyłącznie na monitorze, który jest przed twoimi oczami.

– Faktycznie wóz stał na tyle blisko “Żylety”, że podczas meczu było słychać odgłos ze stadionu, ale wszystko jest stłumione. Kiedy pracujesz w takim skupieniu, jakie jest potrzebne do sędziowania meczu to praktycznie nie reagujesz na żadne bodźce – mówi Paweł Gil. Mówiąc krótko: to jak z bokserem, adrenalina sprowadza ciosy do muśnięć.

Odpowiedzialność sędziego VAR podkreśla Szymon Marciniak: – Wydaje się, że jak siedzisz sobie spokojnie w wozie i masz przed sobą powtórki, to masz super sytuację, wydaje się to proste, bo wszystko masz przed oczami. Ale tak nie jest, bo jesteś tam po to, żeby zmieniać sędziemu decyzje.

Tylko sędzia główny może podjąć dezycję o przeprowadzeniu wideoweryfikacji, a sędziowie VAR mogą ją tylko zasugerować. Sędzia VAR sprawdza wszystko na bieżąco, a nie tylko wtedy, gdy prosi o to sędzia główny. A jak wygląda komunikacja między sędzią głównym a wozem?

– Komunikacja z wozu do sędziego nie odbywa się non stop. Sędzia VAR w wozie słyszy wszystko, ale sędzia główny nie słyszy cały czas wozu. Wóz kontaktuje się z sędzią tylko po naciśnięciu przycisku. Wszystko jest nagrywane, wysyłamy to do IFAB-u (The International Football Association Board), który kontroluje, jak sędziowie się między sobą porozumiewają – tłumaczy Łukasz Wachowski z departamentu rozgrywek krajowych w PZPN, sprawujący pieczę nad VAR-em.

Mimo że wszystko jest dopracowane na tip-top, to jak podkreśla Szymon Marciniak “to tylko maszyny”: – Sprzęt może nawalić i przestać nas łączyć. W razie tej okoliczności mamy przy sobie walkie-talkie, jedna krótkofalówka u sędziego głównego, druga w wozie. A jeśli zdarzy się tak, że system całkowicie nawali, to musimy przekazać to na ławki rezerwowych do obu drużyn i do telewizji. Wtedy publicznie musi pójść informacja, że od tej i tej minuty przestajemy sędziować za pomocą systemu VAR.

A co z monitorem dla sędziego głównego? Jest umieszczony przy linii bocznej, sędzia musi oglądać powtórkę jawnie. Arbiter idąc do monitora mówi nam przez mikrofon, co chce dostać na ekranie. Wybieramy kamerę, z której najlepiej widać daną sytuację. Sędzia może obejrzeć powtórkę ile razy chce.

20170707_190118

I tutaj oddajmy głos Szymonowi Marciniakowi, który wyjaśni, co i jak z monitorem:

Do tej pory piłkarze przybiegali kłócić się, że decyzja jest błędna. Teraz będą do mnie przybiegać i pokazywać: tam jest telewizorek! Za to jest żółta kartka, wiem, że będą takie sytuacje i też nie chodzi o to, żeby pokazywać 15 żółtych kartek, ale na początku to oczywiste, później zrozumieją i się przyzwyczają. Piłkarze muszą być świadomi, że każda sytuacja jest przez VAR na bieżąco oglądana. Jeśli faktycznie będzie trzeba iść do monitora i obejrzeć sytuację, to to zrobię. Niektórzy mogą myśleć: Marciniak popełni błąd, zawołają go do monitorka, ale on i tak nie będzie chciał zmienić swojej decyzji, nie przyzna się do błędu. Nie, bo każdy ma świadomość, że system VAR może tylko uratować nasze kariery, a nie odwrotnie.

Faktycznie bronienie samego siebie i nieprzyznawanie się do błędu byłoby korupcją intelektu. Zwłaszcza, że – jak mówi Zbigniew Boniek –  mecz między technologią a sędzią, który chce uczciwie wykonywać swoje zadania, to mecz, który sędzia zawsze przegra.

Czy przy skorzystania z systemu VAR sędzia główny zawsze będzie podchodził do monitora? Nie musi, może zaufać sędziemu, który jest w wozie. Jednak Marciniak mówi: – Ja wolę za każdym razem podchodzić do monitora, bo piłkarze wiedzą wtedy, że poszedłem sprawdzić, czy podjąłem decyzję i jak zobaczę, że popełniłem błąd to się do tego przyznaję i zmieniam decyzję. Budzi to większe zaufanie.

Jak mówi pierwsze zdanie tekstu, jesteśmy pierwszymi, którzy wprowadzają VAR na stałe. – Jesteśmy pionierami, inne federacje testują VAR rok-dwa, a my uczymy się teraz tak intensywnie, że wprowadzamy to od razu. Cały projekt VAR w perspektywie roku kosztuje cztery miliony złotych, całość pokrywa PZPN. Czytam, że czescy sędziowie cały czas powtarzają, że idą do przodu z testowaniem, ciągle idą do przodu. Holandia testuje trzy lata. A my już wystartowaliśmy z VAR-em online, czyli w meczu o Superpuchar – mówi Zbigniew Boniek.

Nie ma tak, że do wozu jako sędziego VAR wysyłamy kogo nam się zachce. Wysyłamy tylko sędziego, który ma do tego uprawienia, a przed meczem do IFAB-u idzie pismo z datą rozpoczęcia i zakończenia szkolenia. Co o tym, że na pierwszy ogień poszedł Paweł Gil mówi sam zainteresowany? – Bardzo się cieszę, że mi zaufano. Wyznaczono mnie jako pierwszego sędziego VAR w Polsce. Oczywiście, przez to możesz też popełnić błąd właśnie jako ten pierwszy, ale nie ma sensu myśleć w ten sposób.

Na pewno sędziowanie z VAR-em wystartuje już od pierwszej kolejki. Mając do dyspozycji dwa wozy, można zrobić dwa mecze dziennie, czyli nawet siedem meczów w kolejce Ekstraklasy. Zacznie się od jednego, ze względu na szkolenie sędziów. Jeśli na drugą kolejkę Ekstraklasy będzie już trzech sędziów z uprawieniami do sędziowania z VAR-em, to od razu z VAR-em zrobione zostaną trzy mecze w kolejce.

PZPN szkoli sędziów, żeby jak najszybciej VAR stał się codziennością, a nie czymś wyjątkowym. Każdy sędzia przed zrobieniem meczu o stawkę musi zrobić pięć meczów offline, pięć meczów online i trzy na murawie jako arbiter, żeby móc być sędzią głównym przy meczu z VAR-em. Na razie po wszelkich testach są Szymon Marciniak i Paweł Gil, więc to oni będą robić mecze z VAR-em w Ekstraklasie. To jak z prawem jazdy. Jeśli kierowca chce przesiąść się do ciężarówki, to musi poświęcić dodatkowe godziny na to, żeby zdobyć uprawnienia do jeżdżenia takim pojazdem.

– Te pięć meczów online, które ma zrobić sędzia muszą być meczami non-competitive games, czyli nie możemy zrobić tego w Ekstraklasie, a trzeba zorganizować mecz towarzyski dwóch drużyn. Do każdego takiego meczu potrzebny jest nam wóz, musimy zrobić to w dniach, w których nie gra liga, czyli we wtorek, środę lub czwartek. Planujemy zrobić to między innymi na Pucharze Syrenki – tłumaczy Łukasz Wachowski.

***

20170707_202543

20170707_224410

Koniec końców, podczas meczu o Superpuchar VAR użyty nie został. Nie przejmował się tym zbytnio Szymon Marciniak: – To i tak prędzej czy później się wydarzy. Chociaż schodząc z boiska po meczu śmialiśmy się: cholera, nie udało się! (śmiech) Ale przecież to dobrze, jeśli nie skorzystaliśmy z VAR-a, to znaczy, że zrobiliśmy dobrą robotę i nie trzeba było naprawiać błędów.

Na ciekawą sprawę uwagę zwrócił Zbigniew Boniek: – Wyobraźcie sobie, sędziowie jadą na pierwszy mecz – nic się nie dzieje. Na drugi – nic się nie dzieje. Na trzecim może zacząć ich nosić, żeby coś wymyślić, byleby tylko użyć VAR. To nie takie proste zachować spokój.

Ale o ile każdy polski sędzia korzystający z VAR-u będzie miał podejście Pawła Gila, to obejdzie się bez skandali: – Ja nie mam być bohaterem, gwiazdą wieczoru. Mam obserwować sytuację i jeśli do takiej dojdzie, to dostrzec tą, w której był ewidentny błąd. Jeśli chcesz się poczuć ważny, to lepiej do wozu nie wchodź. 

SAMUEL SZCZYGIELSKI

Na koniec chciałbym bardzo podziękować za wszelką pomoc panom: Łukaszowi Wachowskiemu, Januszowi Basałajowi, Jakubowi Kwiatkowskiemu, Szymonowi Marciniakowi, Pawłowi Gilowi, Pawłowi Raczkowskiemu, Danielowi Stefańskiemu oraz pani Izabeli Kruk.

Najnowsze

Anglia

Manchester United odzyska wychowanka? Niedawno zadebiutował w reprezentacji Anglii

Michał Kołkowski
0
Manchester United odzyska wychowanka? Niedawno zadebiutował w reprezentacji Anglii

Weszło

Polecane

Polski siatkarz gra w Izraelu. „Czuję się bezpiecznie. Narracja mediów jest rozdmuchana”

Jakub Radomski
28
Polski siatkarz gra w Izraelu. „Czuję się bezpiecznie. Narracja mediów jest rozdmuchana”

Komentarze

25 komentarzy

Loading...