Reklama

Nadchodzi renesans miasta futbolu? Mediolan próbuje wstać z kolan

redakcja

Autor:redakcja

09 lipca 2017, 12:41 • 6 min czytania 29 komentarzy

Miasto mody. Perła włoskiej secesji. Kolebka renesansu w Italii. Mediolan można określać na wiele sposobów, choć w ostatnich latach jeden z tytułów trzeba mu było odebrać. Ten „stolicy futbolu”. Miasta, w którym koegzystują kibice dwóch wielkich światowych potęg. Które przecież jako jedyne poszczycić się może posiadaniem nie jednego, a dwóch zwycięzców Ligi Mistrzów. Bijącego pod tym względem i Londyn, i Madryt, i Manchester i każdą inną europejską metropolię.

Nadchodzi renesans miasta futbolu? Mediolan próbuje wstać z kolan

Mediolan w ostatnich latach był naprawdę głęboko uśpiony. Coraz trudniej było wierzyć w wielkie i spektakularne przebudzenie mocy. Od kiedy Jose Mourinho osierocił Inter po wygraniu z nim Champions League, przez sześć długich lat (w sezonie po „The Special One” mediolańczycy wygrali jeszcze KMŚ) miasto przyzwyczajone do wielkich derbów i do spektakularnych triumfów musiało jakoś przywyknąć do kompletnie innej, pokolorowanej głównie na szaro rzeczywistości. Inter od tamtej pory ani raz nie zagościł na ligowym podium, za to pięciokrotnie wypadał nawet poza pierwszą czwórkę, Milan – po wicemistrzostwie i brązowym medalu, które jednak w Champions League na nikim nie zrobiły wrażenia (dwa razy wyjazd po 1/8), podzielił los lokalnego rywala. Cztery sezony, wszystkie cztery poza pierwszą piątką.

Najbardziej uderzającym w oczy symbolem upadku były poczynania na rynku zawodniczym. Tak jak niegdyś w Mediolanie można się było ekscytować transferami Andrija Szewczenki, Zlatana Ibrahimovicia, Clarence’a Seedorfa, Andrei Pirlo i wielu innych znakomitości, tak ostatnimi laty kibicom obu drużyn przyszło przełknąć naprawdę gorzką pigułkę. Rekordowe wzmocnienia Milanu sezon po sezonie to w ostatnich latach kolejno: Alessandro Matri, Giacomo Bonaventura, Carlos Bacca, Gianluca Lapadula. Dla osób niezainteresowanych żywo Serie A – mało znaczące nazwiska, może poza przychodzącym z Sevilli Baccą. A mówimy przecież o tym samym AC Milan, który ściągał zaledwie parę lat wcześniej Ibrahimovicia czy Ronaldinho. Inter? W analogicznym okresie najdrożsi byli kolejno: Hernanes, Gary Medel, Geoffrey Kondogbia i Joao Mario. Lepiej, ale wciąż cholernie daleko od szaleństw ery Massimo Morattiego.

Na piłkarskim Mediolanie osiadł więc kurz. Jakby problemów było mało, Inter z powodu swoich wydatków, za którymi nie poszły w parze sukcesy, nie zmieścił się w widełkach Finansowego Fair Play. Silvio Berlusconi podczas swojego – jak się okazało – schyłkowego okresu w AC Milan, również nie wydawał najmądrzej i przy tym nie lokował swoich uczuć w szkoleniowcach na dłużej niż kilka miesięcy. Kto kibicował w ostatnich latach jednym bądź drugim, musiał żyć z faktem, że na jedną dobrą wiadomość – o ciekawym wzmocnieniu czy wygranej z zespołem z czołówki – przypadało zazwyczaj kilkanaście złych. Że problemy finansowe, że głowa trenera wkrótce pożegna się z resztą ciała, że gość szykowany na podporę środka pola okazuje się być zwykłym osinowym kołkiem, a napastnik mianowany kapitanem zamiast walczyć z przeciwnikami, musi walczyć ze swoimi kibicami.

Tak, wszystko to w Mediolanie było w ostatnich latach grane. Aż wreszcie powiedziano: dość. Basta.

Reklama

Powiedziano w tym samym momencie. Po zakończeniu sezonu 2016/17. Ze świadomością, że jeśli przypuścić ułańską szarżę i spróbować odbudować markę, to tylko teraz. W gabinetach na San Siro zrozumieli to i jedni, i drudzy. Że jeśli zbudować sobie przewagę nad rywalami z Serie A i na jej fundamentach wznosić kolejne awanse do Ligi Mistrzów, to teraz. Załapać się do czwórki, wyrzucić poza nią którąś z ekip, która zajęła miejsce mediolańskich potęg, znów zepchnąć rywali do peletonu. Bo przecież życie nie znosi próżni, a w miejsce Milanu i Interu wskoczyły Roma i Napoli, dziś – znacznie bardziej atrakcyjne kierunki, gdy zawodnik rozważa przenosiny do Włoch.

To oczywiście determinuje ruchy, na jakie mogą sobie pozwolić i jedni, i drudzy. Milan nie dokona ekspresowego liftingu dzięki sprowadzeniu zawodników pierwszego składu z Realu Madryt, Manchesteru United czy Barcelony, Inter nie stanie się magnesem dla największych talentów pokroju – powiedzmy – rozchwytywanego teraz Daniego Ceballosa, bo zwyczajnie gdyby miał się ustawić w kolejce po podpis, byłby gdzieś na szarym końcu. Ale i tak póki co wygląda to wszystko naprawdę rozsądnie.

Inter zaczął od… garażowej wyprzedaży.

Zrzut ekranu 2017-07-09 o 09.18.46

Jasne, sumy mogą się wydawać śmieszne. Taki Kondogbia na raz kosztował więcej niż cały powyższy zestaw razem wzięty. Ale każda z tych sprzedaży miała swój cel. Trochę jak crowdfunding, gdzie kolejne wpłaty przesuwają zielony pasek coraz bliżej celu. Tym było zmieszczenie się w Finansowym Fair Play, co w razie niepowodzenia mogłoby wywołać bardzo niekorzystną dla Interu reakcję łańcuchową. Bo wtedy byłby zmuszony do sprzedaży jednej z największych gwiazd, Ivana Perisicia, za frytki (na co mocno liczył Manchester United) w porównaniu z tym, ile mogą za Chorwata dostać obecnie. Gdy nie wisi nad nimi widmo kary od UEFA, bo europejska federacja dała mediolańczykom w kwestii ich finansów zielone światło.

Już teraz słychać zresztą, że zmiana świateł dla transferów Interu może się łączyć z ruszeniem z piskiem opon. Udało się z Sampdorii wyciągnąć jednego z najlepszych obrońców młodego pokolenia w Europie Milana Skriniara, a za moment może zostać odpalona prawdziwa bomba, gdy adres zamieszkania na włoski zmieni Angel Di Maria. Zawodnik miał już ustalić warunki indywidualnego kontraktu, a negocjacje między klubami – zmierzać w dobrym kierunku.

Reklama

Za poskładanie wszystkiego do kupy odpowiadać będzie zresztą fachowiec co się zowie, którego transfer z Romy można za moment pewnie będzie stawiać obok piłkarskich wzmocnień. Bo Luciano Spaletti to trener, który przychodzi po najlepszym okresie w karierze. Po tym, jak w Romie wykręcił najwyższą w życiu średnią punktów na mecz na poziomie 2,15, a rzymian doprowadził do wicemistrzostwa z najniższą od lat stratą drugiej drużyny Serie A do Juventusu (4 pkt).

To wszystko jednak nic wobec ruchu w interesie, jaki panuje u Rossonerich. Milan nie zmienił trenera, to fakt, powierzając misję awansu do Champions League Vincenzo Montelli. Ale jeżeli chodzi o miejsca zajmowane obok niego na ławce rezerwowych oraz te najważniejsze – na boisku – tutaj już pewna jest ekstremalna metamorfoza:

Zrzut ekranu 2017-07-09 o 10.27.21

Tak jak pisaliśmy wcześniej, Milan nie może być już magnesem dla najgorętszych nazwisk globu, ale mimo to kilka takich, o których za dwa-trzy lata może się już mówić jako czołówka na swojej pozycji wyjąć się udało. Pewnie, Andre Silva może się okazać niewypałem porównywalnym z każdym innym portugalskim napastnikiem od wielu, wielu lat (nie licząc Cristiano Ronaldo, ale to kompletnie inna kategoria), Franck Kessie może nie odnaleźć się w Mediolanie i nie rozwinąć względem okresu w Atalancie, a forma Hakana Calhanoglu po zawieszeniu przez sąd sportowy w lutym jest dużą zagadką, ale nie sposób dziś nie dostrzec logiki w każdym z tych posunięć. No, może poza Borinim, napastnikiem który żadnego sezonu ligowego w życiu nie skończył z dwucyfrową liczbą bramek na koncie, ale też nie ma się co łudzić, że gość jest szykowany na pierwszy skład.

Dlatego kibice – i z tej bardziej niebieskiej, i ci bardziej czerwonej części Mediolanu – przynajmniej dziś, gdy do rozpoczęcia sezonu zostało jeszcze trochę czasu, wreszcie naprawdę wydają się mieć powody do optymizmu. Do wiary w to, że prestiż futbolu w ich mieście za jakiś czas zacznie choć po części nawiązywać do tego, jakim cieszył się w pierwszej dekadzie tego stulecia. I że Mediolan znów na mapie piłkarskiej Europy będzie punktem bardziej znaczącym niż chociażby Beer Szewa, gdzie Inter poległ w poprzednim sezonie czy Bergamo, które kilka tygodni temu cieszyło się z miejsca w Serie A ponad obiema legendarnymi potęgami z miasta mody.

Tej wiary, ostatnimi czasy głównie wystawianej na ciężkie próby, przynajmniej póki nie przyjdzie boiskowa weryfikacja, nikt im nie odbierze.

Najnowsze

Francja

Polacy docenieni we Francji. Trójka w znakomitym gronie

Patryk Stec
1
Polacy docenieni we Francji. Trójka w znakomitym gronie

Weszło

Komentarze

29 komentarzy

Loading...