Reklama

Po jednym z najgroźniejszych etapów w historii TdF, Majka stracił szanse na sukces w wyścigu

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

09 lipca 2017, 19:09 • 3 min czytania 6 komentarzy

Kiedy faceci rozmawiają przy piwie o niebezpiecznych sportach, przeważnie wymieniają boks, rugby, futbol amerykański czy piłkę ręczną. Prawie nigdy w takim towarzystwie nie pada słowo kolarstwo, a to błąd. Dzisiejszy etap Tour de France pokazał, że uprawiana przez Michała Kwiatkowskiego i Rafała Majkę dyscyplina bywa cholernie ryzykowna. Niestety, w wyniku upadku zawodnik grupy Bora-Hansgrohe stracił w te niedzielne popołudnie jakiekolwiek szanse na to, by zająć w Wielkiej Pętli wysokie miejsce w klasyfikacji generalnej…

Po jednym z najgroźniejszych etapów w historii TdF, Majka stracił szanse na sukces w wyścigu

– Nie pamiętam etapu, w którym doszło do tylu dramatycznych kraks.

– W sensie na Tour de France?

– Nie, w ogóle nie mogę sobie przypomnieć, żebym na jakimkolwiek wyścigu widział taką rzeźnię.

To słowa Dariusza Baranowskiego, z którym rozmawialiśmy tuż po zakończeniu 9. odcinka. Były znakomity zawodnik i komentator Eurosportu nie przesadza – etap, który miał być królewskim, okazał się przede wszystkim pechowym. Już na samym początku rywalizacji, po krasie w peletonie, ucierpiał Manuele Mori. Po wywrotce 37-letni Włoch dosłownie wył z bólu, był to absolutnie straszny widok. Niestety potem nie było lepiej – w wyniku upadków z TdF pożegnali się wicelider imprezy Geraint Thomas oraz Richie Porte, jeden z największych faworytów Touru. Będący ostatnio w kapitalnej formie Australijczyk po zaliczeniu gleby naprawdę nie wyglądał dobrze:

Reklama

gettyimages_811290970_670

Z perspektywy polskiego kibica najgorsze jest to, że z roweru spadł też Majka. Polak na szczęście się nie połamał, ale obrażenia, które odniósł, uniemożliwiły mu dziś walkę z najlepszymi. Do zwycięzcy etapu Rigoberto Urana stracił 36 minut i 21 sekund, co oczywiście oznacza koniec marzeń o miejscu w piątce najlepszych kolarzy Wielkiej Pętli.

DETreWkXYAInsrC

Rafałowi trzeba oddać jedno: pokazał niesamowity hart ducha. Mimo że był potłuczony, dzielnie zaliczał kolejne podjazdy, radził sobie też z niebezpiecznymi zjazdami. Nasz kolarz jechał z trudnym do wytrzymania bólem przez około 100 km! W końcówce etapu pomógł mu… Michał Kwiatkowski, wcześniej wspaniale pracujący dla Chrisa Froome’a:

Reklama

– Tu są takie zjazdy, że człowiek bałby się po nich jechać nawet autem. Organizatorzy chyba nieco przesadzili – mówił w trakcie transmisji nieco wzburzony Tomasz Jaroński. A Baranowski dodaje:

– To nie jest dobry pomysł, żeby pierwszy etap górski od razu był tym najtrudniejszym. W peletonie panowała przed nim duża nerwowość, bo klasyfikacja była nadal sprawą otwartą. Moim zdaniem przydałyby się wcześniej ze dwa odcinki z metą na szczycie, które nieco ustaliłyby generalkę. Gdyby dopiero po nich kolarze jechali taki etap jak dziś, mieliby mniejsze ciśnienie, a co za tym idzie nie doszłoby do tylu kraks.

Jutro zawodnicy mają dzień wolny. W poniedziałek rano lub dziś wieczorem, po dokładnych badaniach i spotkaniach z lekarzami oraz fizjoterapeutami, zostanie podjęta decyzja, czy Majka dalej jedzie w TdF, czy też nie. Zdaniem Baranowskiego jeśli Polak będzie się czuł dobrze, nie powinien rezygnować:

– Rafał jest bardzo dobrze przygotowany, ma szansę wygrać któryś z górskich etapów. Mimo sporych strat w klasyfikacji generalnej jest o co walczyć, więc miejmy nadzieję, że będzie jechał dalej.

Liderem wyścigu pozostał Chris Froome, który starł się dziś z Fabio Aru. 32 km przed metą Brytyjczyk miał problemy ze swoim rowerem. Potrzebował nowego, co zasygnalizował ludziom ze Sky. Sprytny Włoch olał zasady fair play i ruszył w tym czasie co sił w płucach, by odjechać Brytyjczykowi. Froome zdołał go dogonić, a po jakimś czasie… zaatakował Aru:

Uff, tyle emocji, a za nami nawet nie połowa wyścigu! Umieramy z ciekawości, co będzie działo się dalej. Kolarze z czołówki nie wytrzymają w końcu nerwowo, zejdą z rowerów i chwycą się za bary? Majka zaliczy wspaniały come back i wygra czwarty etap Wielkiej Pętli w karierze? Michał Kwiatkowski zaprezentuje na jednym z odcinków równie spektakularną jazdę, co na MŚ w Ponferradzie, w efekcie czego przekroczy linię mety jako pierwszy? Jutro kupujemy zapasy chipsów i czekamy na kolejne emocje.

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

6 komentarzy

Loading...