Jerzy Janowicz po wygranym meczu pierwszej rundy Wimbledonu zachował się jak rozkapryszony gówniarz. Zaczął dyrygować dziennikarzami i próbował wyprosić z sali reportera, który Wimbledon po raz pierwszy opisywał, zanim on w ogóle się urodził. Kiedy się nie udało, nazwał go „mendą” Potem tłumaczył, wyjaśniał, generalnie – dłuższa historia. A dziś wyszedł na kort i zdemolował 16. w rankingu Lucasa Pouille’a. Nie czekamy z opisem meczu na konferencję, bo a nuż Jurek znów coś zmaluje, a szkoda by było zepsuć rewelacyjne wrażenie.

Wimbledon to specyficzny turniej, z wielu względów. Najważniejszy to oczywiście nawierzchnia. Niektórzy tenisiści, także ze ścisłej czołówki, na trawie po prostu nie potrafią i nie lubią grać. Stąd regularnie, co roku, możemy oglądać kilka niespodzianek na kortach przy Church Road. Żeby była jasność: Pouille do tego grona nie należy. Co więcej, 23-letni Francuz ze wszystkich Wielkich Szlemów najlepszy wynik wykręcił właśnie w Londynie. Rok temu dotarł do ćwierćfinału, pokonując po drodze między innymi Juana Martina Del Porto i Bernarda Tomicia.
Tym razem tego rezultatu nie poprawi i wcale nam z tego powodu nie jest przykro. W meczu z Janowiczem przegrał dwa pierwsze sety w tie-breakach. Najważniejszy wniosek: Polak wytrzymywał psychicznie, co przecież w jego przypadku bynajmniej nie jest regułą. W trzecim wszystko wyglądało podobnie do stanu 4:3 dla Francuza. Wtedy Janowicz na moment się zaciął i dał się przełamać. Pouille chwile później wygrał swoje podanie i całego seta.
Znacie Jurka – w takich sytuacjach zdarza mu się tracić panowanie nad sobą. Zaczynają się niepotrzebne nerwy, krzyki, szukanie winnych – inaczej mówiąc: prosta droga do porażki. A dziś? Pełen spokój, opanowanie i najlepsza możliwa odpowiedź: przełamanie na samym początku czwartej partii, potem kolejne i gładkie 6:1 w ostatnim, zdecydowanie najkrótszym secie. Aha, cały mecz zakończył asem serwisowym, tak żeby nie było żadnych wątpliwości. W całym meczu był o klasę lepszy od rywala, grał odważnie i agresywnie. Wygrał 20 z 23 punktów przy siatce, co o czymś świadczy.
Dla Janowicza to kolejne bardzo ważne zwycięstwo. Wimbledon to ostatni turniej, w którym mógł skorzystać z tak zwanego zamrożonego rankingu sprzed kontuzji. Obecnie na liście ATP zajmuje 141. miejsce, oznaczające konieczność gry w eliminacjach. Dobra gra w Londynie może pozwolić mu znacznie podskoczyć w notowaniach przed wrześniowym US Open.
Dwa wygrane mecze z groźnymi rywalami w przypadku Janowicza należy traktować jako niespodziankę. Dość powiedzieć, że to dopiero drugi w tym roku turniej z cyklu ATP, w którym zanotował dwa zwycięstwa. W ramach przygotowań do Wimbledonu Jurek grał na przykład w Eastbourne. Grał to zresztą za duże słowo – występ był beznadziejny, zakończony porażką w pierwszej rundzie kwalifikacji z 304. w rankingu Franko Skugorem! Co ciekawe, Chorwat wcale nie jest najniżej notowanym tegorocznym pogromcą Polaka: w kwalifikacjach w Monachium pokonał go Cedrik Marcel Stebe (340.), zaś porażek z rywalami z okolic setnego miejsca było tyle, że aż szkoda wymieniać. Ale z drugiej strony – były także zwycięstwa jak za najlepszych czasów – jak choćby w Stuttgarcie z Grigorem Dimitrovem (12.). Była także fura pecha w losowaniu, kiedy w US Open trafił w 1. rundzie na Novaka Djokovicia (urwał seta), a w Australian Open na Marina Cilicia (urwał dwa sety).
W Londynie wreszcie miał trochę szczęścia w losowaniu. W 3. rundzie także nie będzie bez szans. Podobnie, jak dziś, zagra z Francuzem. To już dobra wiadomość, bo akurat z tenisistami znad Sekwany od lat radzi sobie naprawdę przyzwoicie. W sobotę powalczy o czwartą rundę z Benoitem Pairem. 28-latek jest notowany w okolicach 50. miejsca, a 3. runda to jego najlepszy wynik na londyńskich kortach. Do tego roku panowie grali dwa razy, w obu meczach lepszy okazał się Polak. Trzy tygodnie temu górą w ćwierćfinale w Stuttgarcie był Francuz, który jednak potem w półfinale przegrał w dwóch setach z… Lucasem Pouillem.
Gdyby Janowicz zdołał się odwdzięczyć za porażkę z Niemiec, w 4. rundzie prawdopodobnie będzie na niego czekać inny rewanż – za półfinał Wimbledonu sprzed czterech lat z Andym Murrayem. Ale póki co to zbyt duże wybieganie w przyszłość. Jak wiadomo Jurek lubi solidnie pomieszać: dobry mecz, fatalny mecz, awantura na konferencji, genialny mecz, skandal na korcie, i tak dalej. Trudno zgadnąć, co pokaże następnym razem…
Gdyby u Janowicza głowa szła w parze z potencjałem jaki posiada to mielibyśmy pewnie tenisistę na pierwszą dziesiątkę rankingu. Niestety chyba jego choroba jest nieuleczalna.
Zgadzam się z Tobą.Jerzyk gra tenis totalny,tylko ta głowa,ale kto wie ,może z wiekiem.
Janowicz jest o tyle lepszy od większości dziennikarzy redaktorów i innych pismaków takich jak tutaj ,że jak wyrobił sobie zdanie na temat jednego to się go kurczowo trzyma a jestem święcie przekonany że ta menda nie wzięła się znikąd tylko faktycznie ten dziennikarz nią jest ( Większość to parszywe mendy przeinaczające wypowiedzi dla własnego zysku). Natomiast cała ta śmietanka jest pierwsza żeby krytykować jego zachowania pisać pierdoły itd ale jak zajdzie do cwiercfinalu to wszyscy usiądą i będą oglądać a później liczyć na wywiady i możliwość napisania artykułów o wspaniałej grze.
Treść usunięta
Świecie przekonany na jakiej podstawie ? Znasz sprawę ? Kurczowe trzymanie się własnego zdania jest wg ciebie zaletą ? Słyszałeś coś o oślim uporze ? Nie od dzisiaj wiadomo, że Janowicz ma nawalone pod czaszką i nie trzeba być psychiatrą żeby to widzieć. Pewnie uważasz że JJ to niesamowity twardziel pełen klasy, a takie gostki jak Federer, Nadal czy Djokvic to charakterologiczne pizdy bo nie zwyzywali dziennikarzy, nie drą sie co drugi mecz na sędziów i – o zgrozo – nie przypierdalają się ze ktoś gruby je hamburgera na trybunie co naszej gwiezdzie niesamowicie przeszkadzało. Dziennikarze mają się kurczowo trzymać swojego zdania jak Jerzy ? No może własnie tamten się trzymał twierdząc cały czas ze twój idol przez dłuższy okres daje dupy na korcie + prezentacje niezrównoważenia psychicznego.
A jak nie wiesz czemu został nazwane mendą to cie oświecę. Po kompromitacji Janowicza w którymś tam Pucharze Davisa doprawionej debilowatym cyrkiem na korcie oraz ”szopą” na konferencji ten dziennikarz miał czelność napisać, ze Janowicz nie jest godny reprezentowania Polski. Dalej jesteś święcie przekonany, ze dziennikarz to menda a obrazony chłopczyk JJ to hero ?
„A dziś wyszedł na kort i zdemolował 16. w rankingu Lucasa Pouille.”
„W całym meczu był o klasę lepszy od rywala”
No już bez przesady. Wygrał, był lepszy, ale jakie demolowanie i różnica klasy? Mecz był wyrównany, Janowicz po prostu wygrywał kluczowe piłki i bardzo dobrze serwował. Francuz za to nieco zawiódł, popełniał dużo podwójnych błędów i zawodził w najważniejszych momentach. Tylko tyle i aż tyle, bo Pouille to już zawodnik szerokiej światowej czołówki, zwycięstwo nad takim gościem to zawsze cenny skalp. Paire to półka niżej, poza tym nie lubi grać na trawie. Jak Janowicz zagra swój porządny tenis, to prawdopodobnie wygra. Taka dyspozycja jak dzisiaj powinna wystarczyć. Ale że jest nieobliczalny (Paire zresztą też), to daję klasyczne 50/50.
Treść usunięta
Pełna zgoda w tym, że JJ nikogo dzisiaj nie zdemolował. Ale nie zgodzę się z tym, że Francuz nie lubi grać na trawie. O zeszłorocznym ćwierćfinale już wspomniano, a ok 2 tygodni temu wygrał w Stuttgarcie z Feliciano Lopezem w finale. Więc na pewno nie jest on jakim trawiastym pariasem.
Ale ja napisałem, że Paire nie lubi grać na trawie, nie Pouille 🙂
ale w zasadzie co za różnica
Treść usunięta
Sorry 😀 Moje niedopatrzenie 😛