Reklama

Czysto piłkarsko? Wielka strata Legii i całej ligi

redakcja

Autor:redakcja

03 lipca 2017, 15:34 • 4 min czytania 42 komentarzy

– Jest silny, szybki, technicznie perfekcyjny. Po prostu za dobry. Dziś strzelił nam gola i robił co chciał. Nie potrafiliśmy go zatrzymać – laurka wystawiona Vadisowi przez Nenada Bjelicę tuż po porażce w Warszawie chyba najlepiej obrazuje piłkarza, który właśnie odchodzi z zespołu mistrzów Polski. Pożegnanie Belga to cios dla samej Legii, ale także dla całej ligi, bo ta traci swojego najlepszego piłkarza. Człowieka, który momentami wydawał się z zupełnie innego świata, a na jego grę patrzyło się z niekłamaną przyjemnością.

Czysto piłkarsko? Wielka strata Legii i całej ligi

Fenomen Vadisa polegał na fantastycznym połączeniu siły i techniki. To człowiek, z którym fizyczne starcia przegrywał w naszej lidze niemal każdy. A Belg wręcz do nich lgnął, perfekcyjnie czuł się w zwarciu. Widać to także w statystykach, bo w całym sezonie stoczył aż 613 pojedynków na ziemi (2. wynik w lidze), z czego z większości wychodził zwycięsko. Co więcej, on niejednokrotnie po prostu czekał na przeciwnika, pozwalając mu na siebie wpaść, przez co tylko się rozpędzał. W osłanianiu piłki był mistrzem, a przy tym miał naprawdę dobre odejście na pierwszych metrach, przez co świetnie czuł się w dryblingu. W minionych rozgrywkach wykonał aż 244 zwody (3. wynik w lidze), przy niebywałej wręcz skuteczności 72 procent.

Oprócz świetnych warunków fizycznych wielkim atutem Vadisa była też technika. Prawą nogą wiązał krawaty, ale i lewą potrafił zdziałać wiele (pamiętacie gola z Realem?). Jeżeli miał tylko odrobinę wolnej przestrzeni, kapitalnie rozrzucał piłki, przyspieszając tempo gry i rozrywając defensywę przeciwnika. Dość napisać, że kompletnie zdeklasował konkurencję pod względem kluczowych podań, czyli takich, po których partner miał dobrą okazję do zdobycia gola. W całym sezonie ligowym zaliczył 93 takie zagrania, co u nas było wynikiem po prostu z innej planety. Dość napisać, że tylko ośmiu innych piłkarzy w lidze podjęło więcej samych prób zagrania takich piłek…

Jego mocną stroną była też psychika, bo Belg najjaśniej błyszczał w najważniejszych meczach. W pamięci kibiców na długo pozostanie, jak ogrywał Toniego Kroosa czy dominował nad Williamem Carvalho, któremu przy okazji załatwił przedterminowy zjazd do bazy. W Polsce, tak jak cała Legia, świetnie wyglądał w meczach z czołówką, co idealnie podsumował cytowany na wstępie Bjelica. Od początku października, kiedy Vadis wskoczył na swój najwyższy poziom, tak naprawdę powstrzymał go tylko Jacek Góralski.

Vadis biegał po naszych boiskach ledwie kilka miesięcy. Przyjechał kompletnie nieprzygotowany i przez pierwsze tygodnie ciężko się na niego patrzyło, a dopiero od października i współpracy z Jackiem Magierą zaczął pokazywać pełnię możliwości. Jesienią cieszył kibiców swoją grą mniej więcej przez trzy miesiące, a wiosną przez cztery. I był to wystarczający czas, by zaczęło padać pytanie – czy to najlepszy obcokrajowiec w historii naszej ligi.

Reklama

Ale też, jak wielu wielkich piłkarzy, Vadis miał trudny charakter. Szybko zorientował się, że jest tu najlepszy, więc szybko zaczęło się machanie rękami na boisku i irytowanie na kolegów. W szatni też różnie bywało, a dosyć wymowne były pomeczowe wypowiedzi legionistów, którzy nigdy nie chcieli wprost chwalić samego Belga, a zawsze twierdzili, że wygrywa cała drużyna. Vadis miewał też swoje odpały, a tylko cześć widoczna była na boisku – na przykład kiedy kazał się odpierdolić sędziemu Stefańskiemu i pociągnął go z bara, lub kiedy sieknął łokciem prowokującego go przez cały mecz Góralskiego. Próbkę swojego charakteru pokazywał też w gabinetach prezesów, gdzie ostro targował się w swoich sprawach, czy to zimą, czy w ostatnich dniach. I ostatecznie postawił na swoim.

Odejście Vadia – z czysto sportowego punktu widzenia – to dla Legii olbrzymia strata. Ale też ciężko przewidywać długofalowe skutki tego transferu, bo ważne jest, jak teraz zareagują inni piłkarze, i jak zareaguje Dariusz Mioduski. Piłkarze Legii, tracąc lidera i człowieka, który stawiał swój stempel niemal na każdej akcji, będą musieli wziąć więcej odpowiedzialności na swoje barki i mogą (muszą?) się przy tym dodatkowo rozwinąć. Natomiast prezes warszawian ma teraz okrągłą sumę, którą może przeznaczyć na następców. Legia już teraz zarobi bowiem na Vadisie 3,5 miliona euro, a w budżecie zwolni się też miejsce na bardzo wysoką pensję.

Tak czy inaczej, Vadis Odjidja-Ofoe prezentował jakość, którą trudno będzie uzyskać nawet przy takim komforcie finansowym. Nie ulega też wątpliwości, że najbliższe tygodnie przy Łazienkowskiej zapowiadają się naprawdę interesująco.

Fot. FotoPyK
Statystyki: InStat Poland

Najnowsze

Komentarze

42 komentarzy

Loading...