Kolejka w powiatowym pośredniaku. Perspektywa otrzymywania co miesiąc kuroniówki, ekwilibrystyki przy płaceniu rachunków, do tego przegląd przepisów z kartofli, względnie VIFON sponsorujący lwią część obiadów. Taki los zagląda właśnie w oczy bezrobotnym – Zlatanowi, Pepe czy Adrianowi Mierzejewskiemu.
ZLATAN IBRAHIMOVIĆ
Finał Ligi Europy. Manchester United Zlatana Ibrahimovicia gra z byłą drużyną Zlatana na byłym stadionie Zlatana, pod którym stoi statua Zlatana. Sam Zlatan jednak zamiast występować w meczu, który bardziej przypomina jego memoriał niż normalne spotkanie, siedzi na trybunach. Wyłączyła go kontuzja, a oczywiście jak wszystko co związane z Zlatanem, nawet urazu doznał w sposób… efektowny. Przewrotnie efektowny, ale efektowny, bo czegoś takiego świat nie widział.
Zlatan jesienią skończy 36 lat. To wiek, w którym wielu zjeżdża już do bazy, ale on? Nie ma na to najmniejszych szans. Upływ czasu go najwyraźniej nie dotyczy. Zeszły sezon w Premier League – siedemnaście goli i pięć asyst. Gdyby był angielskim nastolatkiem właśnie kosztowałby równy miliard funtów. Tak drogo nikt za niego nie wyłoży, ale przewidujemy, że Ibra przyszłej wiosny będzie czarował w Champions League i wcale nie mamy na myśli Widzewa Wojciecha Stawowego.
Ew. fucha w pośredniaku jak nie wyjdzie w piłce: gwiazda filmów kung-fu.
PEPE
Są tacy piłkarze, którym nie robi różnicy czy grają na prawej, czy na lewej stronie, czy mają strzelać z rzutu wolnego, z bliska, czy okiwać zawodnika zakładając siatkę czy robiąc elastico. Pepe jest podobny – nie robi mu różnicy czy wybije piłkę czy kolano rywalowi, czy zatrzyma akcję czy krążenie w nodze przeciwnika.
A tak poważnie, czy to się komuś podoba czy nie, Pepe przez dekadę w Realu wyrobił sobie markę jednego z najlepszych defensorów swojego pokolenia. Sorry, taki mamy klimat, takie mamy czasy, elegancja Nesty i Maldiniego jest na wymarciu, dzisiaj liczą się efekty. Pepe odnalazł się w takich warunkach jak ryba w wodzie – wiedział kiedy podpuścić, wiedział kiedy skrobnąć po achillesie, ale też zmuszony do ostateczności potrafił dobrze bronić w obrębie regulaminu gry w piłkę nożną. Ostatnie lata to zresztą w jego wykonaniu totalny spokój – rolę tego brzydkiego i złego coraz częściej przejmował Sergio Ramos, Portugalczykowi pozostawiając eleganckie odbiory i szeroki, niewinny uśmiech.
34 lata jak na stopera to jeszcze nie emerytura, choć prawda, że ostatnio kontuzje zamieniły frontowego żołnierza Królewskich w rezerwistę. Niemniej jeśli potwierdzi się zainteresowanie PSG, wcale się nie zdziwimy.
Ew. fucha w pośredniaku jak nie wyjdzie w piłce: jako mistrz prowokacji być może sprawdziłby się gdzieś w polskiej polityce tudzież agenturze, ale naszym zdaniem powinien wreszcie wyluzować i zostać ochroniarzem na dyskotece.
DANI ALVES
Sześć owocnych lat w Sevilli. Osiem owocnych lat w Barcelonie. Sto meczów dla Canarinhos. Rekordowy jeśli chodzi o liczbę strzelonych bramek sezon w Juve. Dani Alves to fenomen, który nie zwalnia tempa, wciąż ma apetyt na najważniejsze trofea i musi minąć chyba jeszcze co najmniej dziesięć lat, by trafił na testy do Korony.
34 lata na karku nie grają tu roli. Alves cały rok udowadniał, że nie stracił swoich walorów. Nic dziwnego, że zainteresowanie wyrażają kluby z najwyższej półki i bardzo możliwe, że Dani teraz spróbuje chleba rodem z Premier League – blisko zakontraktowania go jest Manchester City.
Ew. fucha w pośredniaku jak nie wyjdzie w piłce: Sześć razy wygrał La Liga. Pięć razy Copa del Rey. Trzy razy Champions League, dwa razy UEFA Cup, cztery razy Supercopa de Espana, trzy razy FIFA Club World Cup, do tego dublet w Italii, Copa America, dwa Puchary Konfederacji, MVP UEFA Cup, UEFA Team of the Year czterokrotnie i wiele, wiele innych. Choć Dani Alves nie ma w swojej kolekcji świętego graala futbolu, a więc Pucharu Ekstraklasy, tak mimo wszystko mógłby robić jako kustosz muzeum własnych trofeów.
ALESSIO CERCI
O niektórych ludziach mówi się, że mają łeb jak sklep. Cerci jest jednym z nich, problem polega na tym, że to sklep z mapami Grudziądza ulokowany na przedmieściach Barcelony. We Włoszech Alessio zapracował na łatkę gościa, któremu profesura nie grozi, złapany przez policję dopytywał policjantów “czy wiecie kim ja jestem”, a Maserati parkował gdzie mu się podoba. Opinia jest prosta: gdyby nie Giampiero Ventura, który uratował jego karierę, Cerci dzisiaj byłby mistrzem w robieniu hamburgerów bądź sprzedawaniu używanych części Alfy Romeo.
Tego lata być może będzie miał okazję ponownie spróbować sił w tych branżach, bo jego kariera nie tyle stoi w miejscu, co zapuściła korzenie w bagno. Za trzy tygodnie skończy dopiero trzydziestkę, czyli przy lepszych wyborach mógłby właśnie być u szczytu możliwości, tymczasem opuszcza Atletico z łatką transferu na poziomie Ouadjy do Wisły Kraków.
Sezon 14/15: w glorii chwały przybywa do Madrytu. Rozgrywa kilka beznadziejnych meczów i zostaje wypożyczony do – na oko – bijącego się o utrzymanie AC Milanu.
Sezon 15/16: Cerci najpierw wypożyczony do bijącego się o złotą szarfę mistrza środka tabeli Milanu, ale tu zawodzi więc idzie do Genoi, gdzie… Gdzie też zawodzi.
Sezon 16/17: 43 minuty przez cały sezon. Jego podstawowym zestawem na mecze były nie korki, a torba ze słonecznikiem.
Maks co może z niego być, to jakiś słaby klub Serie A, który spróbuje odbudować Cerciego.
Ew. fucha w pośredniaku jak nie wyjdzie w piłce: Cerci wciąż może pozostać w branży nie będąc piłkarzem. Pamiętając jego spuściznę dla świata, a więc formę na treningach Atletico, może robić za mur na zajęciach młodych adeptów futbolu.
HOLGER BADSTUBER
Dwudziestoośmioletni stoper, mający ponad trzydzieści meczów w reprezentacji Niemiec i sukcesy z Bayernem. Jak na defensora niemal osesek, CV – porażające. Co się stało, że jest bez pracy?
Kontuzje, kontuzje i jeszcze raz słabsza forma, która może mieć jakieś źródło w licznych kontuzjach. Badstuber to wciąż łakomy kąsek, ale też transakcja obarczona wysokim ryzykiem, bo możesz dać tłustą pensję nie piłkarzowi, a pacjentowi. Jeśli chodzi o grę, to ostatnio był zwyczajnie swoim cieniem. Niemniej słabsze kluby Premier League i tureccy giganci podobno mają na Niemca chrapkę.
Ew. fucha w pośredniaku jak nie wyjdzie w piłce: fantom do pierwszej pomocy.
JESUS NAVAS
Trzy sezony w tak mocnej drużynie jak Manchester City. Grubo ponad sto meczów w Premier League w roli skrzydłowego, czyli generalnie niemal cały czas biegasz blisko bramki rywala. Liczba goli?
Zero.
Łącznie trzy ostatnie sezony Navasa to 133 mecze i dwa gole.
Nie twierdzimy, że każdy skrzydłowy musi być bombardierem, ale są jakieś granice. Przecież on grał w drużynie, która dominuje w 90% meczów, a nie w LZS-ie Chrząstawa. Gdzie podział się zawodnik, który w sezonie 09/10 do trzynastu asyst dorzucał dziesięć goli?
Navas, rocznik 85′, pewnie po prostu wróci do Sevilli.
Ew. fucha w pośredniaku jak nie wyjdzie w piłce: z taką karierą snajpera może zostać laureatem pokojowej nagrody Nobla. Etatowym.
ADRIAN MIERZEJEWSKI
Były reprezentant Polski zarobił w ostatnich latach wszystkie pieniądze świata. Teraz stoi przed dylematem: grać dalej w piłkę, kupić sobie Denver Broncos, a może przejąć Gazprom? Dylematy, dylematy.
Najbliżej mu będzie pewnie do ligi tureckiej, którą opuszczał na wysokiej stopie. Ostatnich sezonów też nie stracił, bo choć rozgrywki w Emiratach i Arabii Saudyjskiej to może nie jest Champions League, tak robił tam to, co do niego należało – był jednym z najlepszych. Trzeci krzyżyk na karku, ale przecież Mierzej to dycha, a nie biegacz przełajowy.
Ew. fucha w pośredniaku jak nie wyjdzie w piłce: Mierzej może po prostu zostać szejkiem Olsztyna.