Cóż lepszego w życiu kibica, niż derby? Derby, które rozpalają do białości całe miasto, które intrygują innych, które zawsze mają stawkę, choćby i w piątej lidze, choćby i w meczu o pietruszkę, choćby i spadek obu drużyn był już przyklepany? Dla wielu ultrasów wybaczalne jest przegranie każdego meczu, jeśli tylko derby zostały wygrane.
Wszyscy znamy rzymskie Derby della Capitale, derby Madrytu, Manchesteru, Belgradu, Lizbony, sami w Polsce też mamy sporo intrygujących par. W tym artykule skupiliśmy się na nieoczywistych kierunkach derbowych, które mają wyjątkową atmosferę, temperaturę, a nie są tak znane. Zapraszamy.
DERBY BELFASTU. LINFIELD – GLENTORAN
Irlandia Północna. Ojczyzna wielu lokacji „Gry o tron” i samobójczego podania Żewłakowa do Boruca. Piłkarsko… szymkowiakowy szacuneczek za poprzednie Euro, ale ich liga to poziom tylko ciut wyższy od parafialnych rozgrywek gminy Brąszewice.
Co nie zmienia faktu, że Irlandczycy z Północy kochają futbol i przynajmniej jeden ligowy mecz w sezonie jest w stanie porwać cały kraj. Podczas gdy średnia frekwencji w Danske Bank Premiership oscyluje wokół tysiąca widzów, tak derby Linfield – Glentoran, czyli mecze dwóch najpopularniejszych i najbardziej utytułowanych klubów kraju, potrafią zagonić na The Oval bądź Windsor Park ponad dziesięć tysięcy ludzi. O tradycji tego starcia niech powie fakt, że ZAWSZE rozgrywane są w Boxing Day.
Krajowe mistrzostwa? 52 Linfield, 23 Glentoran. Oba kluby są protestanckie, w obu znajdziemy fanów Glasgow Rangers (szczególnie Linfield jest bliską zgodą). W Glentoran natomiast jeden mecz zagrał George Best – na stare lata, by uświetnić klubową rocznicę, ale jednak. Był podobno też za młodu na meczu Glens, zabrał go tu dziadek, ale Best odpuścił Glentoran uznając, że to za mały klub.
Glentoran – Linfield to dowód, że nie potrzeba takich podziałów jak w Old Firm Derby, gdzie jedna strona to katolicy, druga protestanci. Tutaj mamy dwa zespoły, które kibiców rekrutują z podobnej grupy społecznej i właśnie to dodaje kontekstów, bowiem jest to walka o prymat własnego podwórka, rozumianego w bardzo szerokim kontekście. Na meczach wielokrotnie dochodziło do dantejskich scen: najgorzej było w 1983 po meczu na Windsor Park obie grupy kibicowskie przeniosły bój na ulice. Całym miastem wstrząsnęły zamieszki. Tutaj z kolei wydarzenia stosunkowo niedawne, tzw. Morgan Day:
DERBY KALKUTY. MOHUN BAGAN – EAST BENGAL
Ale jak to – zapytacie. Przecież Indie to piłkarska pustynia! Spalona ziemia! Bardzo dobrze, że ktoś próbuje zbudować tam coś fajnego! Pustynia mówicie? Cóż, każdy ze 131.000 widzów, którzy w 1997 oglądali z trybun Salt Lake Stadium derby Kalkuty pomiędzy Mohun Bagan i East Bengal, mógłby się nie zgodzić. Padł wtedy rekord Indii jeśli chodzi o frekwencję na wydarzeniu sportowym. Piłkarski mecz ligowy schował do kieszeni między innymi finał mistrzostw świata w hołubionym tam krykiecie.
To nie pustynia, to żyzny, tylko zapuszczony grunt. Rzadko przychodzi zgodzić się z Blatterem, ale trafnie nazwał Indie śpiącym gigantem, ogromnym (1.2 miliarda potencjalnych „konsumentów” piłkarskich) niezagospodarowanym rynkiem piłkarskim, także pod względem ekonomicznym. Poza tym futbol ma tam historię dłuższą, niż w wielu krajach europejskich. Jeśli chodzi o popularność przegrywa tylko z krykietem (choć często jest to miłość tylko do zagranicznych rozgrywek, szczególnie Premier League), ale i to wyłącznie w skali całego kraju, bo są takie rejony, gdzie piłka to sport numer jeden. Takim jest East Bengal, którego stolicą Kalkuta.
Stamtad pochodzi Mohun Bagan, założone jeszcze w XIX wieku. To oni są autorami jednego z największych zwycięstw w historii tutejszej piłki, meczu, który zyskał wymiar polityczny. IFA Shield to prestiżowy puchar, założony w 1893 przez Anglików. Jak łatwo się domyślić, to zespoły złożone z europejczyków notorycznie go wygrywały. Jakiż wymiar musiało mieć dla tutejszej społeczności, że po IFA Shield sięgnął zespół hinduski! A dokładnie tak stało się w 1911 roku. Wielkie zwycięstwo po pokonaniu w finale żołnierzy z New Yorkshire Regiment.
Pomnik dla drużyny, która ograła New Yorkshire Regiment
Derby Kalkuty to zawsze wydarzenie, które przyciąga od 50.000 do 70.000 widzów. Mohun Bagan to bodaj najpopularniejszy klub piłkarski w Indiach, z sympatiami kibicowskimi przekazywanymi z pokolenia na pokolenie. Mający, by tak rzec, umocowane społeczne w mieście, pełniący tu swoją rolę. To najstarszy klub w kraju.
East Bengal powstało w 1920 w wyniku… rozłamu w Mohun Bagan. Gdy wyrzucono bocznego obrońcę Sailesha Bose, wiceprezydent klubu, bogaty fabrykan Suresh Chandra Chaudhuri zawinął się z klubu i założył własny.
Ten mecz nawet hinduski futbol potrafi pozbawić piknikowej atmosfery. Po porażce 0:5 piłkarze Mohun Bagan musieli ukrywać się całą noc na pływającej po Gangesie łodzi, by żaden z rozsierdzonych kibiców ich nie dopadł.
DERBY MOSTARU. ZRIJNSKI – VELEZ
Bośnia i Hercegowina, czyli tygiel kulturowo-narodowy jakich mało. Jego obrazem sytuacja w Mostarze, geograficznie rozpiętym przez rzekę Neretwę. Na zachodnim brzegu rzeki dominują katoliccy Chorwaci, na wschodnim bośniaccy muzułmanie.
To jedna z najbardziej upolitycznionych rywalizacji derbowych świata. W stosunkowo niewielkim miasteczku ścierają się dwa światy. „Zrinjski” pochodzi od nazwiska chorwackiego arystokraty, który zginął broniąc swojego kraju przed muzułmańskim najazdem sułtana Sulejmana. U progu I wojny światowej zakazano działalności klubu. Dobrze prosperował podczas II wojny światowej, kiedy w 1941 powstało faszystowskie państwo chorwackie. Gdy nastała komuna, klub zdelegalizowano na… 47 lat. Wrócił dopiero w 1992, podczas wojny na Bałkanach, gdy Bośnia i Hercegowina stały się niepodległym państwem. Przez kolejne lata w tym kraju funkcjonowały dwie ligi: Zrijnski grał w tej skupiającej kluby chorwackie. Dopiero w 2000 połączono bośniackie i chorwackie rozgrywki, wtedy powróciły derby z Velez.
Velez powstawał jako klub otwarcie komunistyczny, na kontrze do monarchistycznego Zrijnski. W 1929, gdy tym rejonem rządził Aleksandar Karadjordjević, który próbował stworzyć królestwo Chorwatów, Serbów i Słoweńców, a zdusić komunę w zarodku, Velez został zdelegalizowany. Velez wrócił na scenę, gdy Karadjordjević zginął w zamachu w Marsylii. Podczas II wojny piłkarze Zrijnski i Velez dosłownie wspierali dwie różne strony frontu. Czasy komuny to ze zrozumiałych przyczyn złoty okres dla Velez: grali nawet w mocnej, najwyższej lidze Jugosławii. Do dziś na meczach tego klubu zawsze obecne są flagi z Che Guevarą i symbole komunistyczne, ale prawda jest taka, że tożsamość klubu się zmieniła – dziś przede wszystkim fani to muzułmanie. Ideologię wyparł konflikt kulturowo-religijny.
DERBY CASABLANKI. WYDAD – RAJA
Jak w każdym derbowym mieście – dzieli ich wszystko. Barwy, czerwień kontrastująca z zielenią. Polityka i status społeczny kibiców – Raja tradycyjnie reprezentuje klasę robotniczą, Wydad to zaś marokańska klasa średnia. Do tego naturalnie historyczne zaszłości: z tej najnowszej historii jak na przykład losy tytułu w 2010 roku, gdy Wydad finiszował o dwa punkty nad lokalnym rywalem, ale i tej starszej, bo oba kluby na dobrą sprawę zakładał… ten sam człowiek. Biorąc pod uwagę, że ponad 1/3 (24 z 60) sezonów ligi marokańskiej kończyła się zwycięstwem któregoś z klubów Casablanki – mamy obraz na podział piłkarskich sił w całym kraju. A jednocześnie na rangę ich spotkań rozgrywanych na wspólnym Stade Mohamed V, 70-tysięczniku, który poza dwoma zwaśnionymi klubami gości jeszcze mecze reprezentacji.
Decyzją służb przez dwa lata derbowego mecze między Wydadem a Rają rozgrywane były w Rabacie, 80 kilometrów od niemal 4-milionowej aglomeracji największego portowego miasta. Przyczyna była jasna: agresja, nad którą nie potrafili zapanować nawet specjalnie mobilizowani na derbowe mecze weterani policyjni pamiętający najgorętsze manifestacje uliczne w Maroku. Stopień nienawiści znacznie wzrósł w XXI wieku, niestety – jak przyznają sami marokańscy kibice, także pod wpływem europejskich wzorców. Podobnie jak przy tworzeniu się klubów, tak i podczas formowania się zorganizowanych grup na trybunach, Maroko musiało budować swoją tożsamość na zagranicznych przykładach. Miało to pozytywne konsekwencje – jak na przykład fantastyczne kartoniady, z których słyną „Winners’05”, ultrasi Wydad, ale i tragiczne efekty. W 2007 roku na przykład w wyniku potężnej batalii na trybunach zginął 17-letni Hamza Eddali.
To, co jest największą siła marokańskiego futbolu jest więc też jego największym przekleństwem. Pasja i nacjonalizm, na których wyrosły Wydad i Raja, wciąż mają się świetnie, jednak z braku jasno określonego wroga-okupanta, z którym można walczyć, choćby i sportowo – waleczni Marokańczycy skaczą do gardeł swoim rodakom. Żywiołowość i temperament, które dają tak fantastyczne obrazki, jak wrzący od dopingu i opraw 70-tysięcznik, prowadza jednocześnie do fatalnych w skutkach batalii na ulicach miast.
DERBY KAIRU. ZAMALEK – AL AHLY
Tamtejsze El Clasico. Mecz, który skupia pięćdziesiąt milionów widzów, jest gigantycznym wydarzeniem w całej Afryce Półnoocnej i i na Bliskim Wschodzie. Korzenie tych derbów idą głęboko w politykę.
Zamalek pierwotnie nazywał się Al Mukhatalat, co oznacza w luźnym tłumaczeniu „wymieszani”, a oznaczał drużynę Egipcjan i Europejczyków grających wspólnie. Al Ahly to „narodowy”. Z jednej strony więc ci, którzy reprezentowali rosnący nacjonalizm, a z drugiej ci, którzym odpowiadały bliskie związki z Europą. Dość powiedzieć, że król Farouk był zagorzałym kibicem Al Mukhatalat, a kiedy został strącony z tronu, Al Ahly błyskawicznie umieściło za klubowego prezydenta generała Nassera, który właśnie przejął władzę.
Rojaliści kontra nacjonaliści? Mniej więcej, choć oczywiście z każdą dekadą zmieniało się tło. To też jedne z najbardziej utytułowanych klubów kontynentu – Al Ahly wygrywały afrykańską Champions League osiem razy, Zamalek pięć razy. Zdecydowanie to też jedne… z najniebezpieczniejszych, najkrwawszych piłkarskich starć. Na meczu potrafi się zjawić blisko sto tysięcy ludzi, więc jakakolwiek iskra może doprowadzić do tragedii. W latach siedemdziesiątych po meczu zaczęły latać koktajle Mołotowa – zawieszono wtedy granie derbów na rok.
Jak napięta sytuacja panuje tam obecnie, szeroko pisaliśmy TU.
DERBY MONTEVIDEO. PENAROL – NACIONAL
Światowa stolica derbów – Montevideo. Z szesnastu drużyn, które grają w urugwajskiej Ekstraklasie, trzynaście mieści się w stolicy. Ale Boston River, Cerro, Danubio, Defensor Sporting, Fenix, El Tanque Sisley, Juventud, Liverpool, Wanderers, Racing, Rampla Junior’s, River Plate to tylko przystawki do rywalizacji dwóch gigantów – Nacionalu i Penarolu. Penarol: 48 mistrzostw kraju, 41 wicemistrzostw. Nacional: 46 wygranych, 42 wicemistrzostwa. Urugwajskie SuperClasico grano już 511 razy – 174 razy wygrywał Nacional, 167 padał remis, 184 razy wygrywał Penarol.
To ciągnąca się ponad sto lat historia rywalizacji, bynajmniej nie tylko boiskowej. W 2011 Penarol pobił rekord świata jeśli chodzi o długość flagi – ultrasi stworzyli taką, która miała 309 metrów. Dwa lata później Nacional przebił ich sześćsetmetrową. Historycznie, Penarol to jeden z wielu klubów, który założyli europejscy imigranci, natomiast Nacional szczyci się tym, że jest pierwszym południowoamerykańskim klubem, który założyli wyłącznie miejscowi.
To w meczu tych dwóch drużyn miał miejsce jeden z największych absurdów w historii futbolu. W finale urugwajskiego pucharu 1933, medyk Nacionalu zostawił tuż przy słupku rywali torbę lekarską. Zapomniał jej wziąć, poszedł strzał Penarolu, piłka odbiła się od torby, wpadła do siatki. Za protesty dwóch graczy Nacionalu wyleciało z boiska. Nacional i tak dociągnął w ósemkę (!) remis i mecz powtarzano.
Gorzej, że częściej dochodzi do sytuacji raczej z dramatu niż komedii. W 2000 miała miejsce taka draka, że dziewięciu zawodników trafiło do więzienia. W 2014 czterech wyrzucono, dziewięciu trafiło do aresztu, a siedemnastu zawieszono.
To był mecz towarzyski.
DERBY TEHERANU. ESTEGHLAL – PERSEPOLIS
Stadion Azadi może pomieścić 95 tysięcy widzów. Na derbach Teheranu nigdy nie będzie wolnego miejsca. To kolejne derby, które mają podłoże polityczne, a tutaj to tym istotniejsze, że chodzi o radykalnie odmienne filozofie.
Esteghlal aż do rewolucji z 1979 nazywał się Taj, co oznacza „korona”. To była innymi słowy drużyna szacha. Gdy nastąpił przewrót, wyczuto pismo nosem i zmieniono nazwę z – nazwijmy rzeczy po imieniu – nagle skrajnie niebezpieczną, na Esteghlal, co oznacza „niepodległość”. Persepolis uchodził za klub, który wspiera rewolucję Chomeiniego. W Teheranie mieszka piętnaście milionów ludzi, a futbol jest najpopularniejszym sportem. Ale w całym Iranie to dwa najpopularniejsze kluby, każdy jest albo bardziej za Persepolis, albo za Esteghlal. Dodatjmy do ttego koniecznie fanatyczny styl kibicowania i mamy kocioł, który może wybucnąć.
Na meczach nie mają szans pojawić się kobiety. Frekwencyjny rekord padł w 1983, kiedy na stadionie pojawiło się 125 tysięcy ludzi, a wkrótce zrobili gigantyczne pitch invasion. W 1995 i 2000 zamieszki przeniosły się na miasto, niszczono sklepy, przewracano autobusy, a policja aresztowała nawet piłkarzy. Przez całe lata nie mogli tych meczów sędziować irańscy arbitrzy, bo tak rzekomo kręcili w jedną bądź drugą stronę.
***
Oczywiście ten artykuł tematu w żaden sposób nie wyczerpuje. Prawie każde większe miasto ma swoje barwne derby, którym im bardziej sie przyglądasz, tym nabierają barw.