Dalecy jesteśmy od napisania, że Kamil Biliński to rewelacja sezonu. Nie przejdzie nam jednak przez klawiaturę też to, że zaliczył zły sezon i że nie pociągnął Śląska Wrocław w kluczowym momencie rozgrywek. Dlatego dziwne wydało nam się to, że klub nie potrafił się dogadać z zawodnikiem, który deklarował chęć pozostania we Wrocławiu na dłużej. Co stanęło na przeszkodzie? Pytamy samego zainteresowanego.

Gadaliśmy chwilę tuż po tym jak wyszła informacja o nieprzedłużeniu twojego kontraktu ze Śląskiem i biła wtedy od ciebie taka pewność siebie, że to nie ty w tej całej sytuacji jesteś przegrany. I faktycznie – bez problemu znalazłeś sobie nowy klub.
W ostatnich tygodniach miałem naprawdę duże urwanie głowy przez oferty. Wiele osób może w to nie wierzyć, ale było ich naprawdę sporo. Najbliżej było mi do Beitaru Jerozolima. Tak naprawdę byłem już zdecydowany by jechać do Izraela i zrobić przegląd, jak to wygląda na miejscu.
Beitar – dość mocna egzotyka.
Czwarty zespół ligi izraelskiej, który gra w eliminacjach Ligi Europy i to mnie przekonywało. Byłem mocno zainteresowany tą ofertą i chciałem iść w tę stronę. Miałem też ofertę z jednego klubu rumuńskiego grającego także w Lidze Europy, ale Beitar ją przebijał. Zbierałem dużo informacji na temat Beitaru i nie wiedziałem, co robić. Biłem się z myślami bardzo długo. W podjęciu decyzji pomogła mi Wisła Płock, która pojawiła się dość nagle i dość niedawno. Była na tyle konkretna, że szybko się dogadaliśmy. Powiedzieliśmy sobie z rodziną, że są w życiu rzeczy ważne i ważniejsze, dlatego zostaniemy w Polsce. Czasem trzeba coś stracić, żeby coś innego zyskać. Było naprawdę duże zainteresowanie trenera, prezesa, klubu – to nas też przekonało.
11 bramek i 4 asysty to jak na napastnika Śląska Wrocław dobry czy zły wynik?
Z przekroju całego sezonu i mojej perspektywy – bardzo dobry. Szczególnie biorąc pod uwagę, jaką miałem pozycję w zespole. W wielu momentach nie grałem, trenerzy mieli w trakcie sezonu inne koncepcje co do mojej osoby. Zawsze wierzyłem w siebie i wiem na co mnie stać. Kiedy mam czystą głowę i zaufanie – zawsze jestem w stanie strzelić dwucyfrową liczbę bramek.
Bilans masz niezły, więc sportowo się obroniłeś. Jesteś wychowankiem Śląska, utożsamiasz się z Wrocławiem – wydaje się, że na takich jak ty powinno się budować klub.
Śląsk chciał ze mną przedłużyć kontrakt, ale po pierwszej ofercie wiedziałem, że absolutnie nie jestem pierwszą opcja i że być może bez względu na moje starania i tak spędzę większość czasu na ławce rezerwowych, co mnie nie interesuje. Chcę czuć, że ktos faktycznie na mnie stawia i że jestem mu potrzebny. Nie chodziło o aspekt finansowy. Wielokrotnie dochodziły mnie słuchy, że Biliński zwariował i poleciał na pieniądze, bo strzelił kilka bramek i nagle chciał niewiadomo ile. Prawda jest taka, że chodziło o zasady i szacunek w stosunku do mnie. Z mojej perspektywy nie wyglądało to na prawdziwe negocjacje. „Bierzesz to albo nie i tyle”. Pojawiły się informacje, że niby miałem bardzo duży kontrakt i klub mi chciał go tylko trochę obniżyć, a ja zwariowałem i powiedziałem, że nie. Absolutnie tak nie było. Klub chciał mi urwać sporo z poprzedniej umowy. Chciał mi dać kontrakt 1+1, ale z różnymi haczykami. Nie mogło to tak wyglądać. Mówiłem wprost: potrzebuję stabilizacji, chciałem we Wrocławiu już osiąść na dłużej. Ktoś powie: no tak, ale podpisałeś kontrakt w Płocku na podobnych warunkach bo też masz 1+1. Ale to 1+1 jest zupełnie inne.
Na czym polega różnica?
Są tam kruczki, które się różnią. Przede wszystkim czuję, że przychodzę do Wisły po to, by być kimś ważnym. Nie czułem bym we Wrocławiu miał stanowić o sile zespołu.
Czemu ten Śląsk cię tak właściwie nie chciał? Zawsze ci było tam pod górkę, niby miałeś wahania formy, ale koniec końców się wybroniłeś.
Tak naprawdę nie wiem. Jak powiedziałeś – wybroniłem się. Wiele osób krytykowało moją postawę, a ja w końcówce sezonu wziąłem wszystko na swoje barki i pociągnąłem z chłopakami ten zespół do utrzymania, do widowiskowych spotkań, zwycięstw. Jeżeli te ostatnie mecze były moimi ostatnimi we Wrocławiu i już nigdy tam nie zagram, to pożegnałem się z klubem w jak najlepszy sposób. I z tego powodu bardzo się cieszę.
JB
Fot. FotoPyK
„widowiskowych spotkań” – hahaha
kurde sorry, ale bzdury opowiada. Fajnie się na koniec odblokował i dał dużo do utrzymania Śląska, ale podsumowując grę to dwa sezony we Wrocławiu wyglądały bardzo blado. Z tych 11 goli w 32 meczach, 6 strzelił w ostatnich 5 kolejkach. Czyli wcześniej w 27 meczach miał goli 6. Jest to wynik mocno średni. A to i tak był niezły wynik w porównaniu z poprzednim sezonem: 5 goli 31 meczach. Co daje nam 15 bramek w 63 meczach. Średnia poniżej 0,25 bramki na mecz. A tak jak mówię również jeśli chodzi o samą grę to wirtuozem nie jest.
A tutaj są głosy jakby Śląsk za darmo oddawał Milika.
Radziłbym spojrzeć na czas, który przebywał na boisku w tym sezonie Biliński, patrząc to co ile minut ktoś strzelał bramkę, Biliński to czołówka polskiej ligi. Wziąłem pod uwagę tylko tych, którzy zdobyli minimum te 10 bramek w sezonie. Pierwsza piątka wygląda następująco:
1. Nikolić 12 bramek – 1286 minut – bramka co 107 minut
2. Robak 18 bramek – 2035 minut – bramka co 113 minut
3. Siemaszko 11 bramek – 1407 minut – bramka co 128 minut
4. Paixao 18 bramek – 2439 minut – bramka co 136 minut
5. Biliński 11 bramek – 1935 minut – bramka co 176 minut
5. Piątek 12 bramek – 2111 minut – bramka co 176 minut
Taka z Bilińskiego czołówka, jaki poziom ekstraklasy. Dla przykładu, Twoje zestawienie 5 zawodników i Nikolić, który grał pół sezonu.
I z tej piątki strzelców tylko dwóch zdołało go wyprzedzić, grając przeszło 20 kolejek więcej.
Surowa ta nasza liga.
czołówka? może i tak, ale to tylko świadczy o jakości napastników. Żaden z tego zestawienia nie zrobił niczego wielkiego, poza Nikoliciem może który grał pół sezonu. gol co 176 minut to nie jest rewelacyjny wynik. Ja nie twierdzę że nie można było Bilińskiego zatrzymać, ale patrząc na sytuację finansową Śląska, wcale się nie dziwię że chcieli dać mniej kasy, i zabezpieczyć się kontraktem na 1+1 na wypadek gdyby znowu obniżył loty.
Poza tym jak już idziemy w liczby:
Runda zasadnicza:
Biliński 5 bramek – 1432 minuty – bramka co 286 minut.
Czy dla 4 dobrych meczów na koniec sezonu w grupie spadkowej było sens na siłę trzymać Bilińskiego?
Treść usunięta
Kamil Biliński strzelił kilka bramek w końcówce sezonu, ale we Wrocławiu pamiętają o całym sezonie i jak na zimę szukali jakiegokolwiek napastnika, bo Biliński dawał tyle jakości, że można by wsadzić 16 latka z osiedlowego boiska nikt by nie zauważył. W Płocku pamiętają jego sezon z pierwszej ligi jak dla nich ładował bramy, i na tej podstawie go zakontraktowali. We Wrocławiu pamiętają cały jego sezon, więc dali mu warunki jak będziesz grał to będziesz zarabiał, jak nie to nie. Nie ma co się dziwić Bilińskiemu, że skoro miał pewne siano to po nie sięgnął. Nie ma co się dziwić Śląskowi, że nie chciał dawać topowego kontraktu (oczywiście topowego jak na warunki finansowe Śląska) piłkarzowi który, po pierwsze na pewno nie pociągnie zespołu, po drugie lepszy już raczej nie będzie, po trzecie młodszy również.
Pożyjemy, zobaczymy.