Wczoraj ruszył Puchar Konfederacji, dziwny twór, który z jednej strony ma najtrudniejsze “eliminacje” ze wszystkich piłkarskich rozgrywek, a mimo to ma zauważalny posmak pucharu pasztetowej. Na razie najbardziej interesująco jest na zapleczach boisk, bo mamy już zapowiedź tego jak Rosjanie będą organizować mundial. Już wiemy: będzie jak w czeskim filmie o nazwie “Rosja to stan umysłu”.
Organizatorzy poszukiwali dziewczyn do obsługi Pucharu Konfederacji. Co było kluczowym warunkiem, który decydował o zatrudnieniu? Doświadczenie pracy przy podobnych imprezach? Może języki? Nie, Rosjanie podeszli do tematu prostolinijnie: przede wszystkim niezłe cycki. A konkretnie minimum miseczka C, tak przynajmniej podaje portal sports.ru.
Dumą narodową mają być stadiony. Kosztowały horrendalne pieniądze, łącznie dokładnie bimbalion rubli. Widoczność na nich bywa jednak awangardowa. Na stadionie CSKA są miejsca, na którym mogą umknąć pewne detale:
Kibicowsko też średnio. Może 50 tysięcy widzów robi wrażenie, ale z drugiej strony – przecież to był mecz Rosji. Może z Nową Zelandią, ale zawsze, w dodatku w turnieju, w jakim Rosjanie nigdy nie grali. I mimo to arena w Sankt Petersburgu nie zapełniła się, zostało ładne kilkanaście tysięcy wolnych miejsc, a przecież spora część puli została po prostu rozdana, a nie sprzedana.
Przedstawił się już ładnie zagranicznym reporterom Stasiek Czerczesow. My znamy dobrze jego gierki z dziennikarzami, oni dopiero się uczą. Nazywają go już “Mr Nyet”, oczywiście od “niet”. Gdy jeden z angielskich dziennikarzy natarczywie dopytywał o to, czy piłkarze czują większą presję w związku ze słowami Putina (w największym skrócie: “kadra powinna grać lepiej”), Czerczesow poinformował, że to nie forum ekonomiczne, a on przyszedł rozmawiać o piłce. Poziom pytań nie powalał, skoro rezerwowy bramkarz Gabulow został zapytany czy wie gdzie leży Nowa Zelandia, na co odparł, że tak, wie, natomiast musiałby zerknąć na mapę by podać dziennikarzowi dokładne koordynaty szerokości i długości geograficznej.
A tu łapcie przeboje z gościnnym udziałem Kokorina (niesiony przez typa w kominiarce) i Mamajewa. Nuty całkiem niezłe, ale niektóre, że tak powiemy, wybory scenograficzne zastanawiają. Sprawdźcie też ilość wyświetleń. Albo rosyjskie kabarety są trochę popularniejsze niż te polskie, albo pamiętna impreza obu piłkarzy naprawdę ma status kultowej.
A przecież minął dopiero jeden dzień, jeden mecz, w dodatku Pucharu Konfederacji. Oj, coś nam mówi, że stężenie humoru rodem z Monty Pythona na tym mundialu wykroczy poza skalę.