Dieter Burdenski rozpoczyna transferową ofensywę. Nowy właściciel Korony Kielce postanowił otworzyć nowe rynki i poszukiwania wzmocnień rozpoczął od dość egzotycznego kierunku – własnego mieszkania podczas niedzielnego obiadu. Do Kielc na testy trafił Fabian Burdenski, którego – co za niespodzianka – z Dieterem łączy nie tylko nazwisko, ale też geny.
Oczywiście mamy delikatne deja vu, bo Dieter Burdeński znajomości ma od… metra i dzięki temu jego syn już zaliczył swój debiut w Ekstraklasie. Zapominalskim przypominamy:
Pierwszego transferu nasz kochany „Franz” właśnie dokonał – ściągnął Fabiana Burdenskiego, syna swojego kumpla z Niemiec. 22-letniego chłopaka z czwartej ligi niemieckiej, pomocnika, który w poprzednim sezonie nie zaliczył ani gola, ani asysty. Ostatni raz taką prywatę widzieliśmy… A nie, całkiem niedawno – kiedy Dariusz Kubicki do Rosji sprowadził swojego syna, ostatnio występującego bez specjalnego powodzenia w Zniczu Pruszków. (…)
Nie wiemy, ilu Smuda ma jeszcze kumpli i ilu synów ci kumple spłodzili, ale przy Reymonta radzilibyśmy zachować ostrożność. Od Fabiana Burdenskiego lepszy byłby nawet jego stary, na dziś nic nie wskazuje, że 22-latek w ogóle potrafi grać w piłkę”.
Czy Burdenski od tamtego czasu zrobił cokolwiek, by udowodnić, że jest materiałem na chociaż przeciętnego piłkarza? Sprawdźmy.
Sezon 16/17: 369 minut w trzeciej lidze niemieckiej. FSV Frankfurt zleciało z ligi z ostatniego miejsca, tracąc dwadzieścia punktów do bezpiecznego miejsca. Wyłączając jeden mecz w sierpniu zeszłego roku, Fabian zaczął grać, jak spadek był już pewny.
Sezon 15/16: 6 minut w trzeciej lidze niemieckiej w barwach Erfurtu.
Sezon 14/15: trybuny FSV Frankfurt. Zero rozegranych meczów.
Sezon 13/14: Wisła u wujka Smudy. Fabian był specjalistą od jednominutowych występów – wchodził w ten sposób aż cztery razy.
Sezon 12/13: czwarta liga, Magdeburg. Ostatni, kiedy chociaż regularnie pojawiał się na boisku. Jak poszło? Zacytujmy nasz ówczesny tekst:
Po lekturze forum Magdeburga trudno odnieść wrażenie, by nowa 10-tka Wisły była Zidanem Regionalligi. Opinie takie jak „Pfft. Burdenski blockiert trotzdem einen Platz im Kader, im Training, im Zeitplan der Betreuer” pokazują, że kibice najchętniej dopłaciliby byleby tylko Fabian przestał zajmować miejsce w kadrze, bowiem wprowadzanie go na boisko to jak wprowadzanie na boisko pachołka treningowego.
W sumie to wszystko nawet dość urocze. Czy może być piękniejszy przejaw ojcowskiej miłości, niż kupno klubu, byle młody miał gdzie grać? Jakkolwiek spojrzeć, Fabian Burdenski wciąż ma szansę nawet na grę w Realu Madryt, jeśli oczywiście jego ojciec przejmie “Królewskich”. Jesteśmy pewni, że jeśli Fabian zechciałby robić karierę w przemyśle muzycznym, to sympatyczny Dieter nakazałby swoim współpracownikom (temu prezesowi-marionetce?), by dowiedzieli się, jacy ludzie odpowiadają za listy przebojów. I porozmawiali z nimi po swojemu.
Ale żarty na bok. Jesteśmy pewni, że to akurat zrządzenie losu, a skauci Korony widzieli na żywo wszystkie tegoroczne mecze Fabiana. Sprowadziliby go nawet bez Dietera w Koronie, zresztą już kilka miesięcy temu planowali pogonić Bartoszka i Aankoura, by na ich miejsce obsadzić Lettieriego i młodego Burdenskiego. Zauważyli perełkę, która za chwilę rozwinie skrzydła i…
Nie, nie damy rady dokończyć tego zdania z choćby cieniem powagi, zaraz pękniemy ze śmiechu. Fabian, chłopie, masz dwadzieścia sześć lat.