Reklama

Zagłębie kupuje dwa losy na loterii

redakcja

Autor:redakcja

17 czerwca 2017, 17:05 • 3 min czytania 24 komentarzy

Zagłębie Lubin się wzmacnia. Chcielibyśmy napisać w ten sposób o ruchach „Miedziowych”, ale nie wiemy, czy słowo „wzmacniać” jest w tym przypadku na miejscu. Czy Matuszczyk przepadnie czy odpali? Nie wiemy. A co ze Świerczokiem? Nie wiemy. Co więcej – niczego zakładać nie mogą nawet w Lubinie, więc uznajemy te dwa ruchy za zakup losów na loterii.

Zagłębie kupuje dwa losy na loterii

Zarówno ściągnięcie gościa, który w ostatnim roku zagrał zaledwie dwie minuty jak i napastnika, który Ekstraklasie szału nie zrobił nigdy (chociaż we własnym mniemaniu zapewne był tylko ciut gorszy od Nikolicia) zwyczajnie trzeba uznać za hazardową zagrywkę. Albo-albo. Albo Matuszczyk się odbuduje, albo będzie grał taki sam piach jak na treningach w Eintrachcie. Albo Świerczok wreszcie odpali na miarę talentu, albo znów będzie notował jeden przebłysk na 35 fochów. Z drugiej strony, Zagłębie przeprowadzało ostatnio transfery do bólu logiczne (Nespor, Mazek, Buksa, Madera), ale żaden z pozyskanych piłkarzy nie stał się jeszcze rewelacją lubinian. A były to ruchy z gatunku „pewniak”.

Ze Świerczokiem podpisano umowę do końca 2020 roku i biorąc pod uwagę jego poprzedni sezon w GKS-ie Tychy trzeba napisać uczciwie – ogarnął się. 16 bramek w ekipie, która otarła się o spadek to wynik więcej niż dobry. Pamiętajmy jednak, że to tylko GKS Tychy, czyli klub, który mógł pozwolić sobie na głaskanie Świerczoka, na przymykanie oczu na jego wszystkie wybryki, znoszenie fochów, chuchanie na niego i dmuchanie. Czy w Zagłębiu będzie podobnie? Z pewnością nie, Świerczok będzie tam przecież tylko jednym z wielu. Zagłębie podejmuje spore ryzyko, gdyż ściąga do siebie zawodnika dwukrotnie zweryfikowanego negatywnie na poziomie Ekstraklasy. W Górniku Łęczna Świerczok czekał na bramkę aż do 11. kolejki i gdy już się doczekał, wcale nie otworzył worka z kolejnymi (łącznie trafił siedem razy, mało). Zawisza Bydgoszcz? Zawód jeszcze większy. Przyszedł ratować ligę dla bydgoskiego klubu, a ustrzelił tylko cztery bramki i przyłożył rękę do spadku klubu, samemu odchodząc do Łęcznej właśnie. Coś dołożyłby jeszcze w Piaście Gliwice, ale tam szyki pokrzyżowała mu poważna kontuzja. Tak czy siak prawda o Świerczoku jest brutalna – na poziomie Ekstraklasy grał źle.

W przeciwieństwie do poziomu pierwszoligowego, gdzie od zawsze robi za szefa.

Ekstraklasa: 46 meczów, 2020 minut, 11 bramek (jeden gol na 184 minuty).
Pierwsza liga: 48 meczów, 4018 minut, 28 bramek (jeden gol na 143 minuty).

Reklama

Dwa razy więcej minut przy podobnej liczbie meczów, prawie trzy razy więcej bramek, lepsza skuteczność. Nie ma co porównywać.

Świerczok to ryzykowny deal, ale… jak w takim razie nazwać zakontraktowanie Adama Matuszczyka? Wydaje się, że ściąganie go to już totalna loteria. Trudno stwierdzić cokolwiek o jego formie, bo nie bardzo są ku temu podstawy. Poprzedni sezon w wykonaniu Matuszczyka (czy też Matuschyka, jak będzie miał napisane na koszulce) to jedynie dwie minuty na placu gry. Dwie minuty! Z takiej próbki gry ocenę wystawiłby co najwyżej Franek Smuda – i to tylko wówczas, gdyby droga na boisko wiodła przez schody. Zastanawiający jest też fakt, że Matuszczyk w 27 spotkaniach Eintrachtu Brunszwik nie był nawet w szerokiej kadrze meczowej. Nagły zjazd może dziwić tym bardziej, że przecież w sezonie 15/16 był podstawowym zawodnikiem Eintrachtu. Wprawdzie nie robił furory (29 meczów, 3 asysty i gol), ale jednak z jakichś powodów miejsca w składzie nie tracił. Na niekorzyść Matuszczyka działa też mimo wszystko fakt, że to gość, który będzie musiał się zaaklimatyzować. Było nie było – Adam nie grał przecież jeszcze w żadnym polskim klubie.

Transfery Zagłębia to zatem jeden wielki znak zapytania. Wyobrażamy sobie sytuację, w której Świerczok wreszcie potrafi poukładać sobie głowę, a Matuszczyk odbudowuje formę i nawiązuje do czasów z reprezentacji? W sumie tak. A czy wyobrażamy sobie, że Świerczok nadal jest zblazowanym Świerczokiem, który nie zamierza dzielić się piłką z kolegami, a Matuszczyk dobity poprzednim sezonem nie podnosi się z ławki? Także.

Loteria.

Fot. 400mm.pl

Reklama

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

24 komentarzy

Loading...