Strzał, ręka, gwizdek, protesty i gol, który daje “Wilkom” duże nadzieje na to, że w sierpniu nie będą musieli rozpoczynać walki o powrót do Bundesligi. Pierwsze 90 minut barażowego dwumeczu jest już za nami i tak jak przystało na starcie derbowe, mieliśmy i wysoką temperaturę spotkania, i sporo walki, ale i – niestety – kontrowersje sędziowskie. Jedyną bramkę zdobył bowiem z jedenastu metrów Mario Gomez, ale czy rzeczywiście rzut karny się gospodarzom należał? Głowy byśmy nie dali.
Zanim o samym meczu, to spójrzmy najpierw jak wielka przepaść dzieli Wolfsburg od Brunszwiku.
Wartość całej kadry VfL: 154 miliony euro.
Wartość całej kadry Eintrachtu: 20,10 miliona euro.
Już to, na samym starcie, dobitnie pokazuje jak bardzo w teorii powinien być to jednostronny mecz. Piłka ma jednak to do siebie, że liczby nie grają, a gdy faworyt jest w tak głębokim dołku jak VfL, to nawet ze znacznie biedniejszym kolegą po fachu może mieć spore problemy. I rzeczywiście – dziś “Wilki” miały dużo kłopotów z tym, by dysproporcję finansową przenieść na boisko i odzwierciedlić również w postaci przewagi. Eintracht Torstena Lieberknechta, który zdążył już w ostatnich latach zahaczyć o Bundesligę, grał dziś dokładnie taki futbol, jaki zdążył pokazać właśnie w trakcie tego kilkumiesięcznego epizodu wśród elity. Futbol agresywny, intensywny, zaangażowany i nie odpuszczający żadnego centymetra placu.
Twardą grą goście często wybijali Wolfsburg z rytmu, ale i nie pomagał fakt, że “Wilki” zdawały się kompletnie na boisku improwizować. A to piłkę złapał Ntep i bez sensu pchał się w największy tłum, a to Didavi szukał niekonwencjonalnego podania, które ostatecznie nie docierało do adresata, a to któryś z bocznych obrońców posyłał niecelne dośrodkowanie w szesnastkę. Długo gospodarze nie potrafili złamać scementowanego bloku defensywnego Brunszwiku i udało im się to dopiero wtedy, gdy ręką zagrał obrońca gości.
Czy sędzia miał pełne podstawy do tego, by sięgnąć po gwizdek? Z jednej strony stwierdzić można, że wiele czasu na reakcję obrońca Eintrachtu nie miał, ale z drugiej – to raczej nie jest normalna interwencja obrońcy, gdy ten rozkłada ciało we wszystkich kierunkach świata blokując strzał. Inna sprawa, że zanim piłkę dotarła pod nogi strzelca, to najpierw trafiła w rękę Gomeza…
KONTROWERSJA!@VfL_Wolfsburg chyba dostał rzut karny z kapelusza.
Zresztą oceńcie sami #bundesliga pic.twitter.com/7dtsmWDwTL— Eurosport Polska (@Eurosport_PL) 25 maja 2017
Ten sam Gomez z jedenastu metrów trafił bez mrugnięcia okiem, ale przesadą byłoby powiedzieć, że pobudziło to jego kolegów do lepszej gry. Fakt faktem piłkę w posiadaniu częściej miał oczywiście Wolfsburg, ale nie wynikało z tego wiele. W istocie, trudno zrobić użytek z futbolówki, gdy w żółwim tempie wymienia się ją przez obrońców i defensywnych pomocników.
Brunszwik grał w drugiej połowie nieco zachowawczo, raczej krył się za gardą i szukał możliwości do kontrataku, ale i nie ma mu się co dziwić. Jeden gol do odrobienia to wcale nie taka duża strata, dwa – byłyby pewnie większym problemem. I choć generalnie po tych pierwszych 90 minutach w bardziej uprzywilejowanej sytuacji są “Wilki”, to nie ryzykowalibyśmy raczej większych pieniędzy na to, że to oni rozpoczną kolejny sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej. Biorąc pod uwagę jak trudnym i niewygodnym terenem dla gości jest Brunszwik i generalnie gra zespołu Torstena Lieberknechta, sprawa ostatecznego zwycięstwa wciąż jest sprawą otwartą.
I wciąż nie wiadomo, czy w rewanżu będzie mógł kolegom pomóc Jakub Błaszczykowski, który dziś pauzował z uwagi na uraz, ale i nie ma stuprocentowej pewności, czy do poniedziałku zdąży się wykurować.