

Opublikowane 25.05.2017 20:05 przez
redakcja
Setki milionów euro, walizki z pieniędzmi, historie o przedsiębiorstwach, które przy targowaniu się traktują siedmiocyfrowe kwoty jako najniższą możliwą jednostkę. Nie da się ukryć – Chińczycy zrewolucjonizowali świat futbolu. W ostatnich latach wtargnęli na piłkarską scenę z impetem godnym tak licznego narodu, od razu wpompowując w rynek tak chore pieniądze, że o finansowym fair-play zaczęli rozmawiać nawet jego zaciekli przeciwnicy z najbogatszych klubów Europy. I tak jak większość inwestycji tego typu – po początkowym entuzjazmie nastał czas zadania bardzo ważnego pytania: „co my właściwie wyprawiamy”?
Dziś Internet huczy od plotek dotyczących wielkiej reformy chińskiego futbolu, zapowiadanego z wielką pompą „New Deal”, który miałby zracjonalizować wydatki klubów z tamtejszej Superligi. Chińska federacja wydała na swojej stronie internetowej komunikat dotyczący nadchodzących zmian, mających na celu zrównoważenie w kadrach najsilniejszych klubów liczby gwiazd wyciąganych za grube miliony z klubów Europy i Ameryki Południowej oraz chińskich talentów. – Od lata 2017 roku kluby przynoszące straty będą musiały wpłacać na rzecz Chinese Football Development Foundation równowartość wydanych kwot – głosi bardzo lakoniczny komunikat, w którym mieszczą się wszystkie argumenty z artykułów o chińskim szaleństwie z kilku poprzednich okienek transferowych. Mamy więc „krótkowzroczność”, „ślepy wyścig”, „dbanie o rozwój piłki w kraju” i „przepłacanie”. Według autora jednego z pierwszych komentarzy dotyczących najświeższej decyzji CFA, Jamesa Porteousa, tak naprawdę decyzja federacji to po prostu wprowadzenie w życie zaleceń Komunistycznej Partii Chin, coraz bardziej zirytowanej niewielką poprawą poziomu sportowego w stosunku do wydatków ponoszonych przez najlepsze kluby.
Surowo zakazane stają się też kontrakty „yin i yang”, czyli podwójne umowy podpisywane w celu uniknięcia obciążeń podatkowych a także prowadzenia „nielegalnych interesów”, jak to ujęła CFA w swoim oświadczeniu.
Założenia Chińczyków są jasne – jeśli jakiś klub ma ochotę wydać 60 milionów euro na piłkarza, to oczywiście może to zrobić – ale musi się liczyć z tym, że jeśli na koniec sezonu wykaże stratę, prawdopodobnie zapłaci potężny podatek. Nie ma jeszcze szczegółów – czy trzeba będzie zapłacić tyle samo, ile zapłaciło się przy transferze, czy jednak tylko równowartość wykazanej na koniec okresu rozliczeniowego straty. Tak czy owak – będą to kwoty ogromne, przewyższające z pewnością budżety niektórych europejskich klubów. W tym pierwszym wariancie za transfery Oscara i Hulka, klub SIPG Szanghaj musiałby wpłacić na konto CFDF… 115 milionów euro. W tym drugim wariancie w teorii można by obniżać wysokość podatku przez zwiększanie przychodu, ale znów: jak to zrobić? Przecież nie sprzedając milion karnetów po 115 euro każdy.
Z jednej strony system, który angielskie portale już określiły mianem „100% podatku” brzmi jak zabójstwo chińskiej piłki zanim jeszcze tak naprawdę się urodziła. W końcu szansą na wielkie mecze miało być właśnie przyciągnięcie wszystkich Oscarów, Hulków i tym podobnych fachowców, którzy nawet grając na pół gwizdka przyciągaliby tysiące kibiców i dawali przykład chińskim kolegom. Moda na futbol, która ma towarzyszyć zapełnianiu się ogromnych ośrodków szkoleniowych (niżej foto jednej z nich) miała się wytworzyć właśnie przy skandowaniu przez fanów nazwisk Jacksona Martineza czy Alexa Teixeiry.
Z drugiej strony… Przecież ich stać. Czy klub, który wycelował 55 milionów euro na Hulka i 60 milionów na Oscara nie będzie w stanie kupić jednego z nich przy jednoczesnym przeznaczeniu drugiej kwoty w fundusz dbający o szkolenie kolejnych pokoleń? Jeśli gdziekolwiek można wyobrazić sobie jakiegokolwiek przedsiębiorcę karnie płacącego tak zbrodniczy podatek – to właśnie w Chinach. To poziom finansowy, który europejska piłka jeszcze chyba nie do końca pojmuje. Z naszej perspektywy decyzja wygląda jak definitywny koniec eldorado ostatnich lat, gdy obławiali się nawet polscy piłkarze zarabiający gigantyczne pieniądze w chińskich drużynach drugiego sortu. Ale Chińczycy mają perspektywę zupełnie inną, szerszą, by nie powiedzieć wprost: mocarstwową.
W takim wypadku może się okazać, że Chinese Football Development Foundation stanie się wkrótce najbogatszą fundacją świata, a Europa nie nadąży z produkcją trenerów młodzieżowych na potrzeby powstających w całych Chinach akademii młodzieżowych.
CFA zresztą działa dwutorowo – równolegle od 2018 roku ma wejść limit nakazujący klubom wystawianie w każdym meczu liczby Chińczyków U-23 równej liczbie grających obcokrajowców. Kluby mogą być zmuszone do radykalnego zwiększenia nakładów na szkolenie – więc i wpłaty na fundusz mogą być dokonywane z nieco mniejszymi wyrzutami sumienia.
Czas pokaże, czy decyzja CFA – a wcześniej chińskich władz – to zakręcenie kurka z pieniędzmi na transfery, czy raczej… odkręcenie drugiego, by podwoić nakłady na futbol. Sami nie wiemy, która wizja jest bardziej abstrakcyjna i groźniejsza dla futbolowych tradycjonalistów.
Czyli taka chińska wersja amerykańskiego „salary cap”.
Zorientowali się, że to szaleństwo finansowe marnie przekłada się na stan ich rodzimego futbolu, więc próbują zmusić bogate kluby do pompowania większego szmalu w ich własne talenty. To ma jakiś sens i może przynieść długofalowe korzyści.
Treść usunięta
Nie uda im się to. Azjaci to nie jest mentalność która pozwoliła by im dominować w sportach drużynowych. To są ludzie roboty, którzy potrafią przez 8 godzin dziennie trenować jeden ruch. Potem go wykonują i jest wynik. Ale jak ma przyjść do współpracy, do jakiejś improwizacji to mają już ciężej.
Sporty indywidualne lub dwu trzy osobowe to jest maks. W piłkę ręczną, nożną, siatkówkę, koszykówkę czy inny hokej nie pograją na takim poziomie o jakim marzą.
Zresztą, kiedyś był wywiad z jakimś polskim trenerem który tam jest, chyba Zub o ile się nie mylę. On miał dokładnie te same przemyślenia. Chińczycy nie rozumieją że trzeba myśleć zespołowo i kreatywnie!
Dlatego moim zdaniem ile kasy by nie wpompowali to potęga nie będą. Snooker, ping pong, badminton, ciężary, skoki do wody, gimnastyka itp tak, ale nożna im nie wypali.
To co powiedziałeś to prawda, ale ta reforma jest na tu i teraz, Jest skierowana głównie na pokolenie, które teraz uczy sie pisać i sra w pieluchy. To może się udać. Za 30 lat dopiero bedziemy mogli o tym porozmawiać. Warto spojrzeć na to szerzej
ta reforma nie jest na tu i teraz*
Treść usunięta
Prawdopodobna hipoteza, ale dalej hipoteza
Treść usunięta
No ale ja własnie popatrzyłem na to szerzej. Zobacz: oni ściągają trenerów z Europy, chcą kopiować wzorce od najlepszych, chcą wykorzystywać to co działa u nas, zatem żeby stać się potęgą powinni dodać do tego lepszy materiał na którym pracują.
A oni ten materiał, ze względu na cechy psychiczne, mają gorszy.
Wiem, jest argument, że tam będzie selekcja z większej liczby, jednak myślę, że to i tak nic nie da.
Chińczycy w sportach w których dominują, robią to dzięki niezwykłej determinacji i pracowitości, bo tylko oni są w stanie przetrwać taką monotonię treningową. Prześledź w czym zdobywają najwięcej medali – w typowo odtwórczych konkurencjach, które mają określoną technikę i musisz to zrobić perfekcyjnie. Sztampowy przykład to są skoki do wody – od lat skocznie są zdominowane przez Chińczyków. Charakteru konkurencji tłumaczyć nie trzeba. Strzelectwo też im sporo medali przynosi – ten sam charakter sportu, odtwórcza czynność.
Piłka nożna to nie jest sport dla nich – ich to nie pociągnie.
Dla uzmysłowienia Ci – wiesz co to jest snooker? Jeśli nie wiesz, to taka gra bilardowa. Raczej nudna, ale z 10 lat temu pojawił się Ding Junhui. Chiński snookerzysta, który kiedy gra w jakimś finale, przed telewizorami potrafi zasiąść nawet 100M ludzi. A musisz wiedzieć, że u nich jest wtedy środek nocy 🙂
To jest ogromna liczba nawet jak na Chiny, a zapewnia ją facet ubrany w koszulę pykający kawałkiem drewna w białą kulkę tak, aby ta wbiła czerwone kulki do dziury. Finał mistrzostw świata to jest kilkanaście godzin grania, rozłożonego na kilka sesji.
Jak dla mnie to Chiny nie są rynkiem, który oszaleje na punkcie piłki. To im się nie uda.
widziałem ze 3 frame’y rok temu w finale z Selbym albo Higginsem, nie pamietam. W zimie lubie sobie poogladać wieczorami :p Doskonale rozumiem co napisałeś, wiem jak mocni są Chińczycy w tych dyscyplinach 'odtwórczych’. Pamiętam jak IO odbywały się w Pekinie. Przebywałem wtedy w Kanadzie i wieczorową porą zawsze leciała gimnastyka. Nie znam się na tym, ale według moich obserwacji wyglądało to tak, że te same zawodniczki rywalizowały w kilku rożnych konkurencjach. Całą dyscypline zdominowały 2 zawodniczki, podzieliły między siebie wszystkie złota i srebra. Dwudziestokilkuletnia Amerykanka i 16(!!!) letnia Chinka. Zmusiło mnie to wtedy do refleksji, jak kurewsko ciężki reżim musiała mieć od samego wyjscia z kołyski. Idąc tym tokiem myślenia, uważam jednak, że stosując ten ich narodowy rygor w futbolu (w ich stylu jest koszarowanie dzieci w „akademiach” pracy) siłą rzeczy będą poprostu mocni, stabilni, utrzymując swoją pozycje w rankingu 20 najlepszych reprezentacji świata. Jeżeli uda im sie utworzyć, powiedzmy, hybrydę i połączą swoje podejście z podejściem europejskich gigantów to mogą na prawdę namieszać. A na 100% podkupią europejskich fachowców, którzy będą to ciągle nadzorować. Wszystko zależy od tego jak się za to zabiorą. Rozmach, narzędzia, potencjał mają.
No właśnie, ale oni ten reżim są w stanie wytrzymać wtedy kiedy pracują dla siebie, na swoje konto. Kiedy doskonalą się sami, a w piłce nie wystarczy to aby doskonalić swoje umiejętności czy to techniczne czy fizyczne. Tu trzeba jeszcze potrafić współpracować z partnerem, improwizować, przewidywać i grać nieszablonowo, tego się nie da wyszkolić, a właśnie Chińczycy są mocni tym, że potrafią się nauczyć wszystkiego.
To są właśnie mistrzowie schematów, mistrzowie dopracowywania toru ruchu o milimetry.
Możliwe, że piłkarze z Chin będą świetni technicznie, będą strzelać w okienko ze stojącej piłki, będą biegać 90 minut na sprincie, ale do topowej piłki braknie im polotu. To jest taka przeciwność dawnych Brazylijczyków, którzy robili na boisku to o czym inni nawet nie pomyśleli.
Wszystko co piszesz to prawda.
Tylko masz świadomość, że Chiny na dzień dzisiejsze na marzą o tym by zdobywać medale na Mistrzostwach Światach – tylko po prostu, żeby do nich trafić. Żeby nie jechali do Iranu i cieszyli się z remisu. Żeby drużyny w swoich eliminacjach ogrywali bez problemu, w tych eliminacjach mieli problemy nawet z Emiratami Arabskimi, Katarem o Iranie nie wspominam bo przegrali z nimi dwa mecze, nie mając szans ani w jednym ani w drugim. Celem dla Chin są MŚ2022 w których musowo chcą się znaleźć, zwłaszcza teraz po zmianach, gdy łatwiej z ich regionu o awans.
Chińczycy mają plan i mówienie, że zmieniają wszystko na „hura” jest błędne, budują się boiska – 20 tysięcy w całym kraju ma powstać, w Szanghaju buduje się nowy stadion, zaraz za nimi pójdą kolejne inwestycje. Evergranda ma potężną szkółkę, która w końcu przyniesie efekty. Zwłaszcza, że sprowadzają trenerów m.in z Realu.
Główną zmianą która jest sensowna to, tyle ile zagranicznych, tyle samo U23. Bo to wyraźnie na dzień dzisiejszy leży i kwiczy. W SIPG jest piłkarz który wyszedł 10 razy w wyjściowym składzie i zagrał UWAGA łącznie 190 minut. Wszystko przez wymóg który jest teraz, że w wyjściowym składzie musi być jeden zawodnik poniżej 23 roku życia. Ale już nie jest zapisane, że nie może zejść po 10 minutach. Więc Villas Boas zmienia go regularnie na początku meczu.
Transfery dalej będą, bo kto ma kasę, dalej ją będzie wydawał. Więcej zawodników będzie sprowadzanych z Azji i Ameryki Łacińskiej. Będą kraść Europie super młodych grajków, których wykupią za „grosze” a zaoferują im wielką kasę. I tak będzie wyglądać ta zabawa.
Chiny chcą coraz lepszej piłki. Oglądalność meczów kadry wzrosła w dużym stopniu. O piłce mówi się coraz więcej i głośniej w Chinach. To żaden koniec, a po prostu próba ulepienia reformy aby przyniosła odpowiedni plon.
Mądrze mówisz. Ja stawałem w opozycji do tego, że niektórzy wygadują, że Chiny będą rządzić w piłce. Tak raczej nie będzie. Zrobią solidną drużynę, ale medali nie ugrają.
Nie zgodzę się. Wspomniani Azjaci mają sukcesy w sportach drużynowych. Japonia w siatkówce była potęgą. Baseball w Azji też mają na poziomie, chociaż tam to akurat decydują indywidualności. Ale w hokeju na trawie potrzeba zgrania a w tym z kolei dobrzy są Hindusi i Pakistańczycy, choć to ponoć jeden lud…
To jest jakiś idiotyczny stereotyp „Azjaty”. Serio jesteś takim ignorantem?
Treść usunięta
http://weszlo.com/2016/02/03/chiny-sie-zbroja-czyli-odyseja-pilkarska-2049/ hmm
Gówno z tego wyjdzie, jebać Kitajców
Aha, Komunistyczna Partia Chin – chińskie kluby to takie Zagłębia Lubin – won z państwowym socjalistycznym ścierwem.
Różnica między Chinami a Europą jest taka, że u nich rządzi Partia Komunistyczna, a jest kapitalizm, a u nas odwrotnie.
Wbrew pozorom w kwestii finansowania klubów sportowych sytuacja jest identyczna. Państwo Polskie to wspólny worek – twór socjalistyczny. Kapitalizm działa w naszym kraju, owszem, ale ledwo zipie, bo jest niemiłosiernie tępiony, wysysany i maltretowany przez urzędasów komunistycznego molocha. Wszystko co państwowe to komunistyczne, to co poza państwem, to kapitalizm, oczywista oczywistość 🙂
Z całym szacunkiem ale wielka piłka w Chinach, Arabii, Emiratach itp wciąż brzmi tak abstrakcyjnie jak długofalowe potęgi w (oczywiście z całym szacunkiem!) Wronkach, Grodzisku Wlkp., Pniewach czy Niecieczy.
Kto wybiera te kierunki? Piłkarze już wygrani > 30 lat albo młodzi bez ambicji którzy lecą za kasą. A brak ambicji jest równoznaczny z tym że pomimo wielkiego talentu nigdy się nie osiągnie odpowiedniego poziomu bo będzie się tylko zwykłym najemnikiem za pieniądze (dopóki one są).
Treść usunięta
Gervinho, Martins, Obi Mikel, Witsel, Jelavić, Pelle, Yilmaz, Lavezzi, Tevez, Goulart, Paulinho, Ramires, Alex Teixeira, Hulk, Oscar, Pato, Hernanes, Jackson Martinez…. To tak z brzegu lista „poważnych” którzy tam poszli. I pewnie będą kolejni.
Poza tym ten komunikat chińskiej federacji oznacza, że chcą zmusić kluby do większych inwestycji w ich młodzież. Ale nie oznacza automatycznie, że teraz nie będą szastać kasą na gwiazdy z Europy.
Napisano, że ów podatek zapłacą kluby, które szastają forsą i wykazują stratę. A nie wiemy ile takich jest. A jak są, to być może będą pracować nad tym by zwiększać dochody. Potencjał marketingowy tam jest przeogromny – grubo ponad miliard ludzi (minus te 100 milionów skoszarowanych w fabrykach), coraz bogatsze społeczeństwo.
Kto wie jak będzie, jak wykorzystają trochę potencjału to mogą wyjść na tym jeszcze lepiej. A chińczycy to pracowite i zdolne bestie, dla nich nie ma rzeczy niemożliwych.
Niech wprowadzą limit obcokrajowców i dzielenie punktów. Od razu będą emocje i wszyscy się zaczną pasjonować chińską ligą.
Ja już słyszałem o budowaniu futbolowych potęg w USA, Rosji, państwach arabskich… Poczekamy zobaczymy, ale myślę, że Europa to jednak Europa.
Pamiętacie Anży Machaczkała? Też mieli zrobić na kasie drużynę marzeń, a skończyło się na jednym Eto’o, który szybko doszedł do wniosku, że nic z tego nie będzie i wrócił do poważnego grania do Chelsea. Na samej kasie sukcesu piłkarskiego się nie zbuduje. Istnieje jeszcze coś takiego jak prestiż, renoma klubu czy ligi. Jasne, zawsze znajdzie się taki Hulk, Oscar czy Tevez co za kasą polecą (jakby z głodu przymierali), ale trudno sobie wyobrazić, by nagle liga chińska stała się naszpikowana gwiazdami jak angielska czy hiszpańska. Kasa to nie wszystko. Dopóki nie będzie ducha sportu tylko czysty biznes, to na nic się zdadzą pieniądze chińskie czy arabskie.
Treść usunięta
A jednak wysiłki nie idą całkiem w las: popatrzmy na azjatycką ligę mistrzów, tam chińskie kluby (a konkretnie jeden) bawią się w Hiszpanię.
Treść usunięta