Wisła, Legia, a do niedawna Lech – ostatnia dekada pracy Macieja Skorży w Polsce to temat wyjątkowo przyjemny. W kontrze dla wspomnianych firm z czołówki stanie więc Pogoń, która – przynajmniej na początku – może się dla doświadczonego szkoleniowca okazać tematem wyjątkowo niewdzięcznym. Bo już na pierwszy rzut oka roboty w Szczecinie nie brakuje.
Po godzinie dziesiątej “Portowcy” przedstawili 45-latka jako tego, który będzie w najbliższym czasie prowadził zespół i choć dziś pewnie jeszcze świeżo upieczony szkoleniowiec skupi się na udzielaniu wszelkiej maści wywiadów, rozmówek i odpowiadaniu na pytania, to już jutro powinien zakasać rękawy i przyjrzeć się temu, co na północy zastanie. A trzeba przyznać, że pomimo obecności Pogoni w górnej “ósemce”, Skorży przyjdzie zmierzyć się z całym arsenałem kłopotów i bolączek, które od dłuższego czasu targają drużyną.
Jako że zespół powinno się budować od tyłu, to i my udamy się tą drogą wskazując na słabe punkty Pogoni. Bramkarz bowiem to w tej chwili bodaj najbardziej newralgiczna pozycja. Tak jak w całej Ekstraklasie bylibyśmy w stanie wskazać kilku gości, którzy robią wszystko, by udowodnić, że łapać piłki nie potrafią, tak w Szczecinie kumulacja nieudolności jest przerażająca. W tym sezonie między słupkami stawało trzech potencjalnych kandydatów na golkiperów: Jakub Słowik, Dawid Kudła oraz Adrian Henger. I żaden z nich nie udowodnił, że miejsce w wyjściowej jedenastce powinien zatrzymać.
Cała wyżej wymieniona trójka to gości niezwykle gościnni i pomocni. Problem tkwi jednak w tym, że całą moc swojej serdeczności kierują pod adresem rywali, bo chyba bramkarze żadnego zespołu Ekstraklasy tak ochoczo nie sprawiają przeciwnikom niespodzianek, jak wesoły tercet ze Szczecina. Słowik, który wiosną miał pewne miejsce w składzie, w ostatnich meczach pokazał dobitnie dlaczego nie powinniśmy traktować go poważnie (takiej liczby “pustych przelotów” w polu karnym nie widzieliśmy od dawna). Wcześniej był też epizod z Hengerem (jeden niezły mecz, a drugi katastrofalny) oraz Kudłą, którego piłkarską inspiracją zdaje się być Marcin Cabaj.
Pierwszy problem Skorży jest więc następujący: albo nauczy któregoś z bramkarzy bronić, albo kopnie dotychczasowych w tyłek i sięgnie po kogoś, kto zapewni względny spokój w tyłach.
Druga sprawa – środek pomocy. Jest Rafał Murawski, którego klasę doceniamy, ale młodszy już nie będzie. Mateusz Matras w lipcu zabiera graty i przenosi się do Gdańska, a ten który miał go zastąpić – Mate Cincadze – póki co spisuje się grubo poniżej oczekiwań (wiosną średnia ocen na poziomie 4,00). Skorża musi się więc porządnie zastanowić nad tym, jak poukładać środek pola, bo przecież jest to w każdym zespole absolutnie kluczowa formacja.
Wiadomo też już, że latem w Szczecinie zamelduje się Tomasz Hołota, który ligi niemieckiej nie zawojował i powraca po nieudanym epizodzie w Bielefeld. Oczywiście pamiętamy go jako solidnego i doświadczonego gościa, ale i wiemy jednocześnie, że w tym sezonie zdążył już nieco zardzewieć. Łącznie bowiem – w lidze, zespole rezerw i krajowym pucharze – 26-latek rozegrał ledwo 747 minuty.
No i na deser to, z czym “Portowcy” borykają się od dłuższego czasu. Pozycja napastnika.
W Wiśle i Lechu Skorża musiał dobrze nastawić nieskutecznego snajpera. Udało się z Brożkiem i Sadajewem. Teraz zadanie very hard: Zwoliński.
— Jacek Staszak (@jaceksta) 22 maja 2017
Spójrzmy na bilans z tego sezonu.
– Łukasz Zwoliński – 20 meczów, 1 gol
– Seiya Kitano – 18 meczów, 1 gol
– Nadir Ciftci – 8 meczów, 0 goli
Trzech napastników, którzy łącznie w 46 meczach zdobyli dwa gole… Przecież to jest wynik godny co najwyżej defensywnego pomocnika i to nie takiego nowoczesnego gościa w stylu box-to-box, a starego dobrego przecinaka, który nie wychodzi z własnej połowy i tylko od czasu do czasu zapuszcza się pod szesnastkę. Jasne, jest też Adam Frączczak (12 trafień), talizman “Portowców”, którego to w ogóle najlepiej byłoby sklonować bo rozwiązałby pewnie i problem w bramce, i na “dziewiątce”, ale i dobrze byłoby w końcu dać temu biednemu Frączczakowi odetchnąć. I albo kupić napastnika z prawdziwego zdarzenia, ale rzeźbić w tym, co jest. Bo nie ukrywamy, że swego czasu naprawdę mocno wierzyliśmy w talent choćby Zwolińskiego i to przecież niemożliwe, by tak po prostu, jednego lata, chłopak zapomniał jak strzelać bramki.
Widać więc jak na dłoni, że problemów jest sporo i tyczą się one praktycznie każdej formacji. Nieźle wygląda obrona, jest solidny Fojut, bardzo ciekawy Rapa, czy chętnie zapuszczający się do przodu Nunes, ale na nic ich dobra gra, kiedy napastnicy strzelać będą wszędzie, byle tylko nie w bramkę, środek pola wraz z pierwszym gwizdkiem będzie oddawany rywalowi, a bramkarz zamiast zachowywał się będzie tak, jak gdyby parzyła go piłka.
Aha, i jeszcze jedno. Maciej Skorża musi wyelminować nawyk, który w zespole trwa od dwóch sezonów – mianowicie nawyk remisowania. W zeszłym roku 17 podziałów punktów, w tym na razie 13. Chyba tego ma dość już każdy w Szczecinie i po to również ściągnięto Skorżę – stoi przed nim sporo wyzwań, ale poziom trudności ustali dopiero budżet na letnie zakupy.
Fot. FotoPyk