90 minut do końca sezonu w Bundeslidze. A to oznacza, że: krystalizuje się ekipa wysyłana już latem na europejskie salony, ścisk w dole tabeli i walka o utrzymanie zaczynają przypominać krwiożercze mordobicie z elementami dramaturgii, a i przychodzi czas pożegnań. Piłkarzy, trenerów, drużyn…
Bodaj najefektowniej w ten weekend rozstał się z Schalke 04 Klaas-Jan Huntelaar. Holender wybiegł po raz ostatni na murawę Veltins Areny i choć bramki nie strzelił (a było blisko, słupek w jednej z akcji), to celebry nie było końca po końcowym gwizdku. Klub w swoim zwyczaju pożegnał zawodnika bardzo zasłużonego w ostatnich latach (łącznie 239 spotkań, 126 goli i 35 asyst). To ciekawie, że 33-latek tak szybko i na tak długo zadomowił się w Gelsenkirchen, bo dotychczas miał wyraźne problemy ze znalezieniem sobie drugiego domu. W Amsterdamie stacjonował przez dwa lata, Madryt i jego okolice eksplorował ledwo przez rok. Podobnie było też z Mediolanem i dopiero surowy klimat Zagłębia Ruhry, pełen hałd węgla, kopalnianych szybów i powietrza przesiąkniętego dymem wydobywającym się z potężnych kominów sprawił, że Klaas postanowił posiedzieć nieco dłużej na tyłku.
Bez wątpienia jeden z najlepszych piłkarzy, jakich mogli oglądać kibice Schalke w tym stuleciu. Bez wątpienia też jeden z najlepszych napastników kiedykolwiek zakładających niebieski trykot. Autor wielu bardzo ważnych goli, momentami nawet kapitan zespołu, cały czas mentor dla młodszych kolegów. I choć w ostatnim czasie nie miał już miejsca w wyjściowej jedenastce, a jego boiskowa postawa trafnie oddawała znamiona bezlitosnej walki z upływającym czasem, to pożegnanie wyprawiono mu godne.
Co dalej będzie z Huntelaarem? Ptaszki ćwierkają, że może powrócić do Amsterdamu, ale i trudno wykluczyć, że po doświadczonego napastnika nie zgłosi się na przykład jakiś klub zza oceanu. Czas pokaże. Tak czy owak – dzięki za wszystko, „Hunter”.
Klaas-Jan gola nie strzelił, Schalke zremisowało, a ten wynik mocno rzutuje i na pozycję S04, i na sytuację Hamburga, który po raz kolejny dramatycznie walczy o utrzymanie. Gdyby jednak nie błąd sędziego, który machnął chorągiewką uznając, że przy tym zagraniu piłka przekroczyła linię…
Reguläres Tor. #s04hsv (cc @TomMirror1904) pic.twitter.com/1BXO4n1eUv
— Hassan Talib Haji (@hassanscorner) 14 maja 2017
…mogłoby być zgoła inaczej. Schalke wciąż liczyłoby sie w walce o Ligę Europy, a hamburczycy – mając punkt mniej – szykowaliby się powoli na walkę w barażach.
***
W ostatniej kolejce absolutny hit na dole tabeli – HSV właśnie podejmie u siebie VfL Wolfsburg. Na tę chwilę na miejscu barażowym ci pierwsi, ale ze stratą dwóch punktów do „Wilków”. I tak jak 16. miejsce dla Hamburga nie byłoby w sumie nawet tak bardzo zaskakujące (zwłaszcza patrząc na ostatnie lata), tak VfL, z taką ekipą, z takimi nazwiskami i z taką kasą walczące w dodatkowym dwumeczu o to, by pozostać w elicie? Chyba nawet najwięksi pesymiści tego by przed sezonem nie przewidzieli.
***
Sensacyjnie zapowiada się też zestaw, który z Niemiec ruszy w Europę w kolejnym sezonie. Bayern Monachium, Borussia Dortmund i… tu w zasadzie „normalność” się kończy. Lipsk, Hoffenheim, Hertha, Freiburg i, na tę chwilę, Koeln – sorry, widziałem bardziej ekskluzywne towarzystwo.
Tak jak dla części tych zespołów kasa z europejskich pucharów i możliwość zaprezentowania się na tak prestiżowej imprezie będzie sporą nobilitacją, tak mam obawy czy taki Freiburg nie popełni błędu z przeszłości. Przypomina się bowiem sezon 2012/2013, kiedy SCF najpierw zajmując piątą lokatę wdarł się do LE, a potem przez to samo LE został zatopiony. Kolejny rok klub zakończył tuż nad kreską, ale już dwa lata później – poleciał z hukiem. Pozostaje trzymać kciuki, że w zespole z południa Niemiec wyciągną wnioski i ewentualnie zabezpieczą się odpowiednio szeroką kadrą, by móc bez tak wielkich strat walczyć na kilku płaszczyznach.
***
Miniony weekend piekielnie ciekawy był też na zapleczu Bundesligi. Tak jak Hannover i Stuttgart dzielnie kroczą w stronę Bundesligi, tak z wyścigu na ostatniej prostej wypisać się postanowił Eintracht Brunszwik. Przed tą kolejką – drugi w tabeli. Po niej – trzeci i już niemal na pewno zmuszony do gry w barażach. Trzeba jednak przyznać, że to rzadka sytuacja, gdy wicelider przegrywa w przedostatniej kolejce sezonu 0:6 (!) z zespołem ze strefy spadkowej. Chociaż Arminia w szatni pierdyknęła taką gadkę motywacyjną, że rozmiar zwycięstwa przestaje dziwić…
A tak swoją drogą – bardzo dobry sezon beniaminka z Drezna. Piłkarsko – piąta lokata i niezłe perspektywy na kolejny rok. Kibicowsko – Bundesliga Liga Mistrzów. To popis choćby tylko z wczorajszego meczu w Karlsruhe.
Zresztą – oni generalnie lubią poszaleć. Czy to na stadionie, czy poza nim. Duża część z nich na sektorze prezentowała się w ten sposób.
Nie ukrywam, że choć nie mają za naszą zachodnią granicą zbyt pozytywnej łatki, to ja się ich w Bundeslidze już nie mogę doczekać. Goście w kilkadziesiąt tysięcy potrafili stawiać się na trybunach w trzeciej lidze, więc potencjalne wyjazdy do Dortmundu, Gelsenkirchen, czy Monachium zapowiadają się przednio.
MARCIN BORZĘCKI
Obserwuj @m_borzecki