Wczorajsza wiadomość „Przeglądu Sportowego” i „Faktu”, jakoby Michał Probierz miał opuścić Jagiellonię po sezonie, a także dzisiejsze nieoficjalne potwierdzenie, że szkoleniowiec faktycznie nie podpisze nowego kontraktu, spadły na kibiców Jagiellonii jak grom z jasnego nieba. Oto ich klub ma opuścić trener, którego zasługą są największe sukesy Dumy Podlasia. 3. miejsce sprzed dwóch sezonów, Puchar Polski, pozycja lidera na pięć kolejek przed finałem obecnych rozgrywek. Odszedłby, zostawiając za sobą całą masę pozytywnych wspomnień, co najlepiej wyraził transparent o stu procentach zaufania wywieszony w poprzednim sezonie, gdy jego podopiecznym wybitnie nie szło. Za co konkretnie mogą najbardziej cenić Probierza kibice na Podlasiu?
Za zrobienie z Jagiellonii kury znoszącej złote jajka
Przed pierwszym przyjściem do Jagiellonii Michała Probierza, rekordowym transferem wychodzącym z Białegostoku był ten Pawła Sobolewskiego do Korony Kielce za 375 tysięcy euro. Gdy dziś spojrzeć na rekordowe transfery z Jagiellonii, nie sposób nie patrzyć na Probierza jak na Midasa (kwoty za transfermarkt.pl):
1. Drągowski – 3,2 mln euro do Fiorentiny
2. Sandomierski – 1,9 mln euro do Genku
3. Tuszyński – 1 mln euro do Rizesporu
4. Makuszewski – 1 mln euro do Tereka
5. Grosicki – 0,9 mln euro do Sivassporu
6. Quintana – 0,7 mln euro do Al Ahli
7. Pazdan – 0,7 mln euro do Legii
8. Gajos – 0,5 mln euro do Lecha
9. Kupisz – 0,5 mln euro do Chievo
10. Dzalamidze – 0,5 mln euro do Rizesporu
Zawodnikiem, na którego rozwój, a więc i cenę, Probierz miał najmniejszy wpływ był Dani Quintana (kupiony w styczniu 2013, odszedł po rozegraniu u Probierza 15 meczów). Każdy z pozostałych rozegrał przynajmniej 30 spotkań (a więc można powiedzieć, że co najmniej jeden pełny sezon) u tego trenera.
Patrząc na tę listę, nie sposób też nie zauważyć innej rzeczy. W większości Jadze za godne pieniądze udało się sprzedać zawodników, którzy w Białymstoku dawali kibicom sporo powodów do radości, a jednocześnie takich, którzy później w większości dla nowych pracodawców nie okazywali się być warci tych pieniędzy. Wartość Tuszyńskiego czy Sandomierskiego została podkręcona tak, że w kasie klubu z Białegostoku wylądowały za nich prawie trzy miliony euro. I co? Sandomierski wrócił do ekstraklasy z podkulonym ogonem, a współczynnik InStat Index ma dziś jeden z najniższych w całej lidze, Tuszyński przez niemal dwa lata w Turcji uzbierał zaledwie 1577 minut (na 5760 możliwych) w 16. w tym sezonie i 13. w poprzednich rozgrywkach Rizesporze.
Za brak skrupułów wobec poprzedniego pracodawcy
Probierz wiedział najlepiej, gdzie w Gdańsku mogą być zakopane skarby. Gdzie leżą diamenty, którym potrzebny jest jedynie wprawny szlifierz. I mimo że dopiero co opuścił Lechię, nie wahał się wykorzystać tej wiedzy na korzyść Jagiellonii.
Jasne, za Probierza w Białymstoku dokonano wielu fajnych wzmocnień, ale zamiana Adama Dźwigały na pokaźną sumkę i trio Frankowski-Madera-Tuszyński to był prawdziwy majstersztyk. Tuszyński w debiutanckim sezonie w Jadze strzelił 15 goli i zapracował na milionowy transfer do Turcji, Frankowski dziś jest absolutnie kluczową postacią Jagi, natomiast Madera, póki nie przerzucił się na bezglutenówkę, był niezmiennie podstawowym stoperem Dumy Podlasia w sezonie, w którym ta zajęła trzecie miejsce w ekstraklasie.
Natomiast Adam Dźwigała dziś jest zawodnikiem Górnika Łęczna z 8 występami w ekstraklasie sezonu 2016/17.
Za wyciśnięcie ze swojej kadry maksa
– Nemanja Nikolić i Aleksandar Prijović
– Dawid Kownacki i Marcin Robak
– Marco Paixao i Grzegorz Kuświk
– Maciej Górski i Fedor Cernych
Solą futbolu są jak wiemy gole, a bez skutecznego snajpera trudno bić się o mistrzostwo kraju. Gdybyście więc mieli typować na początku sezonu zespół, którego duet strzelb prezentuje się najbardziej okazale i który pozwoli na zajęcie najwyższego miejsca w lidze, wskazalibyście na ostatnią z opcji? My chyba aż tak odważni byśmy nie byli, szczególnie mając z tyłu głowy, jak rozczarowujący był poprzedni sezon w wykonaniu Litwina.
Można tak lecieć pozycja po pozycji, w zasadzie nie byłoby takiej, gdzie powiedzielibyśmy przed sezonem: oho, w Jagiellonii gra kozak, jakiego nie ma w żadnym innym zespole. Może wskazalibyśmy Vassiljeva, ale w jego przypadku trzeba pamiętać o tym, że sezon 15/16 nie był w wykonaniu Estończyka rzucający na kolana. Pewnie, jesienią obecnego pozamiatał innych ligowców, ale w poprzednim w klasyfikacji kanadyjskiej był w ogóle poza pierwszą dziesiątką. Za Adamem Mójtą czy Wojciechem Kędziorą.
Temat na osobny akapit to też szerokość kadry Jagiellonii. O ile w Legii wypadnięcie jednego czy dwóch zawodników pierwszego składu to niewielki kłopot, bo na ich miejsce są równorzędni zmiennicy, o ile Lechia na większości pozycji ma podobny komfort, a i w Lechu można sobie pozwolić na podmianki bez wyraźnej przepaści jakościowej, o tyle w Białymstoku kołdra w razie kontuzji i zawieszeń staje się bardzo krótka. Ograniczona jest też w związku z tym możliwość, by pozwolić na odpoczynek graczom podstawowego składu. Dlatego w Jadze aż dziesięciu zawodników ma już ponad 2 000 wybieganych minut w ekstraklasie, podczas gdy w Lechii jest ich siedmiu, w Legii sześciu, a w Lechu – zaledwie pięciu.
Za koloryt
Probierza trudno postrzegać inaczej, niż jako piekielnie inteligentnego, oczytanego, zdolnego do zripostowania każdego, nawet najtrudniejszego pytania postawionego mu przez dziennikarzy. Można czasami odbierać jego wypowiedzi jako groteskowe, wielu mogą one irytować, ale szczerze? Wolimy jednego Probierza, który po każdej kolejce powie coś ciekawego od stu trenerów, którzy tydzień w tydzień będą powtarzać te swoje komunały o „wyciąganiu wniosków”.
Zobaczycie, jeszcze zatęsknimy za jego wywiadami i konferencjami.
(fragment nagrania z kanału jagiellonia.net na YouTube)
fot. FotoPyK