Sprawa Lipskiego odroczona. Czyżby Ruchowi miało się upiec?

redakcja

Autor:redakcja

04 maja 2017, 12:58 • 2 min czytania

Dzisiaj od rana w Chorzowie wstrzymywano oddech, bo właśnie dzisiaj miało się zdecydować, czy Ruch ostatecznie dopisze do swojego tegorocznego bilansu kolejną kompromitację. A taką z pewnością byłaby utrata jednego z najlepszych zawodników – oraz potencjalnego dochodu z jego przyszłego transferu – z powodu zaległości w płatnościach. Sprawa jednak została odroczona o tydzień, więc dziś nie usłyszymy czy to głośnego odetchnięcia w Chorzowie, czy też donośnego rechotu w pozostałej części kraju. Ale też wiele wskazuje, że tego rechotu ostatecznie jednak w ogóle nie będzie.

Sprawa Lipskiego odroczona. Czyżby Ruchowi miało się upiec?
Reklama

Na odroczenie zgodziły się obie strony, które aktualnie negocjują rozwiązanie polubowne. Najpewniej miałoby polegać na tym, by piłkarz został w klubie, ale by jednocześnie w kontrakcie wpisano niespecjalnie wysoką kwotę odstępnego. Dzieje się tak dlatego, ponieważ… przedstawiciele piłkarza nie dopełnili formalności związanych z jednostronnym rozwiązaniem umowy. Procedura nie jest specjalnie trudna, co najważniejsze piłkarzowi faktycznie nie płacono przez minimum dwa miesiące, ale… trzeba przestrzegać „instrukcji obsługi”. Na przykład wysłać klubowi wezwanie do zapłaty z odpowiednim terminem na uregulowanie zobowiązań. To najwyraźniej kogoś lekko przerosło. Dlatego teraz ponownie mediacje.

Uporządkujmy więc: Czy klub płacił zawodnikowi? Nie. Czy przedstawiciele zawodnika postawili klub pod ścianą przed organem PZPN? Nie. Przekładając to na język piłkarski, Ruch w tej sytuacji zachował się niczym bramkarz, który przewrócił się na piłce i sprezentował ją napastnikowi. Natomiast przedstawiciele Lipskiego wcielili się w tego napastnika i – mając przed sobą jedynie pustą bramkę – przenieśli piłkę nad poprzeczką.

Reklama

Jakkolwiek spojrzeć, porażka projektu pt. „rozwiązanie kontraktu z winy klubu” byłaby także porażką samego zawodnika, który na pewno straciłby na tym finansowo. Smakiem obeszliby się także poza Chorzowem, bo – przypomnijmy – gdyby Izba ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych PZPN uznała argumenty Lipskiego, mógłby on od zaraz podpisać nową umowę z innym klubem. Jak przypuszczamy, kilku dyrektorów sportowych od rana już stało w blokach.

A teraz wszystkim pozostaje jedynie czekać na rozwój wypadków. Zwłaszcza piłkarzom i trenerom pierwszej drużyny Ruchu, dla których utrata najważniejszego gracza mogłaby być gwoździem do trumny. A tak przez jakiś czas dalej będzie można utrzymywać tę grę pozorów, że okręt o nazwie „Ruch” jeszcze nie idzie na dno.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama