To było kapitalne starcie dwóch wielkich zawodników. Z jednej strony Cristiano Ronaldo w pojedynkę dający Realowi awans najpierw do półfinału Ligi Mistrzów, a potem wstępnie bukujący mu już przelot i hotel w Cardiff. Z drugiej – Leo Messi szalejący w El Clasico oraz pozostałych spotkaniach La Liga i wzniecający w kibicach z Katalonii nadzieję na to, że jeszcze uda się sięgnąć po mistrzostwo kraju. I pewnie gdyby wtorkowy popis Portugalczyka przeciwko Atletico liczył się jeszcze do naszego zestawienia w tym miesiącu, to nawet nie mrugnęlibyśmy okiem podczas wyboru. Ronaldo jednak, tak czy owak, po raz pierwszy w tym roku wygrywa nasz ranking, choć emocji przy jego tworzeniu było co nie miara.

Kwiecień był zdecydowanie miesiącem, który sprzyjał niespodziankom. W naszym rankingu pojawia się więc kilka zupełnie nowych nazwisk, wyjątkowo dużo bramkarzy, a spora liczba zawodników dotychczas kręcących się w szeroko pojętym czubie nieco obniżyła loty. Jasne, w czołówce wciąż pojawiają się przede wszystkim piłkarze ofensywni, ale mamy też znakomitych obrońców, czy pomocników, którzy jak dotąd nie odgrywali aż tak wielkich ról.
Punktacja oczywiście nie uległa zmianie – za pierwsze miejsce przyznajemy 50 oczek, za drugie 49, za trzecie 48, i tak dalej. Na start, starym zwyczajem, zawodnicy z miejsc 50-21:
Sami widzicie więc, że zaplątali się w tej grupie goście, o których wcześniej raczej nie czytaliśmy na czołówkach gazet. Jest Kamil Grosicki, który z tygodnia na tydzień rozkręca się w Hull, jest Marco Fabian, który w pojedynkę nakręcał grę Eintrachtu Frankfurt, czy choćby Keita Balde – bohater ostatnich tygodni w błękitnej części Rzymu. Co ciekawe, znacznie loty obniżył Luis Suarez, dla którego – jak na jego możliwości – kwiecień był co najmniej słaby. Efekt? Urugwajczyk w towarzystwie Forsberga i wspomnianego Fabiana. I aż mamy wątpliwości, czy napastnik Blaugrany choćby kojarzy te nazwiska.
No nic, zabieramy się do przedstawienia najlepszej dwudziestki mijającego miesiąca.
Synonim progresu. Dwa lata temu w League One, dziś pierwsze skrzypce w czołowym zespole Premier League. Kapitalnie funkcjonuje we współpracy z Eriksenem, dając drużynie tak dużo w ofensywie, jak i w tyłach.
W dużej mierze dzięki postawie skrzydłowego ten sezon wciąż nie jest dla paryżan stracony. Dwie asysty w półfinale Pucharu Francji z Monaco, a do tego świetna gra również w lidze. Di Maria w ostatnich tygodniach trzymał wysoki poziom i pozostaje jedną z największych nadziei stołecznych na to, że złote medale nie zawisną jednak na szyjach zawodników Monaco.
Pierwsze tygodnie tego sezonu to wielki popis Serge’a Gnabry’ego, który w pojedynkę ciągnął grę Werderu, ale nie zawsze przekuwało się to w korzystne wyniki. Teraz jednak, gdy stery złapał rozpędzony Max Kruse, ekipa z północy zbiera skalp za skalpem, a jej najskuteczniejsza armata bezlitośnie załatwia kolejne punkty.
Postawa Niemca cieszy też z tego powodu, że ledwo chwilę temu piłkarz był na sporym zakręcie życiowym. Na skutek wariacji pozaboiskowych stracił miejsce w kadrze, został poddany publicznemu ostracyzmowi i gremialnie uznano go za głupka, który na własne życzenie niszczy swoją karierę. Kruse wraca jednak w wielkim stylu i udowadnia, że stawiać jeszcze na nim krzyżyka nie wolno. A sam Werder z drużyny walczącej o utrzymanie… stał się zespołem poważnie liczącym się w grze o europejskie puchary.
Być może i byli w kwietniu piłkarze, którzy zdobyli więcej bramek, ale gdy już do siatki trafiał Francuz, to za każdym razem w kluczowych momentach. Pierwszy gol? U siebie z Leicester, co koniec końców dało awans do półfinału (1:1 w meczu rewanżowym). Drugi? Przeciwko Realowi w derbach Madrytu i to na Santiago Bernabeu. Trzeci? W końcówce wygranego 1:0 starcia z Espanyolem, co dało ekipie Diego Simeone kolejne trzy punkty.
Griezmann jest więc piekielnie ważny dla losów zespołu z Vicente Calderon i na miejscu kibiców Rojiblancos rozpoczynalibyśmy powoli modlitwy przed letnim oknem transferowym.
Odszedł król, niech żyje król. Ibrahimovicia w Paryżu nie ma już od dawna, ale to nic, bo Urugwajczyk wskoczył w jego buty i ze znakomitymi efektami się w nich porusza. Cavani gra prawdopodobnie swój najlepszy sezon w karierze, a obfity w bramki kwiecień był tego tylko potwierdzeniem. Bardzo ważne w kontekście walki o mistrzostwo kraju trafienia w Ligue 1, a do tego dołożenie swojej cegiełki do rozbicia Monaco w półfinale krajowego pucharu. Urugwajska maszyna demoluje więc w najlepsze.
Wyobrażamy sobie, że kibice z Kielc byliby skłonni umieścić tu nawet Jose z Płocka, ale to jednak N’Golo rozegrał kolejny, kapitalny miesiąc. Niesamowite jak równą i wysoką formę trzyma od początku sezonu Francuz. Były piłkarz Leicester jest do tego stopnia znakomity, że nie Hazard, nie Ibrahimović, nie Alexis czy inny Coutinho, ale właśnie Kante otrzymał nagrodę dla najlepszego piłkarza w Anglii. Głosowali sami zainteresowani, więc trudno tym bardziej nie docenić tego wyróżnienia, o którym tak pisaliśmy kilka dni temu:
Kante, ten niepozorny, wydawałoby się, że zdecydowanie za chudy, jak na żołnierza środka pola, uporczywie dążył jednak do zmiany postrzegania tego, co uważa się za efektowne. Do sprawienia, by kradzież futbolówki urosła do rangi sztuki, a odmowa jej oddania była prawdziwym nietaktem. By wzbudzała podobny aplauz, co piękne gole, co przyprawiające obrońców o oczopląsy dryblingi. By w czasach stygmatyzacji defensywnych pomocników (ostatnio na świeczniku Casemiro), ich robota była tak ceniona. Tak szanowana.
Kante został wybrany, bo każdym eleganckim odbiorem wyśpiewywał kolejny wers pochwały boiskowej czarnej roboty. Dał dowód, że wielkość nie musi być liczona w bramkach, asystach i udanych dryblingach. Pokazał, że piękno futbolu można rozumieć w sposób daleki od, wydawałoby się utartego, schematu.
Jeśli chcielibyśmy w jednym słowie zamknąć jego kwietniowe występy, to powiedzielibyśmy „regularność”. Mecz po meczu, konsekwentnie (poza derbami Manchesteru) strzelał po jednym golu. Ofiary? Chelsea, Hull, Southampton i Middlesbrough w lidze oraz Arsenal w Pucharze. Wzór.
Po słabszym poprzednim roku Hazard znów jest wielki. Conte ulepił z Belga zawodnika niezwykle efektywnego, który trafne rozumienie instrukcji taktycznych łączy z lekkością, ofensywnym usposobieniem i błyskotliwością w grze. Oprócz tego, że w kwietniu znacznie przyczynił się do znakomitych rezultatów osiąganych przez zespół, to jeszcze popchnął „The Blues” do finału krajowego pucharu.
To nie jest przypadek, że na kilka tygodni przed końcem sezonu Duńczyk otwiera listy życzeń najpotężniejszych klubów na Starym Kontynencie. Piekielnie inteligentny piłkarz o bajecznej technice, który uchodzi też za specjalistę od stałych fragmentów gry. Tylko w ostatnim czasie zanotował dwa gole i cztery asysty, a przecież od sierpnia koledzy regularnie zamieniają jego podania na bramki. Mózg zespołu wciąż liczącego się w walce o mistrzostwo kraju.
Że niby gruby, że niby pazerny, że niby nie na tyle dynamiczny co młodsi koledzy. Argentyńczyk jednak niewiele sobie z tych słów robi, a jedyne co go zajmuje to regularne wpisywanie się na listę strzelców. W dwumeczu z Barcą wyręczył go młodszy Dybala, za to we Włoszech trudno byłoby o regularne zwycięstwa bez Argentyńczyka. W pojedynkę rozbił i Chievo, i Pescarę, a piekielnie istotne trafienia zanotował też w Pucharze Włoch popychając Juventus do samego finału.
Falcao był w ostatnim czasie specjalistą od zdobywania bramek super-hiper-ekstra ważnych. Kolejno bowiem podwyższał prowadzenie w starciu z Borussią, a w lidze dawał trzy punkty w meczach przeciwko Angers (1:0), Dijon (2:1) i Lyonem (2:1). Zaciął się tylko przed tygodniem przeciwko Tuluzie, ale w obowiązkach wyręczyli go koledzy, więc pozycja Monaco na fotelu lidera wciąż, przy obecnej dyspozycji zespołu, pozostaje niezagrożona.
Kariera tego bezsprzecznie cudownego piłkarza w Realu to wieczna sinusoida. Góry, doły, góry i znowu doły. Gra kilka olśniewających spotkań, potem ląduje na ławce, a wszystko to po to, by znów powrócić w wielkim stylu. W ostatnich tygodniach w końcu widzieliśmy takiego Isco, jakiego znamy. Błyskotliwego technika, który kilkoma dryblingami, sprytnym balansem ciała, czy pięknym uderzeniem robi na boisku ogromną przewagę. Oj, chyba Hiszpan trafił z formą w idealny moment, bo przecież okienko transferowego zapasem, a tak dobre mecze jak w mijającym miesiącu na pewno nie zaszkodzą.
Myśląc o tym, jak w kwietniu prezentował się „Lewy”, mamy niezwykle ambiwalentne uczucia. Z jednej strony – świetna postawa w lidze, wyprzedzenie Aubameyanga w wyścigu po koronę króla strzelców, kolejne już mistrzostwo kraju w karierze i gol na Bernabeu. Z drugiej – mimo wszystko słaba postawa w rewanżu z Realem i opuszczony przez kontuzję pierwszy mecz na Allianz-Arena. Tak czy owak trzeba Roberta docenić, bo błyskawicznie pozbierał się po kontuzji i jeśli nie opuści już żadnego spotkania do końca sezonu, to prawdopodobnie nie da szans Gabończykowi w walce o stylową „armatkę”.
Nie będzie chyba wielką przesadą, gdy powiemy, że ma coś ten chłopak z Messiego. Coś, co pokazał właśnie w dwumeczu z Barceloną, a zwłaszcza w pierwszej odsłonie tej walki na Juventus Stadium. Ta wspaniała umiejętność dryblingu na małej przestrzeni, subtelne dziubanie piłki, zwrotność i zdolność oddania precyzyjnego uderzenia nawet mimo towarzystwa kilku obrońców.
Dybala swoje show odstawił przede wszystkim mając na przeciwko Pique, ter Stegena i całą resztę i nawet fakt, że w lidze dołożył tylko gola i asystę nie zmienia faktu, że kwiecień był w jego wykonaniu wyśmienity. Przyszłość należy do niego, a i teraźniejszość zagarnia sobie coraz śmielej.
Kilka miesięcy temu zastanawialiśmy się, czy towarzystwo piłkarzy Torino to absolutny sufit dla Glika. Czy przerzucając się z przeciętnego klubu Serie A do czołowej ekipy Ligue 1 da radę, uniesie ciężar piłkarsko i psychicznie… Tymczasem dziś Kamil jest kluczowym filarem w układance Leonardo Jardima, a w kwietniu zatrzymał w ćwierćfinale Borussię Dortmund i do wzorowej gry w defensywie dołożył skuteczność pod bramką przeciwnika.
Najpierw bowiem 29-latek dał asystę w Lyonie, co pozwoliło drużynie z Księstwa wygrać 2:1, a przed tygodniem zdobył wyrównującą bramkę przeciwko Tuluzie (ostatecznie Monaco wyciągnęło na 3:1). Kapitalny miesiąc Glika, dzięki któremu Polak jest coraz bliżej upragnionego mistrzostwa Francji.
Młodzieniaszek szaleje i ani mu w głowie jakikolwiek respekt do rywala. Ciężko jednoznacznie stwierdzić, czy w ostatnich kilku latach widzieliśmy tak szybkiego i tak zwrotnego 18-letniego dryblera. Ułamek sekundy, chwila nieuwagi i jedyne co pozostaje obrońcom to oglądanie pleców piłkarza. Nie dość, że już na pierwszych metrach potrafi zyskać nad przeciwnikiem sporą przewagę, to jeszcze z piłką, już w polu karnym, nie trzeba mu wiele przestrzeni do oddania uderzenia. Ten chłopak będzie wielki i nie ulega to jakiejkolwiek wątpliwości.
28 – Mbappe is the only U21 player in Europes Big 5 Leagues to be involved in more goals than @Dembouz (28) (@BVB_English). Future. pic.twitter.com/Mk6rzXjHnS
— OptaFranz (@OptaFranz) 27 kwietnia 2017
Zawłaszczył sobie w kwietniu lewy korytarz boiska i wyprawiał w tamtym rewirze to, na co miał ochotę. Diabelnie skuteczny w defensywie, wszędobylski, upierdliwy i efektywny pod bramką rywala. Jeden gol i aż trzy asysty – kapitalny rezultat jak na bocznego obrońcę. Czy jakiekolwiek pretensje może mieć do niego Zidane? Tak po prawdzie to czepić można się tylko tego, że w ostatniej minucie potyczki z Barceloną Brazylijczyk nie powstrzymał Sergiego Roberto przed rajdem środkiem boiska. Poza tym – wzór gry na tej pozycji.
Właściwie to prof. Bonucci. Defensywa Juventusu przypomina w tym sezonie fortyfikację zamku, który umieszczony na wzgórzu otoczony jest głęboką fosą, wysokim murem i gromadą rycerzy gotowych zgładzić każdego, kto ośmieli się zbliżyć choćby w okolicę pierwszej przeszkody. Tym kapitalnym monolitem dowodzi właśnie Bonucci, który łączy chyba wszystkie możliwe cechy wzorowego stopera – szybki, silny, do tego inteligentny i doskonale ustawiający się na boisku. Z tak mocnym punktem w tyłach trudno się pogubić, bo nawet jeśli któryś z zawodników gubi krycie, to za moment, jak spod ziemi, wyskakuje właśnie Bonucci. W pełni zasłużone miejsce na podium, bo i nie mogłoby być inaczej skoro prowadzona przez niego armia nie dała się ani razu trafić katalońskiej ofensywie.
Poziom trudności El Clasico uznajemy za praktycznie identyczny do zaawansowanej rundy fazy pucharowej Ligi Mistrzów, więc występ Argentyńczyka przeciwko Realowi na pewno sporo mu dał. Poza tym Messi wyśmienicie spisywał się też w pozostałych spotkaniach na krajowym podwórku – dwoma golami odprawiał nie tylko „Królewskich” na Bernabeu, ale też Sociedad, Osasunę i Sevillę.
No i razi tylko ta rywalizacja z Juventusem, bo właśnie w takich spotkaniach oczekuje się od piłkarzy tego pokroju dodatkowego błysku, wzięcia ciężaru gry na swoje barki. Włosi kapitalnie się bronili i choć Leo dwoił się i troił, sforsować defensywy „Starej Damy” nie potrafił. Stąd tylko (!) drugie miejsce.
Król polowania. Można się zżymać, że w rewanżu z Bayernem Realowi pomogli sędziowie, ale trudno jest przeczyć faktom. Manuelowi Neuerowi rzadko zdarza się, by na przestrzeni dwóch spotkań został aż pięciokrotnie pokonany przez tego samego zawodnika, zresztą generalnie sam Bayern nie za często jest aż tak dziurawiony. Portugalczyk wprowadził więc Real do półfinału Ligi Mistrzów, a w lidze – choć El Clasico ukończył bez gola – bramką pomógł zdobyć arcyważne trzy punkty przeciwko Valencii. Tym samym CR7 po raz pierwszy w tym roku wygrywa nasz ranking.
***
I jeszcze klasyfikacja generalna po czterech miesiącach tego roku.
minimalnie XDDDD
Łaaahahaha
Messi w tym miesiącu to może wypucować najeczki dla CR7 a potem jeszcze berło przy okazji. Wprowadzcie na najbliższy miesiąc ban na info o Realu i CR podobnie jak katalońskie radia informacyjne zeby nie cierpieć na zapieczony i przewlekły ból dupska, bo szykuje się wiele sukcesów królewskiego klubu i najlepszego piłkarza świata.
Treść usunięta
Treść usunięta
Znowu zapominacie o piłkarzach Atletico, a to mimo dotkliwej porażki z Realem wciąż jedna z czołowych ekip na świecie. Taki Filipe Luis w kwietniu jako boczny obrońca zdobył 3 bramki, zanotował 3 asysty (w tym jedną z Leicester), a jego drużyna straciła w sumie 3 gole i nie znalazł się nawet w top 50. Innemu bocznemu obrońcy, grającemu w słabszym klubie, Contiemu wystarczyły 2 gole i asysta (a tak naprawdę trzy, ale napisaliście o dwóch) oraz 6 straconych bramek. No i Conti nie grał w Lidze Mistrzów.
Zamiast świetnych obrońców Atletico znalazł się również Kamil Glik, który, no właśnie, co zrobił? 1 gol, 1 asysta, a poza tym? Borussia, wiadomo w jakim stanie, wbiła jego drużynie 3 bramki a PSG 4. Ogólnie w kwietniu jedno czyste konto. Ja rozumiem, że mógł się tu znaleźć, no ale na szóstym miejscu? Nieprzypadkowo mówi się, że Monaco to drużyna dobra w ofensywie i kiepska w defensywie, co zresztą było widać wczoraj z Juve.
Następnym pominiętym obrońcą jest Giorgio Chiellini. Chłop w kwietniu zachował czyste konto w dwumeczu z Barceloną i strzelił jej bramkę, Jeśli daliście tak wysoko Bonucciego, to tym bardziej powinniście jego. Bo to on, a nie Leonardo, dowodzi defensywą Juve, a fakt, że jest w tym mało elegancki i trochę chamski nie powinien mieć znaczenia.
Patrzę na klasyfikacji generalną i widzę pierwszych jedenastu ofensywnych piłkarzy, potem Kante, który jako defensywny pomocnik jest ceniony tylko dlatego, że dużo biega i wygląda to efektownie (chodzi o to, że gdyby stylem gry przypominał typowego DMa, to nie byłby tak popularny), następnie dziewięciu ofensywnych i Ramosa, który sporo strzela i na końcu znowu 8 ofensywnych. Mało to odzwierciedla rzeczywistość…
Jako kibic Realu pewnie powinienem się honorowo nie zgodzić, ale nie potrafię. Szczególnie w kwestii Glika, bo pewnie należy mu się wysoka ocena, ale czy aż tak? Miejsce Grosika też jednak dyskusyjne… Doceniam progres, doceniam postawę, ale mam wątpliwości czy to jest już TOP50. Atletico, choć lubić nie muszę, to nie potrafię nie doceniać!
Treść usunięta
Przecież w tym rankingu chodzi tylko o to, kto na koniec będzie na 1. miejscu i dlaczego Messi.
Treść usunięta
„(Ronaldo)…dał arcyważne trzy punkty strzelając bramkę Valencii na minuty przed ostatnim gwizdkiem”. EEEE może ja inny mecz oglądałem, ale Valencii to jednak zwycięską bramkę strzelił Marcelo… CR7 zdobył bramkę w pierwszej połowie, a potem spartolił karnego. Jakoś tak mi się zapamiętało, bo mi się po golu Marcelo troszkę wydarło mordę z radości 😉 Odruchy, ech;P
Brakuje Ousmane Dembele z Borussii. Znakomicie grał z Monaco w LM i zaorał Bayern w pucharze Niemiec, do tego 2 asysty w lidze.
Za to jak Leo zdemolował CR7 w El Clasico,za absolutnie kosmiczny mecz ,jakiego wspaniały ale jednak zawsze drugi Portugalczyk jednak nie jest w stanie zagrać ,nawet nie patrząc na inne statystyki powinien być zwycięzcą ,nic nie umniejszając grze gwiazdy Królewskich.
Pytanie do Tych co przyznają w maju złotą piłkę Ronaldo? Co się stanie gdy Juve odprawi Real w finale, a np. Sevilla wygra na Bernabeu w lidze? Chyba jedyne co wstawi do gabloty to dwie piłki po hat-trickach. Trzeba mu przyznać jest skuteczny i korzysta z dobrej gry Realu. To nie jest zawodnik, który sam bierze na plecy drużynę, jego gra ostatnimi czasy oparta jest na oddania piłki najbliższemu zawodnikowi i wbieganiu w pole karne. Jest świetny strzelcem i tyle. Zagrał 3 skuteczne mecze w LM, z czego w jednym jego gwiazdę rozświetlił arbiter i gdyby nie ten arbiter kto wie gdzie by Ronaldo oglądał półfinały LM, może z trio MNS. Moim zdaniem poziomu Messiego nigdy nie osiągnął i nie osiągnie. Rywalizuje z nim tylko na płaszczyźnie strzeleckiej. Czysto piłkarsko to inny poziom! Pozdrawiam
Sędzia w dwumeczu Realu z Bayernem mylił się tylko w jedną stronę, tak? Wnioskuję po Twoim tekście, że sędzia pomógł Realowi i nie należał im się awans. Mimo wszystko strzelił 3 słuszne bramki, które i tak dałyby awans (dużo lepszemu w dwumeczu) Realowi i tego raczej nie można negować 🙂 Pozdrawiam
Czy Real był „dużo” lepszy w dwumeczu moim zdaniem nie. Na Allianz Arena, Bayern na własne życzenie przegrał. Vidal przestrzela karnego, później niepotrzeba druga żółta i czerwona kartka dla Martineza. Na Bernabeu równie dobrze Bayern mógł grać dogrywkę w przewadze ale skoro sędzia nie wyrzucił Casemiro dlaczego wyrzucił Vidala? Momenty przewagi Realu to gra 11 na 10. A co do bramek z tego co wiem tylko Asensio w dogrywce była „czysta”. Sędziowie mylili się w obie strony ale szczególnie czerwoną kartką Vidala wypaczyli wynik spotkania. Pozdrawiam
Ale to tylko moje zdanie!:)
Nie zapominając o tym, że Vidalowi należała się druga żółta kartka około 40 minuty 🙂 powinien się cieszyć, że pograł dłużej..
Widzę, że tu niektórzy dalej w euforii po Real Atletico, i w sumie się nie dziwię bo to był wielki mecz Realu i Cristiano, Ale jest kilka „ale”.
Po pierwsze ten mecz był w maju dlatego nie jest brany pod uwagę w zestawieniu za kwiecień, a są osoby co piszą jakby Ronaldo rzeczywiście zgniótł Messiego w samym kwietniu, a tak na pewno nie było i ja się zgadzam ze słowem „minimalnie”.
Po drugie warto trochę w tej euforii znaleźć odrobinę trzeźwości umysłu.
Ronaldo zagrał wielki dwumecz z Bayernem, aczkolwiek nie dokonał tego sam tylko przy pomocy kapitalnego Marcelo i 9 innych bardzo dobrze spisujących się kolegów. Niestety plamą na jego sukcesie w tym dwumeczu są te nieszczęsne gole ze spalonych. Uważam jednak, że CR7 był kluczowy i dzięki niemu Real jest w półfinale.
Natomiast, nie można powiedzieć ze Messi przeszedł koło dwumeczu z Juventusem. Moim zdaniem był najlepszym zawodnikiem Barcelony w tym ćwierćfinale i robił co mógł, niestety nie miał takiego wsparcia od kolegów jak Cristiano, którzy po prostu zawiedli. Messi sam nie przegrał z Juve i Ronaldo sam nie wygrał z Bayernem. Mimo wszystko w Lidze Mistrzów królował Cris.
W La Liga za to, królował Leo. 2 gole z 4. w tabeli Sevilla i 2 gole z liderującym mocnym Realem na Santiago Bernabeu. A oprócz tych dwóch goli wspaniały mecz w jego wykonaniu czego nie można powiedzieć o Crisie. Możliwe, że El Clasico było najlepszym występem Leo w tym sezonie.
Suche statystyki również po stronie Messiego.
Dlatego powiedzenie że Ronaldo był minimalnie lepszy od Messiego w KWIETNIU jest całkowicie uzasadnione.
Pozdro.
Grosicki zostaje piłkarzem miesiąca w Premier League a u was dopiero na szarym końcu 36 pozycji gorzej od najlepszego w waszym rankingu gracza PL Eriksena
Gdyby wyboru dokonywali fachowcy, a nie „polska internetowa husaria” to Grosik by nie powąchał nawet podium…
Tak Glik szóste miejsce szczególnie za wczorajszy genialny występ z Juventusem kiedy zawalił 2 gole. To już Grosicki zasługuje na wyższe miejsce bo w Anglii naprawdę go cenią, a w klubie staje się postacią taką jak Lewandowski w Bayernie. Za to nasz piłkarz roku wczoraj fantastyczny występ gdy koncertowo nie upilnował Higuaina. Dobrze że w takiej dyspozychi nie zagra z Rumunią z powodu kartek.
To jest ranking za kwiecień, nie za maj.
glik 6?? haha
„Di Maria w ostatnich tygodniach trzymał wysoki poziom i pozostaje jedną z największych nadziei stołecznych na to, że złote medale nie zawisną jednak na szyjach zawodników Monaco.”
Di Marię to akurat czeka pauza za bezpośrednie czerwo w meczu z Niceą.
Treść usunięta
Glik przed Dybalą? Kogoś tu chyba pogięło.