Są sytuacje, które powodują, że futbol na moment wznosi się wysoko ponad strzelone gole, żółte i czerwone kartki, auty, rzuty wolne i rożne, bardziej lub mniej udane kopnięcia. Gdy można odnieść wrażenie, że został stworzony, a później zawładnął sercami miliardów ludzi właśnie po to, by od czasu do czasu dawać powody do wzruszenia wykraczające poza czysto sportowe doznania estetyczne. Najświeższy przykład dostaliśmy w meczu ligi wenezuelskiej między Deportivo Lara i Anzoategui.
W Wenezueli sytuacja wygląda coraz gorzej. Kryzys finansowy narasta, inflacja galopuje, mimo potężnych zasobów naturalnych, społeczeństwo biednieje. Rządy Nicolasa Maduro zamiast socjalistycznej utopii przyniosło… dwudniowy tydzień pracy w niektórych urzędach, w ramach oszczędzania prądu. Obecnie w państwie trwają protesty, tłumione w bezwzględny sposób przez służby. Od początku kwietnia zginęło 28 osób. Piłkarze zaś… nie otrzymali zgody na uczczenie tych ofiar minutą ciszy przed rozpoczęciem meczu. Sędziemu odgórnie nakazano pominięcie tej krótkiej celebracji, więc zawodnicy postanowili, że zorganizują ją sami. Po pierwszym kopnięciu futbolówki stanęli więc w miejscu i w ten sposób oddali swój hołd ofiarom zamieszek na ulicach kraju nazywanego „najsmutniejszym na świecie”.
Deportivo Lara i Anzoategui nie dostały zgody na minutę ciszy ku czci ofiar protestów w Wenezueli. To żaden problem:pic.twitter.com/BqkzPpWZXf
— Darek Dobek (@darekdobek) 1 maja 2017
Przyznacie, obrazek wyjątkowy. Który tylko potwierdza, że piłka nożna dawno przestała być tylko sportem, który ma przynosić masom rozrywkę, a stała się także doskonale słyszalnym narzędziem przekazu. W tym przypadku – znacznie donośniej niż gdyby władze nie próbowały ingerować w sprawę i pozwoliły na zwyczajną minutę ciszy.