To świetny dzień dla hiszpańskiego sportu. Rafa Nadal wygrał tenisowy turniej w Monte Carlo, wieczorem zostanie rozegrane El Clasico, a Alejandro Valverde znów pokazał, że jest wielkim kolarzem. 37-latek po raz czwarty (!) w karierze okazał się najlepszy na trasie monumentu Liege-Bastogne-Liege. We wspaniałym belgijskim wyścigu swój kunszt pokazali też Polacy. Michał Kwiatkowski wyrównał w nim swój najlepszy dotychczas wynik – był trzeci. Rafał Majka zamknął pierwszą dziesiątkę najlepszych zawodników.
Polscy kibice liczyli na to, że “Kwiato” znowu pojedzie magicznie, a tym samym pozostawi w polu wszystkich wielkich mistrzów tak, jak to zrobił w monumencie Mediolan – San Remo, w którym Polakowi nie dał rady m.in. Peter Sagan. Niestety, tym razem Michałowi zabrakło błysku. Oczywiście jechał bardzo poprawnie, ale kiedy “El Bala” (Pocisk) wystrzelił do przodu kilkaset metrów przed metą, nasz mistrz nie zdołał utrzymać mu koła. Valverde oderwał się od grupy, “połknął” prowadzącego wówczas Daniela Martina i znów mógł wznieść ręce ku górze. Tuż po przekroczeniu mety sprawiał wrażenie wyczerpanego, ale czy mogło być inaczej? Przecież żeby wygrać taki wyścig, trzeba dać z siebie 110% normy. Hiszpan doskonale zdaje sobie z tego sprawę, bo w belgijskim monumencie był numerem 1 już w 2006, 2008 i 2015 roku. Tylko legendarny Eddy Merckx ma na swoim koncie więcej triumfów w tej imprezie (pięć), Alejandro zrównał się za to ich liczbą z Moreno Argentinem.
Valverde postanowił oddać całą finansową nagrodę za swój sukces rodzinie Michele Scarponiego, który zmarł wczoraj tragicznie – został potrącony przez kierowcę auta podczas treningu. Zresztą włoskiemu czempionowi hołd złożyli wszyscy uczestnicy wyścigu: tuż przed jego startem uczcili pamięć o tym wiecznie uśmiechniętym zawodniku minutą ciszy. Potem nie było już czasu na sentymenty: kolarze jechali na maksa, żeby pokazać się z jak najlepszej strony w przedostatnim tegorocznym monumencie.
Zwycięstwo w LBL było w tym roku najważniejszym celem Michała, Polak wspominał o tym niejednokrotnie. Dlatego trzecie miejsce na pewno nie jest dla niego satysfakcjonującym wynikiem, ale gdy emocje już opadną, “Kwiato” naprawdę powinien być z siebie zadowolony – jeszcze nigdy nie zaczął sezonu tak dobrze, jak teraz. Triumf w Mediolan – San Remo, drugie miejsce w Amstel Gold Race, podium w Liegi-Bastogne-Liege – to wyniki, które sprawiają, że cały kolarski świat uważa naszego zawodnika za jednego z największych czempionów.
Blask Michała oślepił wszystkich w Polsce tak bardzo, że ostatnio nieco zapomnieliśmy o Rafale Majce. Kolarz z Zegartowic postanowił więc dać o sobie znać w najlepszy możliwy sposób: poprzez dobrą jazdę. Na belgijskich szosach był bardzo aktywny, widać, że jego forma rośnie. Ostatecznie skończył monument na 10. miejscu, a teraz nadal będzie się przygotowywał do swojej imprezy docelowej. Przypominamy, że w tym roku nie będzie nią Giro d’ Italia, a więc wyścig, w którym Rafał już trzy razy zajmował miejsce w najlepszej siódemce. Tym razem Polak pokusi się o sukces w Tour de France. Majka wygrał już trzy etapy Wielkiej Pętli, dwukrotnie zostawał też najlepszym góralem tego wyścigu. Teraz nadchodzi czas, by wreszcie zaistnieć w klasyfikacji generalnej…