– Dzieci, bliscy, praca. To trzyma mnie w pionie. W 2014 roku straciłem nie tylko najbliższą mi osobę, ale również całe dotychczasowe, poukładane życie. I piłkę, bo skończyłem karierę. Wszystko się skumulowało. Na szczęście Lechia podała mi rękę. Futbol znów mnie uratował, dał kopa, by iść dalej. Miałem po co wstać z łóżka. Po pierwsze dla rodziny, ale pojawił się też cel. Gdy dzieciaki były w szkole, miałem co zrobić z resztą dnia – wyznaje w szczerym wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” z serii „Chwila z…” Jarosław Bieniuk.
FAKT
Nenad Bjelica zabronił piłkarzom udzielania wywiadów. Czy – jak ujmuje to „Fakt” – zakneblował im usta.
Dla trenera Lecha każdy szczegół jest ważny. Właśnie uznał, że w końcówce sezonu przyda się jego piłkarzom wyciszenie i skupienie tylko na pracy. Dlatego zdecydował, że lechici nie będą udzielać wywiadów. – Błyszczeć mają na murawie, a nie na łamach gazet – stwierdził.
To nie będzie całkowita cisza medialna. Zawodnicy Kolejorza będą się pojawiać na konferencjach prasowych, będą też rozmawiać z dziennikarzami po meczach. Ale to wszystko. W trakcie tygodnia mają natomiast trenować, a nie siadać przed kamerami, mikrofonami i dyktafonami.
GAZETA WYBORCZA
Udręka Barcelony i ekstaza Realu. Dariusz Wołowski zapowiada El Clasico.
Co weźmie górę w niedzielę na Santiago Bernabeu? Frustracja Katalończyków czy euforia Królewskich? W ćwierćfinale Ligi Mistrzów Real wyeliminował Bayern Monachium, bo było dla niego gigantycznym zastrzykiem optymizmu. Podwójnej korony Królewscy nie wywalczyli od 1958 roku! W tym roku wciąż jest na to szansa.
Obolały po zderzeniu z Juve Pique pozwolił sobie na mocno ironiczną uwagę pod adresem Realu. Że jego kibice ze zdumieniem musieli przyjąć owację na Camp Nou, bo sami wygwizdują swoich piłkarzy nawet po zwycięstwach. To aluzja do grupy fanów z Bernabeu, którzy gwizdali na Cristiano Ronaldo podczas rewanżu z Bayernem. Zanim Portugalczyk zdobył hat tricka, grał przeciętnie. Gwizdy zabolały jednak CR7 do żywego: przecież jest legendą królewskiego klubu po zdobyciu dla niego 395 goli.
SUPER EXPRESS
„Superakowi” fotomontaży z „Lewym” nigdy dość. Dziś – Ramos i Ronaldo namawiają Polaka do transferu.
Nie jest tajemnicą, że gra w Madrycie to jedno z piłkarskich marzeń Lewandowskiego. To marzenie nigdy jednak może się nie spełnić, bo Polak w ubiegłym roku przedłużył kontrakt z Bayernem do 2021 roku i jest najlepiej zarabiającym piłkarzem Bundesligi (20 milionów euro rocznie). Aby pozyskać Lewandowskiego, Real musi szykować naprawdę wielkie pieniądze. A może już je szykuje?
Na to wskazywać mogłyby informacje „Asa”. W artykule o prostym i wiele mówiącym tytule „Przyjdź” dziennikarze opisują sytuację z wtorkowego wieczoru. Ramos i Ronaldo mieli wziąć Lewandowskiego na stronę i przekonywać go, że jest dla niego miejsce w Realu Madryt. – Dwóch najbardziej wpływowych zawodników w szatni Realu Madryt bezpośrednio zachęcało Lewandowskiego do transferu – napisał znany hiszpański dziennikarz Guillem Balague.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Szczęsny z decyzją o przyszłości czeka na Arsene’a Wengera.
W dwa lata Szczęsny ustabilizował formę i rozwinął umiejętności. Stał się lepszym bramkarzem. Zwrócił na siebie uwagę wielu klubów. W lutym pisaliśmy o zainteresowaniu Juventusu, Napoli i Borussii Dortmund. Włoska prasa od kilku dni powtarza, że szczególnie zdeterminowany jest trener Maurizio Sarri, który w Neapolu chce wymienić Pepe Reinę na golkipera wyższej jakości. Szczęsny najchętniej wróciłby do Londynu, gdzie czuje się jak w domu. Na razie musi się jednak wykazać cierpliwością i skupić na finiszu sezonu. – Wszystko zależy od decyzji pana Wengera. Nie wiemy nic na temat jego planów. Kiedy je poznamy, na pewno będziemy chcieli usiąść do stołu i porozmawiać o pozycji Wojciecha w klubie – mówi nam David Manasseh, menedżer Szczęsnego. Najbliższe lato jest istotne z kilku względów. Po pierwsze, Szczęsny chce być pierwszym bramkarzem i musi poznać nastawienie Wengera do swojej osoby, jeśli Francuz zostanie w klubie. Po drugie, w przypadku, gdy Wenger zdecyduje, że Polak nie zasługuje na miejsce w bramce, ten na stałe opuści Emirates. Za rok wygasa bowiem jego kontrakt, a Kanonierzy najprawdopodobniej będą chcieli na nim dobrze zarobić. Dziś Szczęsny wyceniany jest na 17 milionów euro.
W Jagiellonii za wyniki odpowiada legia, czy – jak to ujmuje „Przegląd” – Jaga cudzoziemska.
Marian Kelemen broni bramki, Chorwat Ivan Runje i Brazylijczyk Guti starają się, by kolega ze Słowacji musiał jak najrzadziej interweniować, Estończyk Konstantin Vassiljev napędza grę, a Irlandczyk Cillian Sheridan oraz Litwin Fedor Cernych mają skutecznie wykańczać akcje. Lider z Białegostoku zagranicą stoi. Wyznawcy piłkarskiego patriotyzmu woleliby pewnie, by to Polacy stanowili o sile napędowej drużyny, a już pełnią szczęścia byłoby, gdyby za gwiazdy robili wychowankowie.
Swego czasu Probierzowi to marzenie udawało się choć po części realizować, bo po pierwsze jego zespół tworzyła duża grupa, młodych Polaków, w tym kilku wychowanków. Tyle że od pewnego czasu nasi rodacy z różnych powodów wyraźnie spuścili z tonu. Jednych dopadły przewlekłe kontuzje, inni szybko popadli w samozachwyt, a od tego krótka droga do upadku. Probierz jakiś czas temu tłumaczył: – Nie chowam w szafie młodych, utalentowanych chłopców. Podczas treningów widzę, kto i jak pracuje. Byłbym niespełna rozumu, gdybym nie wstawiał do składu kogoś w formie. Jednak młodzi niezmiernie rzadko naciskają na obcokrajowców tak, bym miał miły kłopot na kogo postawić. Dzisiaj wielu z nich – tu zacytuję ich ulubione powiedzenie – ma wyj…ne na wszystko. A jeśli zwrócisz uwagę, że coś źle robi, to w oczach młodzieńca widzisz odpowiedź: – Ch…j się czepia…
Guilherme w rozmowie z „PS” opowiada o dużej liczbie łapanych kartek i swojej przyszłości w Legii.
Ale zgadza się pan z tymi kartkami? Częściej były mądrym przerwaniem akcji czy bardziej dyskusjami z sędzią?
Kto sugeruje się liczbą kartek, źle mnie ocenia. Można dyskutować nad ich słusznością. Spójrzmy jednak na to, że często ten sam piłkarz fauluje nie kilkukrotnie w jednym meczu. Co chwilę ląduję na murawie, a on kończy mecz bez żółtej kartki. A ja często za jedno wejście od razu dostaję kartkę. To trudne z perspektywy ofensywnego piłkarza. Czy sprawiedliwe? Sędziowie mają swoje kryteria, więc trzeba to uszanować.
Z końcem roku wygasa pana kontrakt. We wtorek menedżer prowadził rozmowy w siedzibie klubu, ale znowu zabrakło porozumienia. Zostanie pan na dłużej w Warszawie?
To pytanie, które słyszę ostatnio najczęściej. Zawsze powtarzam, że moim zamiarem jest pozostanie w Legii. Chciałbym, aby nowy kontrakt satysfakcjonował obie strony, zarówno mnie, jak i klub.
Lukas Haraslin wyznaje, że grając w Parmie, bał się Antonio Cassano.
A jak postrzegany był Cassano, znany z trudnego charakteru?
Dowcipniś. Ile się naśmiałem z żartów Antonio… Na początku obawiałem się siedzieć obok niego w szatni, jednak podszedł do mnie i powiedział: „Spokojnie, nie bój się, będzie dobrze, nic złego ci się nie stanie. Jak na treningu coś ci nie wyjdzie, najwyżej dostaniesz opier…” Miał luźne podejście.
Przykład?
Cassano miał osobistego trenera przygotowania fizycznego. W trakcie rehabilitacji przychodzi do niego ten szkoleniowiec i mówi: „Dobra Antonio, idziemy pobiegać”. Wrócił po 20 minutach, a Antonio jak leżał w pokoju masażystów, tak leży, tyle że już… śpi. Pół godziny później obudził się i zdziwiony pyta: „To już czas na trening?”
W „Chwili z…” Izy Koprowiak – otwarcie o swoim życiu opowiada Jarosław Bieniuk.
Co dało panu siłę?
Dzieci, bliscy, praca. To trzyma mnie w pionie. W 2014 roku straciłem nie tylko najbliższą mi osobę, ale również całe dotychczasowe, poukładane życie. I piłkę, bo skończyłem karierę. Wszystko się skumulowało. Na szczęście Lechia podała mi rękę. Futbol znów mnie uratował, dał kopa, by iść dalej. Miałem po co wstać z łóżka. Po pierwsze dla rodziny, ale pojawił się też cel. Gdy dzieciaki były w szkole, miałem co zrobić z resztą dnia. Wielką satysfakcję daje mi trenowanie dzieciaków w Lechii. Odnalazłem swoje miejsce. Jestem dyrektorem akademii. Razem ze Sławkiem Wojciechowskim zarządzam dziesięcioma drużynami, to prawie 200 dzieciaków. Często biorę udział w treningach, pomagam przy naborach. Gdybym miał na to czas, najchętniej zostałbym trenerem i przebywał głównie na boisku.
fot. FotoPyK