Strzelec dwucyfrowej liczby bramek w poprzednim sezonie ligi tureckiej i niedawny uczestnik mistrzostw Europy. Ubiegłoroczny król strzelców ligi słowackiej, pół roku temu kupiony za milion euro przez Slavię Praga. Zdobywca powyżej 10 goli w dwóch z trzech ostatnich sezonów szkockiej Premiership. Po zimowym okienku transferowym w wykonaniu klubów naszej ekstraklasy wydawało się, że już nawet pod względem nazwisk, jakie pojawiają się na polskich boiskach, gonimy wreszcie Europę. Że już nie jesteśmy narażeni na zgrane, pomięte i powyginane karty. Że po ligowych boiskach dawno nie biegało tyle jakości w liniach ataku. Że tyle „kwalitetu” w ciągu ledwie kilku tygodni, do Polski nie trafiło nigdy.
Tak właśnie zrobiła w przypadku trzech napastników, Tomasa Necida z Legii, Gino van Kessela z Lechii i Nadira Ciftciego z Pogoni, po których obiecywaliśmy sobie bardzo dużo. Że któryś z nich szybko doczeka się statusu Nemanji Nikolicia. Seryjnego strzelca. Bezwzględnego egzekutora. Zastanawialiśmy się też pewnie, czy w pół roku można zdobyć tyle goli, by założyć koronę króla strzelców – bywały przecież sezony, gdy tę dawały osiągnięcia średnio imponujące. Dość powiedzieć, że obecnie po 27 kolejkach liderzy – rezerwowy Lecha Marcin Robak i pomocnik Jagiellonii Konstantin Vassiljev – mają bramek trzynaście. Czyli tyle, ile „Niko” uzbierał w poprzednim sezonie po 12 spotkaniach (z nawiązką, bo w 12. meczu strzelił bramki numer: 13., 14. i 15.).
Teraz trzeba się jednak zastanowić, czy ich wspólne konto bramkowe zacznie się zapełniać. Goście, którzy w tamtym sezonie uzbierali razem 36 goli w mniej (słowacka Fortuna Liga) lub bardziej (turecka Super Lig) prestiżowych rozgrywkach:
– van Kessel – 17 bramek (dla AS Trencin)
– Necid – 11 bramek (dla Bursasporu)
– Ciftci – 8 bramek (4 dla Celticu Glasgow, 4 dla Eskisehirsporu)
… po przyjściu do Polski głównie zawodzą. Nie robią tego, co w teorii napastnicy powinni potrafić najlepiej. Pokażmy może w formie graficznej, jak wraz z upływem czasu powiększała się ich zdobycz:
Zamiast być wiodącymi postaciami drużyny – często lądują na ławce, ewentualnie sfrustrowani kolejnym bezproduktywnym występem opuszczają boisko ze zwieszoną głową. Necid rozegrał póki co w lidze 196 minut na 630 możliwych (i zdążył w międzyczasie złapać kontuzję), van Kessel – 166 na 630, a Ciftci, który do Pogoni dołączył najpóźniej – 245 na 540. Ostatni szans dostał najwięcej, jednak z ich wykorzystaniem było naprawdę słabo, co najlepiej odzwierciedlają noty za trzy występy dość długie, by móc Turka miarodajnie ocenić:
– 4 za przegrany 0:3 mecz z Lechem (90 minut)
– 2 za zremisowany 1:1 mecz z Wisłą Płock (45 minut)
– 2 za przegrany 0:2 mecz z Legią (80 minut)
Nieco wyższą średnią not może się pochwalić Necid, głównie dzięki asyście w debiucie przeciwko Arce Gdynia (6 za tamten mecz, później 2 i 1, średnia 3,00), jeszcze lepiej jest w tym aspekcie z van Kesselem (5 i 3, średnia 4,00). Ale umówmy się – żaden z nich nie przychodził do naszej ligi po to, żeby w wiosennej klasyfikacji strzelców oglądać plecy Szymona Drewniaka, Jakuba Żubrowskiego czy Mateusza Matrasa.
Raz jeszcze okazuje się jednak, że rzeczywistość bywa złośliwym figlarzem. Takim, który lubi wziąć kartkę z nawet najbardziej racjonalnie wyglądającymi przesłankami do optymizmu, podrzeć na kawałki, wrzucić do wiadra, podlać benzyną i podpalić.
fot. 400mm.pl