Reklama

Kapitan Klich melduje wykonanie zadania, czyli rozpoczyna akcję na remis w doliczonym czasie

redakcja

Autor:redakcja

06 kwietnia 2017, 23:37 • 3 min czytania 19 komentarzy

Czwartek wydawał nam się okrojony z meczów wartych uwagi, ale jedną truskawkę na torcie znaleźliśmy. Mateusz Klich kontra PSV. Co więcej – kapitan Mateusz Klich. A skoro tak, to wieczór należało spędzić oglądając Eredivisie. A to spotkanie można spokojnie nazwać hitem, skoro Twente walczy o puchary i jest na dobrej drodze, aby w nich zagrać, a PSV to – wiadomo – podium i najlepiej punktująca na wyjazdach drużyna w lidze.

Kapitan Klich melduje wykonanie zadania, czyli rozpoczyna akcję na remis w doliczonym czasie

Co słychać u Mateusza? Pięć goli od początku sezonu, a dwie kolejki temu asystował przy bramce otwierającej wynik z Rodą (3:0). Statystyki powalające nie są, ale na plus zapisać trzeba to, że odkąd Klich jest w Twente, w każdym meczu zagrał 90 minut z wyjątkiem jednego, w którym był zawieszony za kartki. Jasne było to, że jest pewniakiem, ale opaska kapitana to jednak poziom wyżej. Choć tę dostał nie pierwszy raz.

Jak wypadł dziś? Polak przede wszystkim imponował ustawieniem. Był tam, gdzie spadała piłka. Albo nawet piłka spadała tam, gdzie on był. Generalnie – plus za dobry timing. Klich błysnął kilka razy właśnie w defensywie. W pierwszej połowie zablokował bardzo groźny strzał Kolumbijczyka Santiago Ariasa. Do tego przerwał kilka kontrataków PSV, szczególnie zaimponował tym, gdzie na kilku metrach kwadratowych znalazł się z czwórką rywali – Ariasem, De Jongiem, Guadrado i Locadią. Zmylił ich balansem ciała i zabrał piłkę temu ostatniemu. Jednak absolutnie najważniejszą interwencję zaliczył przy golu wyrównującym w doliczonym czasie gry. Podbiegł do rywala, przepchnął go, odebrał piłkę i zagrał do kolegi. Ten podał z pierwszej piłki Bunjakiemu, który asystował Celinie.


Klich popisał się też zagraniem z kategorii “magic touch”, gdy niemal ośmieszył Ariasa. Prawy obrońca Twente wrzucił piłkę ze skrzydła w pole karne, została ona wybita przed pole karne, przed rywalami zastawił ją Klich i podprowadził do Van der Lely’ego, który zagrał mu od razu prostopadle na skrzydło, a Polak jednym dotknięciem miał za sobą wspomnianego Ariasa. Wtedy zagrał no-look pass’a do Jensena, który strzelił w bramkarza.

Reklama

Trochę posłodziliśmy, ale Klich zagrał naprawdę dobre spotkanie. Przyczepić można się do dokładności podań, bo Mateusz miał kilka dobrych pomysłów, chociażby przerzut do Assaidiego w końcówce, ale były one źle wykonane. To samo z dośrodkowaniami – wrzutki ze stałych fragmentów wybijali obrońcy lub łapał bramkarz. Żółta kartka też zupełnie niepotrzebna, bo za machanie rękoma po decyzji sędziego. Jednak zestawiając plusy i minusy, oczywiste jest, czego zapisaliśmy więcej. Może to już czas poważnie się zastanowić, czy Klich nie powinien dostać szansy na zgrupowaniu reprezentacji?

Najnowsze

Komentarze

19 komentarzy

Loading...