To, że mamy napastnika klasy światowej, nie jest niczym odkrywczym. Że ów napastnik należy do ścisłej światowej czołówki – wiemy od dawna. Kiedyś mogliśmy wytykać mu, że nie potrafi być liderem, że nie dźwiga ciężaru odpowiedzialności w najważniejszych meczach i zawodzi w drużynie narodowej, ale każdy z argumentów swoich przeciwników obalił. Kiedyś piłkarsko brakowało mu dryblingu, stałych fragmentów i powtarzalności, ale tu znów zarzuty zostały odparte. Czy Robert Lewandowski, notujący historyczne osiągnięcia w Bundeslidze, to dziś najlepsza „dziewiątka” na świecie?
Najwięcej goli strzelonych w lidze przez obcokrajowca – 30, w sezonie 2015/16. Najwięcej bramek zdobytych przez rezerwowego – pięć, z Wolfsburgiem. Najkrótszy czas pomiędzy trzema, czterema i pięcioma – to z meczu z Wolfsburgiem, ubiegłoroczne rozgrywki. Te przykłady już znamy.
One mogą się jednak mnożyć, bo Lewy co chwila potwierdza, że jest nienasycony. Dopiero co mówił: – Bayern daje mi takie same szanse na wygrywanie i zdobywanie trofeów jak Real czy jakikolwiek inny wielki klub. A sukcesy chcę osiągać w swojej obecnej drużynie. Pytał, po co miałby w ogóle zmieniać otoczenie.
Lewandowski ma przecież szansę stać się w Bundeslidze napastnikiem historycznym. Wcześniej żaden obcokrajowiec nie został w Niemczech królem strzelców dwa razy. On – walczy już o trzecią koronę. W obecnej klasyfikacji przewodzi wspólnie z Pierre-Emerickiem Aubameyangiem, obaj mają po 24 gole na koncie i jeszcze osiem gier przed sobą. Lewy, gdy ubiegły sezon kończył z 30 trafieniami, miał szósty najlepszy indywidualny wynik w historii, pierwszy tak wysoki od 1973 roku. Gerd Mueller strzelił kiedyś 40, 38 i 36 goli, Dieter Mueller – 34, Lothar Emmerich – 31, dopiero Lewy – wspólnie z Juppem Heynckesem, Uwe Seelerem i znów dwukrotnie Gerdem Muellerem – po 30. Biorąc pod uwagę jego średnią strzelecką (0.95 we wszystkich rozgrywkach, 0.92 w lidze), teraz też spokojnie przekroczy „trzydziestkę”.
– Jestem przekonany, że Robert będzie strzelać jeszcze więcej. Myślę, że w przyszłym sezonie zaatakuje granicę 40 goli w sezonie ligowym – przekonuje Carlo Ancelotti.
Ta granica i wszystkie osiągi Gerda Muellera to dziś największa zmora Lewandowskiego. Mówimy przecież o prawdziwej legendzie. Napastniku, który aż siedem razy zostawał królem strzelców, trafiał w 16 meczach z kolei, dobił do wspomnianych 40 goli w sezonie, a w Bundeslidze – jak i dla samego Bayernu – załadował 365 trafień w lidze. Nie do pobicia, przynajmniej nie ten ostatni wynik.
Lewandowski w klasyfikacji najlepszych strzelców w historii Bundesligi jest szesnasty i potrzebował do tego 220 spotkań. Gdyby cały czas utrzymywał średnią 0.66 gola na mecz, rozgrywając tyle spotkań co Mueller, byłby drugi. Za Muellerem właśnie. Po 220 występach ligowych w historii lepszy był tylko jeden zawodnik, ze 183 trafieniami. Oczywiście Mueller.
Do dziesiątego w historii Hannesa Loehra brak mu dziś 21 goli, do piątego Claudio Pizarro – 46. To wszystko jest do wykonania, być może i w półtora roku, ale to już zależy od planów i decyzji Polaka. Czy podejmie się próby. Oczywiście, łatwiej będzie wspinać się w klubowej hierarchii: Lewy jest tu dość daleko i szybko notuje kolejne awanse, ale ze świadomością, że numerem 1 nie będzie nigdy. No bo przecież Mueller…
I tu ciekawostka: 74 gole w Borussii Dortmund daje Lewemu szóstą pozycję wśród klubowych strzelców (piąty jest Aubameyang, 78), a 71 goli w Bayernie – pozycję siedemnastą.
RL9 ostatnio zachwyca, znów wskakuje na wyższy poziom. Tak rozbudowanego wachlarza zagrań jeszcze nie miał: asystuje piętkami, strzela z rzutów wolnych, a w miniony weekend trafił głową, lewą nogą i prawą nogą. Kicker, który znów pisze na jego cześć pieśni pochwalne, zwraca uwagę, że to dopiero piętnasty zawodnik od sezonu 1998/99, który w jednym meczu strzelał trzema różnymi częściami ciała. Punktuje również, że tylko trzech piłkarzy uzbierało więcej ligowych hat-tricków dla Bayernu: Mueller (32!), Rummenigge (9) i Gomez (8). Ale trzy z czterech hat-tricków Lewandowski zaliczył przecież w tym sezonie, plus jeden w Pucharze Niemiec. No, z taką skutecznością Lewy nie strzelał jeszcze nigdy. Wychodzi blisko bramka na mecz.
Lewy ma dziś 28 lat, przed nim sporo sezonów grania. Claudio Pizarro, który jest piątym strzelcem w historii Bundesligi, jest o dziesięć wiosen starszy i jeszcze mu się chce podkręcać liczby. Pytanie, jak długo Robert będzie widział siebie w Bayernie. Najlepszym napastnikiem w Niemczech Polak nie zostanie, ale – wracając jeszcze do pierwszej grafiki – jednym z trzech najlepszych zapewne by mógł.