Byłem przekonany, że się rozumiemy, a później dowiadywałem się, że ktoś za plecami napuszcza na mnie zawodników. Powychodziło dużo zakulisowych spraw. Trudno było przekonać ludzi do pracy, kiedy ktoś ciągle szczuł na Podolińskiego – opowiada w Przeglądzie Sportowym Robert Podoliński o swojej pracy w Cracovii.
FAKT
Lekarz Legii szył bramkarza Pogoni.
Legia zwycięża i gra fair. W ligowym meczu z Pogonią doszło do niecodziennej sytuacji. Lekarz mistrzów Polski Maciej Tabiszewski udzielił pierwszej pomocy bramkarzowi Pogoni Jakubowi Słowikowi, a później go zszył! A to dlatego, że lekarz Portowców… nie dotarł do Warszawy na spotkanie.
Dalej czytamy o lidze:
– Smuda znowu czyni cuda
– Sheridan uratował Jagę
– Paixao i Wolski nie do zatrzymania
– Lider 1. ligi nie umie wygrywać
To mógł być mój ostatni mecz – mówi Jacek Zieliński.
Obrona Cracovii popełniała kardynalne błędy, dzięki czemu gospodarze wygrali 4:1. Za kiksy Piotra Polczaka, Huberta Wołąkiewicza i Deleu najdotkliwiej może zapłacić trener Jacek Zieliński, ponieważ krakowianie nie mogą wygrać już od sześciu kolejek. – Przyjmuję porażkę na klatę i wiem, że mógł być to mój ostatni mecz na stanowisku trenera Cracovii. Nie będę jednak chował głowy w piasek, biorę winę na siebie. Zobaczymy, co przyniosą kolejne dni – mówił po meczu szkoleniowiec Pasów.
Ładna strona o weekendowych podbojach Polaków. Co prawda Puchar ligi nie dla Glika, ale Grosicki uratował Hull, a Lewandowski jest w życiowej formie.
Trzy gole, dwie asysty! Tak wyglądał dorobek Roberta Lewandowskiego w sobotnim spotkaniu Bayernu Monachium z FC Augsburg (6:0).
Fakt wskazuje też inne mecze, w których „Lewy pokazał, że jest geniuszem”: Borussia – Real 4:1, Polska – Dania 3:2, Bayern – Wolfsburg 5:1.
GAZETA WYBORCZA
Sen nocy wiosennej – czytamy felieton Wojciecha Kuczoka.
Mamy początek kwietnia, jest szansa zarobić wielką flotę na czysto, wypłacą ją wam na początku czerwca, w sam raz, żeby się zastanowić nad jakimś ekskluzywnym last minute i wyjechać tam, gdzie zawsze świeci słońce, a nasze ukochane ośmiorniczki w pląsach same wskakują na patelnię prosto z fal. Uwaga, szansa na zarobek co prawda nie zmaleje, ale z tygodnia na tydzień wynagrodzenie będzie niższe, najlepiej się pospieszyć. O czym piszę? O tym, że Leicester wygra Ligę Mistrzów. Kiedy grubo ponad rok temu wieściłem na tych łamach, że Lisy zdobędą mistrzostwo Anglii, uznano to za ekstrawagancję, która przystoi tylko niepoczytalnemu literatowi. Wyszło na moje, lecz do dziś nie mogę sobie darować, że tylko kłapałem ozorem i w te swoje delfickie przeczucia nie zainwestowałem. Choć i tak w połowie sezonu kasa była do zgarnięcia nieporównanie mniejsza, bo Leicester konsekwentnie okładał kolejnych rywali i w rejonie podium zagościł na stałe, by rychło się wysforować na prowadzenie. Bukmacherzy wyczuli pismo nosem i jęli stawki obniżać, pełni złych przeczuć, w efekcie czego obłowili się tylko ci, którzy w Lisy wierzyli jeszcze przed sezonem. Czyli beztroscy szaleńcy, nie oszukujmy się. Teraz sprawa ma się idealnie: wciąż jeszcze można zarobić wielką kapuchę, a na opinię wariata już się nie zasłuży – wystarczy uważnie przeglądać statystyki przyprawione szczyptą metafizyki.
Jak upadała Cracovia?
– Mam realistyczne marzenia. Naszym celem jest udział w europejskich pucharach co roku, bo to pozwoliłoby budować pozycję klubu. Chcę, by Cracovia w pięć lat dwa albo trzy razy dostała się do fazy grupowej Ligi Europy – mówił właściciel klubu „Wyborczej”. Na pytanie, co odmieniło jego zespół, odpowiadał: „Trener, trener i jeszcze raz trener”. (…) Dziś słowa Filipiaka brzmią niepoważnie, a drużyna ma 16 (!) punktów mniej niż na tym etapie w poprzednim sezonie. A w teorii zmieniło się niewiele – odejście Bartosza Kapustki i najlepszego strzelca Denissa Rakelsa to poważne osłabienia, ale przecież nie szczędzono pieniędzy na następców – Krzysztof Piątek kosztował 600 tys. zł, jest najdroższym Polakiem w historii klubu. Kłopot w tym, że piłkarze, którzy ponad rok temu czarowali, dziś wyglądają jak cienie samych siebie. Mateusz Cetnarski wtedy był bardzo efektywny (13 goli, 12 asyst), teraz zdarza mu się snuć po boisku bez celu. Erik Jendrišek (13 bramek w poprzednim sezonie) ostatniego gola strzelił w lipcu.
SUPER EXPRESS
Eugen Polanski wierzy w powrót do kadry. Dość zaskakujące otwarcie.
Mamy bardzo duże szanse na awans do mundialu. Wierzysz w to, że możesz się znaleźć w kadrze, która pojedzie do Rosji?
– Już kilka razy mówiłem, że po zakończonym Euro jestem do dyspozycji trenera Nawałki. Może zadzwonić w każdej chwili, a co z tego wyjdzie – nie wiem. Przez prawie 3 lata zostawiłem w kadrze dużo serca i jestem dumny, że w niej grałem. Myślę, że większość spraw związanych z moją odmową gry została wyjaśniona.
Podstawą do gry u Nawałki są regularne występy w lidze, a ty w Hoffenheim przegrywasz rywalizację ze znakomitymi Demirbayem i Amirim.
– Mamy mocny zespół, a ci którzy grają mało albo wcale, dokładają się swoją pracą na treningach do dobrych wyników. To, że nie gram, to trudna sytuacja dla mnie. Zimą był temat transferu do HSV, ale to już przeszłość. Jestem piłkarzem Hoffenheim i się nie poddam. Walczę o miejsce w drużynie, która ma szanse na występy w pucharach, nawet w Lidze Mistrzów.
I jeszcze rzut okiem na dwie strony dedykowane Ekstraklasie. Po raz pierwszy w tym sezonie Legia liderem, ale… tylko przez jeden dzień.
Michał Kucharczyk udowadnia, że jego miejsce jest w ataku Legii. W ostatnich dwóch meczach zdobył trzy gole i chyba na dłużej odstawił na boczny tor sprowadzonych zimą Tomasa Necida i Daniela Chima Cukwu. W sobotę „Kuchy” mógł nawet zejść z boiska jako autor hat-tricka, ale dwa razy trafił do siatki po minimalnych spalonych.
Z kolei Jaga wróciła na szczyt.
Piłkarze Jagiellonii przełamali kompleks Termaliki i po trzech meczach bez wygranej z tym rywalem pokonali „Słonie” 1:0. Po niespełna dobie od straty pierwszego miejsca w tabeli wrócili na fotel lidera Ekstraklasy, wyprzedzając Legię.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka.
Najlepszy Lewy w historii.
Gdzie są granice możliwości Roberta Lewandowskiego? Wydawać by się mogło, że Lewy już nie może lepiej grać, a tymczasem udowadnia, że jeszcze nie osiągnął limitu. Udowodnił to w sobotnim spotkaniu Bayernu Monachium z Augsburgiem, strzelając trzy gole i zaliczając dwie asysty. (…) Dla Lewandowskiego był to już szósty hat trick w Bundeslidze i dogonił w tej klasyfikacji dwie legendy – Uwe Seelera i Claudio Pizarro. W klasyfikacji strzelców wszech czasów Polak jest na 16. miejscu i ma 145 strzelonych goli. Z czołowej trzydziestki najskuteczniejszych piłkarzy niemieckiej ekstraklasy tylko jeden napastnik potrzebował średnio mniej minut na zdobycie bramki. To oczywiście genialny Gerd Mueller, który trafiał co 105 minut. Lewy zdobywa bramkę średnio co 118 minut.
„Żółto-czerwona pszczoła użądliła słonia” – to tytuł relacji ze zwycięstwa Jagi nad Bruk-Betem. Przerzucamy kolejne strony, omijamy zwykłe opisówki, by trafić na podsumowanie kolejki Antoniego Bugajskiego: Bonin, czyli spec od bombowych goli.
Bonin, za co ja ci kur… tyle płacę, jak ty g… grasz! – wrzeszczał kiedyś do zmieszanego piłkarza właściciel Polonii Warszawa Józef Wojciechowski. Zrobiło się nieprzyjemnie, bo rzecz działa się na proszonym obiedzie u ekstrawaganckiego milionera. Bonin musiał wysłuchać tyrady pracodawcy i w duchu może nawet przyznać mu trochę racji, bo jednak wybierając wtedy ofertę z Konwiktorskiej połakomił się na wielką kasę, jaką mógł mu zaoferować tylko ktoś taki jak Wojciechowski. A skoro się połakomił, powinien wiedzieć, że takie obcesowe uwagi wygłaszane w szerszym gronie są niestety wliczone w cenę. Tamta historia dobrze piłkarza Bonina charakteryzuje. Gdyby zmontować filmik z jego najefektowniejszych goli i asyst, można by go zuchwale pokazywać skautom największych europejskich klubów. No to nie ma się co dziwić, że dał się zaczarować taki piłkarski „prawdziwek” jak szef JW Construction. A przecież Bonin często bywa na boisku nijaki, z tendencjami do znikania z pola widzenia, wikłania się w jałową szarpaninę. Gdy jednak ma swój dzień, gdy wejdzie ma murawę prawą nogą, gdy chce mu się bardziej niż zwykle – na chwilę staje się piłkarskim artystą, na dodatek takim, co rzetelnie haruje, nie dając rywalowi odetchnąć.
W Cracovii szczuli na mnie graczy – opowiada Robert Podoliński w rozmowie z Łukaszem Olkowiczem.
Wciąż pan boksuje?
– Pasjami. Zimą snowboard. Namówiłem dzieci i jeździ całą rodzina. Na boks jeszcze wszyscy nie chodzimy. Córki są już w takim wieku, że może będę musiał niedługo wypróbować boks na kawalerach, więc trzeba się przygotować. Staram się ćwiczyć dwa-trzy razy w tygodniu. Jestem zwolennikiem, by boks, judo czy zapasy były w szkołach jako jeden ze sportów. Żebyśmy nie mieli młodzieży, która umie tylko podnosić ręce do góry. Te modne CrossFity to jest dokładnie to, co mamy w ringu – intensywny wysiłek, wypoczynek, znów wysiłek. Nie pochłania jednak tyle czasu, jak przygotowania do popularnych ostatnio maratonów czy triathlonów, mniej degraduje zdrowie. Ludzie, którzy wstają zza biurek i biegają przed trzy czy cztery godziny, tutaj zrobią to wszystko w 45 minut.
(…)
Brian Clough tak opowiadał o rozmowach z niezadowolonymi zawodnikami. „Siedzieliśmy sami w szatni i spokojnie rozmawialiśmy 20 minut. A potem wspólnie dochodziliśmy do wniosku, że to ja mam rację”.
– W Podbeskidziu prowadziłem rozmowy z zawodnikami już indywidualnie, w Cracovii też siadałem i rozmawiałem. Byłem przekonany, że się rozumiemy, a później dowiadywałem się, że ktoś za plecami napuszcza na mnie zawodników. Powychodziło dużo zakulisowych spraw. Trudno było przekonać ludzi do pracy, kiedy ktoś ciągle szczuł na Podolińskiego.
W PS mamy też dodatek z okazji 90. urodzin ligi piłkarskiej i kilka interesujących tekstów. Historia Ekstraklasy od A do Z.
A jak ABC
Kibicom Lecha Poznań pierwsze litery alfabetu kojarzą się z ukochanym tercetem napastników z przełomu lat 40. i 50. Teodor Anioła, Edmund Białas i Henryk Czapczyk grali wspólnie w barwach Kolejorza tylko w 44 spotkaniach, ale dzięki tej trójce drużyna zdobyła aż 112 bramek!
C jak „Cała Polska widziała”
Te słowa trzy tygodnie po zakończeniu ligi w sezonie 1992/93 wypowiedział wiceprezes PZPN Ryszard Kulesza. Władze polskiej piłki postanowiły wtedy odebrać Legii Warszawa i ŁKS Łódź punkty za ostatnią kolejkę i przyznać mistrzostwo Polski Lechowi Poznań.
D jak dziesięć goli Wilimowskiego
Tego rekordu prawdopodobnie nie pobije już nikt. 21 maja 1939 roku zawodnik Ruchu Chorzów Ernest Wilimowski strzelił aż 10 goli Unionowi Touring Łódź. Jego zespół wygrał to spotkanie 12:1. Co ciekawe, polskojęzyczna prasa nie była entuzjastyczna, pisząc o wyczynie Wilimowskiego.
Laura Łącz, aktora i córka Mariana Łącza, mówi: Tato kochał futbol i teatr.
Marian Łącz, pani ojciec, gwiazda Polonii Warszawa na początku lat 50–tych był zmieniany tuż przed przerwą w meczu…
– No tak, ale nie z tego powodu, że słabo grał. Musiał szybciutko jechać na sztukę do teatru, bo granie w piłkę łączył z zawodem aktora. Trener zdejmował go z boiska chwilę przed końcem pierwszej połowy, by kibice mogli brawami nagrodzić swojego „Makusia”. Wiedzieli, że po przerwie na boisko nie wróci. „Kiwka, główka, bomba z lewej, bomba z prawej” – przeczytałam taką charakterystykę Mariana Łącza–piłkarza. Podobno kiedyś tak spieszył się do teatru, że dopiero w garderobie, z piłkarskiego stroju, przebierał się w teatralny. Wszedł na scenę i spostrzegł, że na nogach ma korki! Ale to chyba legenda miejska.