Reklama

Nietypowa „nowa miotła” w I lidze – zamiast sprzątać, robi syf

redakcja

Autor:redakcja

28 marca 2017, 14:34 • 3 min czytania 5 komentarzy

Jeśli o Ekstraklasie mówi się, że wyniki, które padają w jej meczach, bywają kaprysem maszyny losującej, to w przypadku I ligi zdania te brzmią jeszcze bardziej prawdziwie. Tu każdy może wygrać z każdym – banał nad banałami, ale patrząc na liczbę rozstrzygnięć, za przeproszeniem, z dupy, ciężko zżymać się na brak oryginalności. Jest tu jednak jeden wyjątek, który zaczyna dość mocno rzucać się w oczy – niby każdy może wygrać z każdym, tylko z nikim nie potrafi MKS Kluczbork. 

Nietypowa „nowa miotła” w I lidze – zamiast sprzątać, robi syf

Jeśli nie śledzicie tabeli na zapleczu – to pewny kandydat do spadku. 13 punktów na koncie oznacza 7 oczek straty do Znicza Pruszków (przy rozegraniu jednego meczu więcej) i 12 do będącej na bezpiecznej pozycji Drutex-Bytovii. Drużyna, która już w zeszłym roku utrzymanie wywalczyła psim swędem, po raz ostatni wygrała w połowie września. 3-2 z Olimpią Grudziądz to jedyne zwycięstwo ekipy z województwa opolskiego w tych rozgrywkach. By dopełnić obraz nędzy i rozpaczy – nawet w okresie przygotowawczym nie udawało się MKS-owi wygrać z ekipami z niższych lig.

1 zwycięstwo, 7 remisów, 6 porażek – z takim bilansem pogoniono trenera Mirosława Dymka. Przejął on zespół w kwietniu, sprawdził się w roli strażaka, ale najwyraźniej uznano, że tę ekipę stać na więcej. Zapewne liczono również na mityczny już efekt nowej miotły, dzięki któremu drużyna odbije się od dna w tabeli. A jeśli tak, to chyba się trochę przeliczono:

0-1 ze Zniczem Pruszków,
0-1 ze Stomilem Olsztyn,
1-1 z Podbeskidziem Bielsko-Biała,
2-2 z Wisłą Puławy,
0-2 z Miedzią Legnica,
0-1 ze Stalą Mielec,
2-4 z GKS Tychy,
2-2 z Pogonią Siedlce,
1-4 z Sandecją Nowy Sącz.

Rower dostał niejaki Tomasz Asensky, lecz pedałowanie wychodzi mu tak, jak widzicie powyżej. 9 meczów – o zwycięstw, 3 remisy, 6 porażek. BEZNADZIEJNIE. Jasne, nie jest tak, że szatnia Kluczborka to talent na talencie. Jednak ta nowa miotła nie zamiata, tylko robi syf jeszcze większy niż poprzednia.

Reklama

I gdy tak przyglądamy się niezbyt bogatej karierze tego szkoleniowca, nie do końca wiemy, kto i dlaczego wpadł na pomysł powierzenia tej niełatwej misji ratowania ligi właśnie jemu. Weźmy poprzedni sezon. Asensky wrócił do Olimpii Grudziądz, którą prowadził kiedyś przez sezon na I-ligowym poziomie i wypadł nie najgorzej. Zwolniony został już po 6 kolejkach, bo z drużyną, która miała włączyć się do walki o czołowe lokaty, wystartował beznadziejnie. Miesiąc później przeniósł się do III-ligowej Elany Toruń. I z klubem, który również miał ambicje awansu wyżej… spadł z ligi (Elana w niej została, ale dzięki temu, że wycofała się inna drużyna).

Czyli nie wyszło w I lidze, nie wyszło w III lidze, ale władze klubu z Kluczborka postanowiły zaryzykować. Hm. Jedno można im oddać – są w swoim szaleństwie konsekwentne, bo znamy kilku prezesów, którzy potrafiliby przyznać się do błędu już dawno pogoniliby takiego trenera.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Francja

Bójka kibiców podczas meczu Francuzów. Stadion świeci pustkami

Patryk Stec
6
Bójka kibiców podczas meczu Francuzów. Stadion świeci pustkami

Komentarze

5 komentarzy

Loading...