Adam Nawałka jako selekcjoner zasłynął z tego, że czerpał garściami z polskiej ekstraklasy. Przy niespotykanym natłoku dobrych piłkarzy z zagranicznych klubów zawsze potrafił zachować równowagę, zaprosić na zgrupowanie wyróżniających się ligowców, a tych najlepszych wpuścić nawet do pierwszej jedenastki. Dziś spośród tzw. fusów ostało się ledwie trzech, których notowania wciąż są bardzo wysokie – Pazdan, Jędrzejczyk i Mączyński. W odwodzie pozostaje jeszcze wchodzący na ogony Peszko. Z kolei niepokoić może zupełne odcięcie dopływu świeżej krwi. Rzecz jasna raz na jakiś czas wyróżniający się ligowiec zostanie dostrzeżony przez Nawałkę, ale na grę w meczu o stawkę praktycznie nie ma szans.
Swój kolejny mecz drużyna narodowa rozegra 10 czerwca z Rumunią, czyli będzie to niemal równy rok od Euro 2016. I wiele wskazuje, że te dwanaście miesięcy zostanie przez naszych ligowców zaprzepaszczone, bo żaden nowy piłkarz nawet nie zbliżył się do wyjściowej jedenastki. Ostatnim powiewem świeżości były powołania dla Dąbrowskiego i Góralskiego, ale obaj zostali dosyć brutalnie sprowadzeni na ziemię w meczu z Czarnogórą. Pod nieobecność Krychowiaka wydawało się, że jest to idealna okazja, by sprawdzić w bojowych warunkach któregoś z nich. Tymczasem Dąbrowski nie usiadł nawet na ławce rezerwowych, a Góralski spędził na niej calutki mecz.
A przecież Karol Linetty zagrał bardzo słabe zawody i właściwie już na samym początku drugiej połowy nadawał się do zmiany. Nawałka trzymał go jednak na boisku do momentu, aż zepsuł się wynik i trzeba było przejść na dwóch napastników, by powalczyć o zwycięstwo. Innymi słowy, Góralski nie stanowił specjalnej alternatywy dla beznadziejnego Linettego czy przez dłuższy czas równie słabego Zielińskiego. Co więcej, on nie był nawet alternatywą dla potwornie zmęczonego Mączyńskiego (a można było przewidzieć, że się zmęczy – tylko 5 z 23 meczów w kadrze zagrał od początku do końca). Kiedy wiślak nie był już w stanie kontynuować gry, w drugiej linii zameldował się… Thiago Cionek.
Trudno więc o bardziej dobitne wskazanie miejsca w szeregu niż to, jakiego właśnie doświadczyli Dąbrowski czy Góralski. Rzecz jasna nie twierdzimy, że oni zasługiwali na grę, a miejsce na boisku im się należało. Przeciwnie, mamy spore zaufanie do decyzji podejmowanych przez Nawałkę, a one nie pozostawiają złudzeń – żaden z nich nie jest jeszcze gotowy. I raczej nie zapowiada się, by w najbliższym czasie miało to ulec zmianie.
Jakkolwiek spojrzeć, od pewnego czasu drzwi do pierwszego składu drużyny narodowej w meczach o stawkę są zamknięte dla kolejnych fusów. Ostatnim ligowcem, który znalazł się u Nawałki blisko podstawowej jedenastki, wciąż pozostaje Bartosz Kapustka (w międzyczasie przestał być fusem). I trochę to niepokojące, że kadra zamknęła się w dość wąskiej grupie, do której nowi nie mają wstępu, bo – jak wiemy – brak rozwoju zazwyczaj oznacza cofanie się w rozwoju. Pytanie tylko, czy to pochodna wysokiej jakości obecnych kadrowiczów, konserwatywnego podejścia sztabu trenerskiego czy jednak problemem jest brak wystarczającej jakości u następców. I, niestety, wydaje się, że najbliżej prawdy jest ta ostatnia odpowiedź.
Fot. FotoPyK