Kiedy do miejsca w środku pomocy masz gościa zdobywającego gola w finale Ligi Europy i wznoszącego w górę to trofeum po raz drugi z rzędu oraz ligowego zabijakę w średniej formie – dylematów za wielu nie ma. Nie zastanawiasz się zbyt długo, gdy wybierasz między bramkostrzelnym napastnikiem Napoli a chłopakiem strzelającym regularnie, ale tylko w lidze belgijskiej. Adam Nawałka przez długie miesiące miał spory komfort w kwestii obsady kluczowych pozycji w zespole. Część dzięki formie polskich piłkarzy w świetnych momentach swoich karier, część dzięki swoim własnym decyzjom, bo to w głównej mierze on zorganizował sobie z Pazdana czy Mączyńskiego pewniaków do składu.
Dziś jednak jest zupełnie inaczej niż w ostatnich miesiącach czy nawet latach. Po świetnych mistrzostwach Europy i – zdawałoby się – genialnym okienku transferowym, w którym reprezentanci wskoczyli na wyższy poziom ligowego grania, miało być jeszcze lżej, jeszcze łatwiej i jeszcze przyjemniej. Rzeczywistość Paryża, Lyonu czy Neapolu boleśnie zweryfikowała jednak nasze wyobrażenia o sile Polski 2017.
W środku mieliśmy grać filarem PSG i partnerem Hamsika regularnie występującym w jednej z trzech najlepszych ekip Włoch, w ataku straszyć najlepszymi strzelcami Serie A i Bundesligi, skład miał uzupełniać obiecujący młodzian z ekipy mistrza Anglii.
Niestety, bajka powoli zamienia się… Może nie w koszmar, ale w sytuację, gdzie mamy kilka bardzo poważnych wątpliwości. A skoro tak – pytamy o zdanie również was.
WOJCIECH SZCZĘSNY CZY ŁUKASZ FABIAŃSKI?
Na początek dylemat raczej z cyklu: “który model auta wybrać” niż “co jutro włożę do garnka”. W bramce nadal mamy bowiem całkiem komfortową sytuację, trzech gości regularnie grających w swoich klubach i zbierających sporo pozytywnych recenzji. To znaczy… No właśnie. Dotychczasowy pewniak, czyli Łukasz Fabiański, chwalony jest głównie w Polsce, zawsze tuż po tym, gdy rozjechana zostanie defensywa Swansea. “Banda marionetek w tyłach klubu znów była powodem, dla którego Polak wpuścił sześć goli”. Nie twierdzimy naturalnie, że to Fabiański jest problemem Walijczyków, ale mimo wszystko – nawet jeśli zawala zdecydowanie rzadziej niż jego defensorzy to 63 stracone gole w 29 meczach chwały nie przynoszą.
A Szczęsny? Pewne miejsce w barwach AS Roma. Najwięcej czystych kont w Serie A. Meczów tyle co Fabiański, ale tylko 26 straconych goli. Dla kiepskich z matematyki – to 37 bramek mniej. 37. Trzydzieści i jeszcze siedem. Oczywiście, nie przesądzamy, tym bardziej, że widzieliśmy sytuacje, w których i Wojtek mógł zachować się lepiej (choćby z Napoli). Ale nawet jeśli założymy, że Fabiański jest najjaśniejszą postacią Swansea, która raz po raz ratuje kolegów, a Szczęsny korzysta z doskonale zorganizowanej defensywy – te statystyki zmuszają do zadania pytania. Fabiański czy Szczęsny?
[yop_poll id=”5″]
MACIEJ RYBUS CZY ARTUR JĘDRZEJCZYK?
Lewa obrona reprezentacji Polski to temat-rzeka. Jakub Wawrzyniak zwykł mawiać, że jest dublerem nieistniejącego pierwszego obrońcy. Gdy ten już zaczął się klarować – przesunięty na bok obrony z pomocy Maciej Rybus radził sobie tam coraz lepiej – przed Euro układanka znów się rozsypała. Adam Nawałka postanowił zalepić dziurę Arturem Jędrzejczykiem, co do którego wątpliwości miał chyba każdy kibic piłkarski w Polsce. Projekt wypalił jednak w stu procentach, “Jędza” stał się naprawdę mocnym punktem tej kadry, nie tylko w filmikach “Łączy Nas Piłka”, a co bardziej optymistyczni kibice widzieli już oczami wyobraźni fascynujący pojedynek o skład – doskonały obrońca Legii kontra podstawowy wahadłowy Olympique Lyon.
Dziś już wiemy, że Rybus w Lyonie na ten moment ma więcej wspólnego z ultrasami z Virage Sud niż z Fekirem czy Depayem. W tym roku zagrał 22 minuty, Jędrzejczyk? W meczach z Bruk-Betem i Zagłębiem zastanawialiśmy się, czy to jest poziom Legii Warszawa, a co dopiero reprezentacji Polski. Pewnym pocieszeniem jest fakt, że mimo wszystko “Jędza” w kadrze raczej do tej pory nie zawodził, a i Rybus chyba nie zapomniał jak się gra w piłkę. Na tle ostatnich lat sytuacja na lewej obronie i tak nie jest aż tak fatalna, jak w czasach 120-kilogramowego Seby Boenischa.
[yop_poll id=”6″]
KTO DO ATAKOWANIA Z LEWANDOWSKIM?
Niestety, kontuzja rozbiła nam raczej niezatapialny duet Arkadiusz Milik – Robert Lewandowski. Uraz Milika zresztą najpoważniej wpłynął na grę reprezentacji Polski – to bowiem nie jest tylko zmiana personalna, bramkarz za bramkarza czy obrońca za obrońcę, ale przymusowa roszada także w kwestiach taktycznych. Najpoważniejsze pytanie – czy staramy się odtworzyć 4-4-2 zastępując Milika Teodorczykiem (Wilczkiem?), czy jednak przechodzimy na 4-5-1 z “dziesiątką” za plecami Roberta? A jeśli tak – kto powinien tam zagrać? A może w ogóle najrozsądniej będzie uwierzyć w zapewnienia napastnika Napoli, że jest już w pełni sił?
Dylemat z grubsza sprowadza się do trzech nazwisk – Piotr Zieliński. Łukasz Teodorczyk. Arkadiusz Milik. Kto – obok skrzydłowych oraz “Lewego” – będzie odpowiadał za grę z przodu? Oczywiście, nie wykluczamy scenariusza 4-4-2 z Zielińskim w środku i dwójką napastników, ale mimo wszystko – to chyba zbyt ofensywny pomysł jak na wyjazdowy mecz z całkiem solidną drużyną. Chyba prędzej uwierzylibyśmy, że Nawałka postawi na maksymalne zagęszczenie środka i grę tercetem Mączyński, Linetty i ktoś z duetu Góralski/Dąbrowski.
[yop_poll id=”7″]
KTO ZA KRYCHOWIAKA?
I wreszcie środek pola. Miejsce najbardziej zagadkowe, w którym wyrwa jest bez wątpienia największa. O ile nie sądzimy, by wybór Zieliński/Milik za plecami Lewandowskiego był jakimś olbrzymim problemem, o tyle zastąpienie Krychowiaka, nawet po urazie, bez formy i gry w PSG będzie już o wiele trudniejsze.
Kandydatów do gry w środku z grubsza jest pięciu: Karol Linetty, Krzysztof Mączyński, Jacek Góralski, Damian Dąbrowski oraz Piotr Zieliński. Miejsc – zależnie od ustawienia, albo dwa, albo trzy. W teorii dość oczywisty wydaje się wybór Linetty, Mączyński, Zieliński. Ale przecież kombinacji jest więcej…
[yop_poll id=”8″]
Fot.FotoPyK