Reklama

Roma przegrywa strzelaninę w Lyonie, problemy Manchesteru w Rostowie

redakcja

Autor:redakcja

09 marca 2017, 23:49 • 5 min czytania 7 komentarzy

Manchester United mający ogromne problemy na zmarzniętym boisku Rostowa, Olympique Lyon idący na otwartą wymianę ciosów z Romą, Schalke do ostatniej minuty przypierające Borussię do ściany i prawdziwa wojna belgijsko-belgijska. Dobrze nie zdążyliśmy jeszcze uspokoić się po dwóch kapitalnych wieczorach z Champions League, a Liga Europy rozpieściła nas kolejnym zastrzykiem potężnych emocji.

Roma przegrywa strzelaninę w Lyonie, problemy Manchesteru w Rostowie

Na otwarcie przyjęliśmy przede wszystkim starcie Rostowa z Manchesterem United. Powiemy krótko – nie był to mecz na który chcielibyśmy zaprosić paczkę znajomych, zamówić kilogramy niezdrowego żarcia, postawić skrzynkę piwa i doskonale spędzić wieczór. Nie był to w ogóle mecz, jaki wymarzylibyśmy sobie, by obejrzeć. Długimi momentami było chaotycznie, nerwowo, z przewagą głupich fauli i niecelnych podań, a nie kombinacyjnych akcji i efektownych rajdów.

Już przed meczem wiedzieliśmy, że Rosjanie na własnym obiekcie są niezwykle nieprzyjemnym zespołem, bo przecież porażkę na trawie przerzedzonej piachem w Rostowie poniósł już i Ajax, i Bayern. Manchester nie grał od początku nic specjalnego, a pierwsze pół godziny upłynęło raczej pod wpływem ostrych fauli Mchitarjana, który najpierw jednego z przeciwników wysłał do szatni, a kolejnego poczęstował uderzeniem prosto na szczękę. Gdy jednak już udało się przebić pod zbitą i dobrze zorganizowaną defensywę gospodarzy, to Ormianin przytomnie dostawił nogę wykańczając podanie Ibrahimovicia. To była jednak jedyna akcja pierwszej połowy, która nieco nas rozbudziła. Poza tym – zapałki między powieki i heroiczna walka, by nie przełączyć na jakieś latynoskie romansidło.

Nawet trochę łudziliśmy się, że po zmianie stron coś się ruszy. Gospodarze przecież musieli gonić wynik i w końcu ten mecz powinien nabrać nieco atrakcyjności. No ale niestety – dziś wszystko było jednolite. Jakość spotkania, stan murawy, a zamiast piłkarskich fajerwerków jakieś nieśmiało rozpalone zimne ognie. Manchester szybko skumał się, że nie ma co wdawać się w szarpaninę z Rostowem i chciał zwyczajnie dojechać do ostatniego gwizdka. Gospodarze w końcu jednak zaskoczyli – sprytna długa piłka do Bukharova, jeszcze lepsze opanowanie piłki przez zawodnika i precyzyjne wykończenie. No, to naprawdę mogło się podobać.


Reklama

No i to by było na tyle, bo do ostatniego gwizdka nie działo się absolutnie nic wartego uwagi.

***

O 19 grał też Anderlecht z Teodorczykiem w składzie, który wywiózł z Nikozji skromne, ale jakże cenne 1:0. Polak jednak na listę strzelców się nie wpisał, a pod bramką APOEL-u wyręczył go Stanciu. “Teo” zresztą plac opuścił po godzinie gry. W Kopenhadzie za to ekipa Ajaxu, która wyeliminowała Legię, poniosła porażkę 1:2.

***

Nagłe zwroty akcji, dwie drużyny pokazujące zarówno swoją najlepszą, jak i najgorszą wersję, zero kalkulacji i – co tu dużo gadać – po prostu kawał dobrej piłki. Oj, nie zawiódł dzisiejszy hit, w którym Lyon mierzył się u siebie z Romą. Jeśli czasami w Lidze Europy trafiają się spotkania godne Champions League, to z całą pewnością było jednym z nich.

Choć Lyon za sprawą  Diakhaby’ego szybko uzyskał prowadzenie, pierwsza połowa należała mimo wszystko do Romy. Trzeba jednak zaznaczyć, że rzymianom w olbrzymim stopniu pomogli w tym obrońcy gospodarzy, którzy momentami wyglądali, jakby byli przezroczyści. Bramki zarówno Salaha, jak i Fazio padły bowiem po fatalnych błędach defensorów. Przy pierwszym golu los zakpił sobie ze wspomnianego przed chwilą Diakhaby’ego, który dostał ataku migreny, potknął się o otworzył Egipcjaninowi autostradę do bramki, przy trafieniu głową Argentyńczyka doskoczyć do niego nie zdołał zaś żaden z czterech otaczających go graczy.

Reklama

Wydawało się, że rozkręcająca się z minuty na minutę Roma miała już Francuzów na widelcu, że ten stracony na początku spotkania gol to po prostu jakiś niefortunny splot okoliczności, że rzymianie prędzej czy później powiększą przewagę przed rewanżem. Po raz kolejny okazało się jednak, że piłka nie tyle potrafi zaskakiwać, co najzwyczajniej w świecie kpi sobie z wszelkich przewidywań. Nie mamy bowiem zielonego pojęcia, co Bruno Genesio powiedział w przerwie swoim podopiecznym, ale w drugiej połowie Lyon z kompletnego rupiecia przekształcił się w doskonale naoliwioną maszynę.

Roma bardzo szybko mogła zacząć pluć sobie w brodę, że nie udało się dobić rywala, gdy ten bez ładu i składu snuł się po murawie. Gospodarze po zamianie stron zagrali tak, jakby chcieli po prostu pośmiać się z Włochów, którzy uwierzyli, że łatwo przejadą się po przeciwniku, nie wiedząc, że to wszystko jedynie zasłona dymna. Pierwszy gong? 47. minuta i bardzo ładny strzał zza pola karnego Tolisso.

Choć remis 2:2 w obliczu rewanżu u siebie wciąż nie był dla gości złym wynikiem, od momentu wyrównania wyglądali oni tak, jakby kompletnie zeszło z nich powietrze. Lyon w przeciwieństwie do “Giallorossich” pokazał jednak siłę konkretu i potrafił wykorzystać chwile słabości przeciwnika. Roma niby starała się od czasu do czasu odgryzać, jednak to Olympique zdecydowanie przeważał i stwarzał sobie znacznie więcej sytuacji. Aż w końcu dopiął swego i wyszedł na prowadzenie – gola na 3:2 na trzy minuty po zameldowaniu się na murawie zdobył Fekir.

Puenta w wykonaniu Alexandre Lacazette’a, już w doliczonym czasie, wyglądała zaś tak:

***

Niezwykle ciekawie było też w Gelsenkirchen, gdzie Schalke podejmowało Borussię Moenchengladbach. Oba zespoły spotkały się już w ostatni weekend – lepsi byli ci drudzy, którzy na własnym stadionie pewnie zwyciężyli 4:2. Dziś jednak obraz gry był zupełnie inny – to “Królewsko-Niebiescy” mieli inicjatywę i stworzyli sobie znacznie więcej okazji do zdobycia bramki.

I choć pierwsi do bramki trafili goście, to szybko odpowiedziało S04. Goretzka otrzymał podanie w środku pola, podciągnął kilka metrów, przytomnie zagrał do Burgstallera, który zabójczo precyzyjnym strzałem wpisał się na listę strzelców


Generalnie w kwestii tego trafienia można by się czepiać sędziego Kuipersa, bo wydaje się, że Hoewedes odbierając piłkę Raffaelowi niemal na pewno faulował, ale z perspektywy meczu Schalke zdecydowanie zasłużyło na co najmniej remis. Kapitalną zmianę w końcówce dał Choupo-Moting, który raz po raz zagrażał świetnie dysponowanemu dziś Sommerowi. Szwajcarski golkiper BMG najpierw w znakomity sposób odbił uderzenie Kameruńczyka, a chwilę później wyjął niemal stuprocentową okazję Caligiuriego. Koniec końców wynik nie uległ jednak zmianie.

***

FC Kopenhaga – Ajax Amsterdam 2:1 (1:1)
1:0 Falk 1′
1:1 Dolberg 32′
2:1 Cornelius 60′

FK Rostów – Manchester United 1:1 (0:1)
0:1 Mchitarjan 35′
1:1 Bukharov 53′

APOEL – Anderlecht 0:1 (0:1)
0:1 Stanciu 29′

Celta Vigo – FK Krasnodar 2:1 (0:0)

1:0 Wass 50′
1:1 Claesson 56′
2:1 Beauvue 90′

Gent – Genk 2:5 (1:4)
0:1 Malinovsky 21′
1:1 Kalu 27′
1:2 Colley 33′
1:3 Samata 41′
1:4 Uronen 45+2′
2:4 Coulibaly 61′
2:5 Samata 72′

Olympique Lyon – AS Roma 4:2 (1:2)
1:0 Diakhaby 8′
1:1 Salah 20′
1:2 Fazio 33′
2:2 Tolisso 47′
3:2 Fekir 74′
4:2 Lacazette 90+2′

Olympiakos – Besiktas 1:1 (1:0)
1:0 Cambiasso 36′
1:1 Aboubakar 53′

Schalke 04 – Borussia Moenchengladbach 1:1 (1:1)
0:1 Hofmann 15′
1:1 Burgstaller 25′

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Liga Europy

Liga Europy

Pytanie filozoficzne. Lepiej przegrywać w Lidze Mistrzów czy zwyciężać w Lidze Konferencji?

Michał Kołkowski
40
Pytanie filozoficzne. Lepiej przegrywać w Lidze Mistrzów czy zwyciężać w Lidze Konferencji?

Komentarze

7 komentarzy

Loading...