Naprawdę imponujące jest to, w jaki sposób Robert Lewandowski pracuje, by wyciągnąć maksimum z każdego elementu futbolowego rzemiosła. Swój warsztat można również wzbogacić stałymi fragmentami gry i napastnik doskonale to rozumie – wiemy, że jest coraz lepszy jeśli chodzi o wolne, ale też częściej odnosimy wrażenie, że w karnych, to jest już w ogóle najlepszy.
Polak w swojej karierze zmarnował trzy rzuty karne – po jednym razie mylił się w reprezentacji, Borussii i Bayernie. Ostatni raz nie trafił 17 sierpnia 2014 roku, kiedy w Pucharze Niemiec jego strzał wyjął Daniel Masuch, bramkarz trzecioligowego zespołu. Od tamtej pory Robert do jedenastek podchodził dwunastokrotnie (bez wliczania serii karnych jak na Euro) i w każdym wypadku był bezbłędny. Abywa, że jego uderzenia są dla przebiegu spotkania szalenie istotne. Daleko nie trzeba szukać – wczoraj wyrównał z Arsenalem, wcześniej z Danią podwyższył na 2:0 czy doprowadził do remisu na niewygodnym terenie w Eindhoven, też w tej edycji Ligi Mistrzów.
Na przestrzeni tych kilkunastu karnych Lewandowski wypracował sobie patent, który na pewno dobrze kojarzycie – Robert przed kopnięciem zwalnia, czeka na ruch bramkarza i dopiero wtedy uderza. Przypomnijmy:
Fajnie widać to też tutaj, na zwolnionym tempie:
Rywalom ten sposób się nie podoba, taki Schmeichel wręcz wyskoczył do sędziego pełen pretensji i dostał żółtą kartkę. No, ale nie ma co się denerwować, bo sposób Lewandowskiego jest po prostu zgodny z przepisami. – To wynika z tego, że dopiero zwody po dobiegnięciu do piłki są przewinieniem. Czyli wtedy, gdy piłkarz dobiega do futbolówki, robi zamach, bramkarz się rzuca, a on dopiero strzela. Tak długo jak biegnie, to wolno mu robić zwody. Może się nawet zatrzymać, zresztą po dobiegnięciu do piłki również, ale jak zrobi zamach, musi strzelać – tłumaczy Zbigniew Przesmycki, przewodniczący Kolegium Sędziów PZPN.
Kup książkę “Bayern Monachium” z serii “Giganci Futbolu” w promocji w Sklepie WeszłoKtoś może zarzucić, że to duże ułatwienie dla strzelca, ale to w końcu karny – jak sama nazwa wskazuje to kara dla drużyny, która dopuściła się przewinienia. Jeśli komuś ma być łatwiej, to strzelającemu, a przecież i tak wielu sędziów przymyka oko na bramkarzy wyskakujących przedwcześnie z linii.
Lewandowski jest po prostu w tym elemencie świetny i tyle, nie ma tutaj co doszukiwać się jakiejś wydumanej nieuczciwości czy innych głupot. To tylko inaż skuteczność – jak podaje sport.pl, Robert jeszcze nigdy nie spudłował jedenastki w Lidze Mistrzów, a ma na swoim koncie już pięć prób. Wynikiem 5/5 może się jeszcze pochwalić Kaka, dalej są już schody – kto próbował częściej, pudłował. Najwięcej goli z karnych ma Ronaldo (11), ale już trzykrotnie się pomylił, podobnie Figo i Messi – 10 goli i trzy pomyłki.
Jeśli Lewy utrzyma tę skuteczność naprawdę może pod tym względem zluzować najlepszych, przypomnijmy: nie pudłuje od 17 sierpnia 2014 roku. Ten licznik chyba jeszcze długo nie przestanie bić.