Styczniową klasyfikację bez dwóch zdań zdominowała Barcelona, która – w osobie Messiego i Suareza – zgarnęła złoty i srebrny medal. W lutym jednak zawodnicy Blaugrany znacznie obniżyli loty, a ich dołek formy perfekcyjnie wykorzystał Robert Lewandowski, który zgarnął nagrodę za miniony miesiąc. Oprócz niego w gronie 50 najlepszych zawodników znalazło się jednak jeszcze miejsca dla dwóch Polaków.

W ostatnich tygodniach sporo namieszało się w klasyfikacji generalnej. Rozgrywki europejskich pucharów wypromowały kilku zawodników, którzy jeszcze przed miesiącem nie mieli nawet co marzyć o tym, by znaleźć się w tak zaszczytnym gronie. Stąd też obecność w czołówce choćby młodziutkiego Mbappe, czy doświadczonego Dżeko, który nie dość, że niezwykle regularnie trafiał w Serie A, to jeszcze w Lidze Europy w zasadzie już po 90 minutach zakończył emocje dwumeczu z Villarreal. Generalnie nie ukrywamy, że podsumowując styczeń za grosz nie spodziewaliśmy się takiego obrotu spraw, a zaistniała sytuacja tylko dodaje rumieńców całej rywalizacji.
Punktacja oczywiście nie uległa zmianie – za pierwsze miejsce przyznajemy 50 oczek, za drugie 49, za trzecie 48, i tak dalej. Na start starym zwyczajem zawodnicy z miejsc 50-21:
Cieszy na pewno to, że tak dobry luty miała dwójka Polaków – Wojciech Szczęsny i Łukasz Piszczek. Szczególnie podobał nam się ten drugi, który rozgrywa bodaj najlepszy sezon w swojej karierze przełamując kolejne rekordy strzeleckie. Piszczek praktycznie nie ma w tym sezonie gorszych chwil, a w ostatnich tygodniach tylko potwierdził jak trudno byłoby bez niego poukładać klocki Thomasowi Tuchelowi. Poza tym wśród miejsc 21-50 znalazło się miejsce choćby dla Suareza, który przecież przed miesiącem był drugi, lub Higuaina (trzeci). Mamy też kilku debiutantów w naszym zestawieniu – Kyriakos Papadopoulos wdarł się do ostatniej dziesiątki dzięki kapitalnej serii w barwach HSV, a swoje miejsce znalazł też choćby Anthony Modeste, który stara się wywierać presję na przewodzących klasyfikacji strzeleckiej Lewandowskiego i Aubameyanga.
Oj, rozbudził Belg apetyty na początku miesiąca tymi czterema bramkami w potyczce z Bournemouth. Lukaku zaliczył w niej prawdopodobnie jeden z najlepszych indywidualnych występów w lutym. Choć oczywiście wyjątkowo naiwnym byłoby wymagać od niego podobnych popisów tydzień w tydzień, to jednak gdzieś tam mimo wszystko odczuwamy delikatny niedosyt. Pięć bramek w trzech spotkaniach ma jednak swoją wymowę i z całą pewnością może działać na wyobraźnie. Po niesamowitym starcie dziś koniec końców tylko dwudzieste miejsce, ale mamy dziwne przeczucie, że w tym roku jeszcze nie raz zobaczymy go wyżej.
Cały czas mamy wrażenie, że wciąż jest mocno niedoceniany. Pewnie, stawianie go w jednym szeregu z największymi armatami byłoby raczej mocno na wyrost, jednak z drugiej strony krzywdzące jest dyskredytowanie go wyłącznie ze względu na to, że na co dzień gra w Celcie Vigo. Aspas mimo wszystko nie ma zamiaru robić z siebie ofiary i najzwyczajniej w świecie konsekwentnie robi swoje. W lidze walnie przyczynił się do zdobycia pięciu punktów, w Lidze Europy wytrzymał zaś próbę nerwów – w ostatnich sekundach rewanżu z Szachtarem wykorzystał rzut karny i tym samym doprowadził do koniec końców zwycięskiej dogrywki.
Relatywnie niewiele mówi się w tym sezonie o Lazio, a zespół z błękitnej części Rzymu konsekwentnie robi swoje. Czwarta pozycja w tabeli i ledwo cztery oczka straty do miejsca gwarantującego walkę o LM to w dużej mierze zasługa właśnie Immobile. Dokładnie tego samego Immobile, który po opuszczeniu Półwyspu Apenińskiego przypominał dziecko zagubione i pozostawione bez opieki rodziców w supermarkecie. Kompletną klapą okazał się transfer do Dortmundu, nie wypaliło też wypożyczenie do Sevilli i nawet w Torino nie szło mu tak, jak przed wyprowadzką z Italii. W Lazio jednak znów zaczął strzelać, a luty był pod tym względem niezwykle dla niego udany.
W lutym nieco gorzej niż w pierwszym miesiącu roku, ale wciąż bez wstydu. Przeciwnie – gol na wagę wygranej z Celtą, dwie asysty ze Sportingiem czy bramka w Lidze Mistrzów nie mogą bowiem przejść niezauważone. W odróżnieniu do poprzednich miesięcy, Griezmann nie musiał jednak ciągnąć gry Atletico w pojedynkę. W razie potrzeby gotowość do działania zgłaszali też Fernando Torres i, przede wszystkim, Kevin Gameiro. Tak czy owak, nawet jeśli można, a wręcz należy, spodziewać się po nim jeszcze więcej, za każdym razem prezentował się bardzo solidnie.
„Ktokolwiek zgarnie Tielemansa, wygra los na loterii. Zawodnika wartego wszelkich pieniędzy, który może stanowić o sile wielkiej drużyny na lata. Tielemans to modelowy przykład tego, czego wymaga od środkowego pomocnika współczesna piłka, a jeszcze obdarzony fantazją, pracowitością, genialnym uderzeniem. Im dłużej myślimy o tym graczu, tym bardziej wydaje nam się, że walka o niego będzie nawet bardziej krwawa, niż ta o triumf w Champions League„, pisaliśmy kilka dni temu o młodym Belgu. Kiedy przyglądamy się jego grze trudno bowiem nie ulec wrażeniu, że chłopak ma naprawdę wszelkie predyspozycje, by – jeśli coś spektakularnie się nie posypie – wspiąć się na sam szczyt. W minionym miesiącu zaś jedynie to potwierdził. Chociażby takimi perełkami:
Po Fernando Torresie kolejne potwierdzenie tezy, że Atletico w ataku to nie tylko Griezmann. Naszym zdaniem w lutym to właśnie Gameiro był najjaśniejszym punktem przednich formacji „Los Rojiblancos”. Wykonał potężną robotę w Lidze Mistrzów, gdzie strzelił bramkę oraz zanotował asystę, w Pucharze Króla jego trafienie sprawiło, że Barcelona do końca nie mogła być pewna awansu do finału, w Primera Division w pojedynkę zapewnił zaś trzy punkty przeciwko Sportingowi Gijon, a także zaliczył ostatnie podanie przy zwycięskiej bramce Griezmanna w samej końcówce starcia z Celtą.
Słowacki bóg Neapolu. Niekwestionowany lider zespół, który w ostatnim miesiącu potwierdził liczbami, jak ważnym jest zawodnikiem dla bandy Sarriego. Stwarza multum okazji dla swoich kolegów z linii ataku, nadaje drużynie charakteru i zadziorności i sam również potwierdza swoją skuteczność.
Jeśli ktoś ma zamiar snuć domysły, że tak wysoko w zestawieniu znalazł się wyłącznie dzięki jednemu meczowi, od razu rozwiejemy wszelkie wątpliwości: Tak, Angel Di Maria 13. lokatę zawdzięcza głównie spotkaniu z Barceloną w Lidze Mistrzów. Był to jednak w jego wykonaniu prawdziwy koncert, którego najzwyczajniej w świecie nie mogliśmy nie docenić. Jasne, całe PSG zagrało wówczas kapitalne zawody, jednak gdyby nie Argentyńczyk, dziś w Hiszpanii nie zastanawiano by się, jak dokonać niemożliwego, lecz jak – tylko i aż – odwrócić niekorzystny rezultat. Mówcie, co chcecie, ale naszym zdaniem nie wypadało tego w zdecydowany sposób nie docenić.
To jeszcze nie jest ten Cristiano Ronaldo, na którego czekamy, ale też trzeba sobie powiedzieć, że w porównaniu z poprzednim miesiącem coś już w wyraźny sposób drgnęło. Portugalczyk w ciężkich dla Realu chwilach może i nie wyciągał znikąd magicznej miotły i nie zamiatał rywali w pojedynkę, ale na pewno zrobił sporo, by oszczędzić Królewskim wstydu – w wygranym 3:2 starciu z Villarrealem strzelił z karnego gola na 2:2 („Los Blancos” po godzinie gry przegrywali 0:2), z Las Palmas w samej końcówce wcisnął dwie bramki i pozwolił uniknąć madrytczykom kompromitacji (remis 3:3), w pierwszym starciu z Napoli dał zaś bardzo ładną asystę przy trafieniu Toniego Kroosa na 2:1. Prawdziwa bestia może i jeszcze się nie obudziła, ale chyba powoli otwiera już pierwsze oko.
„Francuz o krok od wielkiego transferu?”, „Szejkowie kładą na stół fortunę”, „Anglicy nie zamierzają oszczędzać”, i tak dalej, i tak dalej. Oczami wyobraźni już teraz widzimy prasowe nagłówki podczas letniego okienka. Choć pisaliśmy to niejednokrotnie, wybaczcie, ale znów musimy się powtórzyć – przejście Alexandre Lacazette’a do zespołu ze ścisłej europejskiej czołówki niezmiennie wydaje nam się kwestią czasu. Strzelających z podobną regularnością napastników na Starym Kontynencie znaleźć by można bowiem zaledwie garstkę. Z całym szacunkiem dla Lyonu – Lacazette się tam po prostu marnuje. Jego potencjał sięga znacznie, znacznie wyżej. Przynajmniej w formie, którą prezentował na przestrzeni minionych kilku miesięcy.
Może i w Torino nie ma jakiejś wielkiej kasy, ale napastników to tam sobie potrafią wykreować. Kiedyś seriami w koszulce „Byków” gole ładował Immobile, a teraz robi to Belotti. Młody Włoch w lutym był niezwykle skuteczny, więc nie powinno dziwić, że aktualnie otwiera klasyfikację strzelców Serie A – aż o trzy gole wyprzedza bowiem duet Dżeko – Higuain.
Luty dla Barcelony był – eufemistycznie rzecz ujmując – niezbyt kolorowym miesiącem. Messi jednak poza tragicznym występem przeciwko PSG pod względem indywidualnym nie może mieć jednak sobie wiele do zarzucenia. Starał się jak mógł i – jak to zazwyczaj bywa – więcej mu wychodziło niż nie wychodziło. Wystarczy powiedzieć, że w La Liga nie zaliczył ani jednego pustego meczu, a jego gole pozwoliły Dumie Katalonii zdobyć w sumie pięć oczek. Jakkolwiek spojrzeć, paryski dramat koniec końców musiał jednak mocno zaważyć na jego pozycji w rankingu.
W lidze praktycznie w pojedynkę załatwił sześć punktów Tottenhamowi, a do tego swoim hat-trickiem wyeliminował Fulham z walki o Puchar Anglii. Poprzedni sezon skończył z 25 trafieniami w Premier League i jeśli teraz nie zwolni tempa lub nie dopadnie go jakiś przewlekły uraz, to trudno spodziewać się, by tej granicy nie przebił. Chłop jest w niesamowitym gazie i po trzecim sezonie z rzędu, gdy strzeli co najmniej 21 goli (14/15 – 21, 15/16 – 25, t16/17, jak dotychczas – 19), kolejka chętnych na jego kartę zawodniczą może nie być o wiele krótsza od tej, która ustawia się po karpia w promocji.
Serce, płuca, kręgosłup i szyja Romy. Belg to piłkarz o jakim marzy chyba każdy trener na świecie – jest wszędobylski, skuteczny w destrukcji, ale i efektywny pod bramką rywala. Gryzie po kostkach, skrobie po piętach, przeszkadza i dokucza rywalom, ale gdy trzeba to bierze sprawy w swoje ręce i strzela gole. W lutym dał popis zwłaszcza w wyjazdowej potyczce z Interem, gdy popisał się między innymi takim golem.
Oto gość, który najefektywniej skorzystał na przenosinach Zlatana Ibrahimovicia do Manchesteru. Urugwajczyk wskoczył w buty Szweda i znakomicie wywiązuje się ze swoich obowiązków. To, co w jego przypadku najważniejsze, to regularność. Cavani trafia niezależnie od klasy rywala, bo w lutym potrafił ukłuć i Barcelonę, i Bordeaux, i Lille czy Marsylię. Strzela głową, nogą, z bliska i z daleka. Czepialscy mogliby pewnie wytknąć, że w całym dotychczasowym sezonie zaliczył tylko jedną asystę, ale nie ma co gadać – mając za sobą tak kreatywnych partnerów jego jedynym zadaniem jest zamieniać podania na bramki. I robi to wzorowo.
Nie jesteśmy chyba jedynymi obserwatorami na tej planecie, którzy w pewnym momencie stracili wiarę w Kolumbijczyka, gdy ten kompletnie pogubił się na Wyspach. Jego dwa epizody, kolejno w Manchesterze i Chelsea, były – powiedzmy sobie szczerze – fatalne, a gdy jeszcze w listopadzie 2015 roku przyplątała mu się poważna kontuzja, nie sądziliśmy że uda mu się wrócić na tak wysoki poziom. Falcao jednak znów wskoczył na najwyższe obroty, a bramki takie, jak ta zdobyta przeciwko City, tylko utwierdzają nas w przekonaniu, że 31-latek nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Chyba mocno zabolał go fakt, że w styczniu nie znalazł się u nas nawet w pierwszej pięćdziesiątce najlepszych graczy. Zlatan wrócił bowiem ze zdwojoną siłą. Szwed ciągnął Manchester United za uszy niemal na każdym polu. W Lidze Europy hattrickiem pozamiatał Saint-Etienne, w FA Cup wszedł z ławki i po kilku minutach załatwił Blackburn, w Pucharze Ligi jego dwa ukłucia pozwoliły zaś Czerwonym Diabłom sięgnąć po trofeum. Czy kogoś jednak powinno to dziwić? Ten facet jest po prostu stworzony do pojawiania się w kluczowych momentach i czynienia wielkich rzeczy.
W swoim pierwszym sezonie w barwach Romy bywał wyszydzany. Że drewniany, że za wolny, że zbyt toporny i w ogóle mało skuteczny. Minęło jednak kilka miesięcy, a Bośniak jak się rozpędził, tak trudno go zatrzymać. Praktycznie od sierpnia regularnie trafia do siatki, a w lutym osiągnął kapitalne liczby. Nie dość, że strzelał i asystował w Serie A, to jeszcze gdy rzymianie pojechali do Villareal na mecz Ligi Europy, Dżeko zapakował hat-tricka i rozstrzygnął dwumecz. Jak sam powiedział w jednym z ostatnich wywiadów: „W ogóle nie czuję tego, że mam 30 lat, dlatego chętnie przyjeżdżam do ośrodka na długo przed zajęciami i zostaję długo po treningu”.
Objawienie nie tylko lutego, ale w ogóle całego sezonu. Młody Francuz prawdziwą klasę potwierdził jednak w minionym miesiącu rozkręcając wokół siebie niemałe zainteresowanie. Jak oszalały trafiał w Ligue 1, a cennego gola dołożył też w wyjazdowym starciu z Manchesterem City. Napisaliśmy zresztą wówczas nieco szerzej o piekielnie zdolnym 18-latku i przypomnimy tylko fragment.
– Jest bardzo podobnym piłkarzem do Henry’ego, przypomina mi go w wielu aspektach. Jeśli wciąż będzie twardo stąpał po ziemi, jego talent eksploduje. Ma przed sobą wielką przyszłość – Arsene Wenger.
– Umiejętności zupełnie nieadekwatne do wieku – Jeremy Toulalan.
– Kiedy tylko pierwszy raz zobaczyłem go w meczu z Tottenhamem, od razu chciałem poznać jego imię i nazwisko oraz historię. Widzę w nim siebie z lat młodzieńczych, widzę w nim potwornie zdolnego napastnika – Thierry Henry.
Czy kogoś dziwi fakt, że korona trafia na głowę „Lewego”? Jego trafienia dały punkt przeciwko Schalke, punkt z Herthą, rozpędziły masakrę HSV, Arsenalu i pomogły wyeliminować S04 z Pucharu Niemiec. Lewandowski był w lutym w absolutnie kosmicznej formie nie dając szans swoim rywalom. Strzelał niezależnie od rozgrywek i nawet wtedy, gdy Bayern miał gorsze chwile – a miał ich sporo – Carlo Ancelotti mógł liczyć na Polaka. No, Robert, to teraz utrzymaj jeszcze to tempo i przeskocz w klasyfikacji strzelców Aubameyanga.
* * *
Klasyfikacja generalna po dwóch miesiącach:
Najzabawniejsze jest to, że CR nie był w lutym nawet najlepszym zawodnikiem Realu wg polskich kibiców Realu Madryt (wygrał Isco), a tutaj top 15 świata 😀 Nieźle weszło, nieźle… ile jeszcze można dalej go wciskać za nazwisko?
Od zawsze jestem za Messim ,Isco swego czasu typowałem na jego następcę na tronie najlepszego piłkarza świata ,Ronaldo jest słabszy w tym sezonie niż wcześniej ,ale chciałbym sie dowiedzieć ,jakie liczby wykręcił w zeszłym miesiącu filigranowy pomocnik Królewskich ,bo to jest podstawą tego rankingu .Myślę ,że kibice RM raczej głosowali na własne widzimisię niż według faktów.
Ale to z założenia ranking najlepszych piłkarzy miesiąca, a nie najlepszych w statystykach, więc brali pod uwagę fakty, które jednak o wiele bardziej niż ty rozszerzyli.
Masz trochę racji ,ale jednak w 6 meczach Isco miał 2 gole i 2 asysty – dobry wynik ,ale jednak jak na piłkarza grającego w ofensywie minimalnie za niski ,biorąc pod uwagę klub w jakim gra i jakość partnerów ,żeby 36 miejsce uznawać za krzywdzące .5 goli CR7 wygląda jednak nieznacznie lepiej przy całej mojej sympatii dla wychowanka bodajże Valencii.
No nie, ty znowu opierasz się na mało znaczących liczbach, a nie okolicznościach czy liczbie dobrych meczów, obu tych zawodników.
Niejednokrotnie w moim życiu moje własne rankingi były niczym nie powiązane ze statystykami piłkarza .np .najlepszym piłkarzem świata w 2014 był dla mnie Angel Di Maria głownie za fenomenalny występ w finale LM ,W KTÓRYM NIE ZROBIŁ CHYBA ŻADNYCH LICZB ,jak równiez za wkład w sukcesy Argentyny na mundialu,ale tu opieram się na liczbach ,bo praie nie widziałem w lutym meczów Realu Madryt i nie jestem w stanie ocenić przydatności w grze Isco ,a biorąc pod uwagę jego pozycję na boisku styl gry i posiadane walory to liczba 2 asyst dla tak wielkiego potencjałem gracza jest trochę niska ,bo gdyby rzeczywiście był w optymalnej formie to ta statystyka byłaby co najmniej 2-krotnie większa tak wielkiej klasy jest to zawodnik.
Treść usunięta
Tak, dokładnie oni – zapatrzoni w CRa fanboje umieszczający go na najwyższym podium zawodników w historii piłki nożnej. Właśnie oni – wołający o kolejną ZP dla cudownego Portugalczyka nie wybrali go nawet we własnej drużynie na zawodnika miesiąca, co świetnie świadczy o jego formie.
Pięknie,oby nie ostatni raz w tym roku tak było,a wybiegając w przyszłość strasznie chciałbym ,żeby kapitan polskiej reprezentacji wygrał takie zestawianie za lipiec 2018.
Znowu Messi najlepszy z Barcelony, mimo że ter Stegen i Neymar byli w lutym od niego lepsi, o czym pisali wszyscy, W ogóle pozycja Brazylijczyka to jakaś komedia, aż 30 miejsc za Cristiano Ronaldo, który się w tym miesiącu kopał w czoło i był wyśmiewany, dlatego że grał mocno poniżej swoich możliwości.
Niemniej, dużo większą kompromitacją tego „rankingu” jest obecność tylko dwóch środkowych obrońców, którzy i tak znaleźli się w nim, dlatego że strzelili dwie bramki. Gdyby tego nie zrobili, to pominięto by chyba wszystkich.
Zmieńcie nazwę tej serii na „januszowy piłkarz miesiąca” i wszystkie rozstrzygnięcia z miejsca staną się uzasadnione.
Z tym Gameiro to trochę przesadziliście. No strzelił 5 goli, w tym 3 w lidze – wszystkie w jednym meczu ze Sportingiem. To oznacza, że 3 mecze ligowe miał puste, w tym prestiżowy z Barceloną. Jak się zagłębić to już ten jego bilans nie wygląda tak różowo.
Druga rzecz dotyczy Kane’a. Strzela w lidze, owszem, ale kompletnie zawiódł w dwumeczu z Gent i Tottenham odpadł z Ligi Europy, o czym w ogóle nie wspomnieliście. Więc też nie jestem przekonany czy powinien być tak wysoko.
Treść usunięta
Barcelona 6-1… zaraz się zacznie sraczka pro- i anty-, będzie śmiesznie 🙂 idę po popcorn.
Co temu Lewemu wystaje z buzi ?
Rzeczywiście, mało odpowiednie to zdjęcie.
Niestety ale zawodnicy z Bundesligi czy Ekstraklasy są z góry na straconej pozycji w generalnej klasyfikacji przez to, że nie grają w styczniu. Taki Lewy czy Kiełb nie zdobyli nawet punktu w styczniu bo ich ligi nie grają, to niestety faworyzuje graczy z lig gdzie jest ciepło, takich jak Hiszpania czy Kenia
Zapomniałęś o Burkina Faso.
Sam widzisz dario jak wiele lig jest uprzywilejowanych w stosunku do Bundesligi czy Ekstraklasy. Ale pewnych rzeczy nie przeskoczysz, tym samy mamy kolejny ranking lekko wypaczony.
Zawsze szukam pozytywów ,więc na tę okoliczność napiszę tak ,ale z powodu przerwy zimowej i odpoczynku Lewy ma szanse na świeżosci w innych miesiącach grać lepiej niż Messi czy Hazard .Inna sprawa ,że konkurencja ligowa dla Bayernu jest dużo słabsza niż w Hiszpanii czy Anglii ,tam się nie płaci takiej dużej kasy jak W lA LIGA i PL Lewy jest w moich oczach od mniej więcej 5 lat najlepszy w tej lidze. a całorocznego nie wygra ,bo w takim rankingu kurdupel z Rosario od lat jest absolutnie niedościgniony.
Nie odnoszę się do pozostałych piłkarzy, ale po prostu nie wiem jak można umieścić Radję za Dzeko. Dzeko miał spoko miesiąc, nie wiem, pewnie umieściłbym go ok. 10-tego miejsca, ewentualnie koło piątego, tyle.
To co zrobił Ninja jest jednym wielkim wow. Liczby same mówią za siebie. Fakt, on jest ustawiony trochę bardziej ofensywnie, ale mimo wszystko to ciągle pomocnik, którego największym atutem jest gra w defensywie, zdobył pięć bramek, a mecz przeciwko Interowi to jedno wielkie ŁAŁ.
Szczerze mówiąc nie wiem co musiałby zrobić pomocnik, żeby być w tym rankingu wyżej od Ninjy, skoro pomocnik, głównie typu box2box, którego głównym atutem jest nieustępliwość i to, że jest walczakiem, dodaje do tego jeszcze zajebiste liczby.