Zupełnie nieoczekiwanie królem polowania w ostatnim dniu okienka transferowego zostało Zagłębie Lubin. Klub z Dolnego Śląska najpierw poinformował wczoraj o pozyskaniu na pół roku Zbigniewa Małkowskiego (rozsądny ruch, pisaliśmy o nim TUTAJ), później puścił w eter wiadomość o nabyciu utalentowanych Bartosza Slisza (17 lat) i Radosława Dzierbickiego (18 lat), a na koniec dnia udało się jeszcze lubinianom dopiąć transfer Kamila Mazka. Mimo że umowę klepnięto dopiero po 23:00, nie można tego ruchu traktować jako typowy last minute. To mądry, przemyślany transfer z przyszłością, a rozmowy z Mazkiem prowadzono już od dłuższego czasu. Pierwotnie miał trafić do Zagłębia po sezonie, ale dla wszystkich stron lepiej, że deal został ubity jeszcze w zimowym oknie.
Co czeka Kamila Mazka w Lubinie?
a) większa rywalizacja. Przede wszystkim 22-latek będzie musiał zmierzyć się z nową rzeczywistością. O ile w Ruchu – wyłączając oczywiście ostatnie tygodnie – miał względnie pewne miejsce w pierwszym składzie i mógł pozwolić sobie na kilka bezbarwnych występów, a jego pozycja i tak nie stawała się przesadnie zachwiana, o tyle w Zagłębiu tak łatwo o grę nie będzie. Powody są tego co najmniej trzy, a nazywają się one Woźniak, Janoszka i Janus. Porównując bilans czwórki skrzydłowych Zagłębia, Mazek wypada dość blado:
– Krzysztof Janus – 4 gole, 5 asyst, 2 kluczowe podanie, średnia not: 5,71
– Arkadiusz Woźniak – 5 goli, 1 asysta, 1 kluczowe podanie, średnia not: 4,93
– Łukasz Janoszka – 3 gole, 2 asysty, średnia not: 4,8
– Kamil Mazek – 0 goli, 0 asyst, średnia not: 4,31
Z pewnością nie jest to start do wyścigu z pole position.
b) większe szanse na grę niż w Ruchu Chorzów. Sportowo w Lubinie poprzeczka zawieszona jest wyżej niż w Chorzowie, natomiast działacze “Niebieskich” dość mocno ułatwili piłkarzowi podjęcie decyzji pod tytułem “próbować odejść teraz czy czekać pół roku”. Waldemar Fornalik zapytany przed meczem z Legią o brak Mazka w kadrze meczowej jasno dał do zrozumienia, że to nie on podjął tę decyzję. Nie trzeba być zatem Sherlockiem Holmesem by zgadnąć, jaka przyszłość czekała skrzydłowego, gdyby ten został w Chorzowie. Siedzenie zawodnika na trybunach przez pół roku nie było na rękę żadnej ze stron. Nie pasowało Mazkowi (co oczywiste), Zagłębiu (bo przyszedłby do nich za pół roku piłkarz nieograny) i Ruchowi (bo trzeba byłoby płacić kontrakt bez sensu). Mazek – by uwolnić się od Ruchu – musiał zrzec się zaległej kasy, lecz stratny na tym nie będzie, bo różnicę pokryje Zagłębie Lubin. To już nie – jak spuentowaliby to na Weszło – sytuacja win-win, a nawet win-win-win.
c) wyzwanie, czy sprawdzi się w drużynie nie bazującej na kontrach. Gdybyśmy mieli wskazać trzy słowa, którymi najlepiej opisać Mazka, oscylowałyby one pewnie koło zestawu: szybkość – dynamika – gaz. 22-latek ma całą paletę umiejętności, które najbardziej przydają się w drużynach grających z kontry. Umie popędzić skrzydłem i szybko podholować piłkę do przodu. Umie odejść rywalowi, gdy ma na to dużo przestrzeni. Umie wrzucić piłkę na pełnym biegu. Gdy więc drużyna raczej muruje dostępu do bramki i od czasu do czasu wypuszcza swoich piłkarzy na ułańską szarżę – czyli gra tak, jak w wielu meczach Ruch Chorzów – taki gość jak Mazek sprawdza się idealnie. Zagłębie ostatnimi czasy jednak częściej prowadzi grę, to ono ma inicjatywę, musi atakować pozycyjnie, a do takiej gry potrzebne są zgoła inne atuty. Jak poradzi sobie Mazek w meczach, gdy nie będzie miejsca, by się rozpędzić? Gdy trzeba będzie raczej dograć na milimetry, a nie ścigać się przy linii bocznej?
Nowy styl gry, większa rywalizacja – idealne okoliczności na to, by potwierdzić, że eksplozja talentu z poprzedniego sezonu nie była tylko przypadkiem.
Fot. FotoPyK