10 000 karnetów kupili już na rundę wiosenną kibice Widzewa, gwarantując klubowi przychód na poziomie 1,5 miliona złotych. Otwarcie nowego stadionu, który pomieścić może 18 tysięcy widzów, będzie w Łodzi dużym wydarzeniem. Tym bardziej, że mówimy tu o trzeciej lidze, czwartym poziomie rozgrywkowym… – To absolutne mistrzostwo świata! – cieszy się Przemysław Klementowski, wiceprezes Widzewa.
TAAAAAAAAAAAAAAAK!!! pic.twitter.com/1KgUvH5Sqn
— RTS Widzew Łódź (@RTS_Widzew_Lodz) February 26, 2017
Może by ten stadion jednak od razu rozbudować?
Już teraz?! No, raczej to niemożliwe. Ale widząc po zapotrzebowaniu na karnety i w drugiej kolejności na bilety, których i tak nie zostanie zbyt wiele, to 35- czy 40-tysięcznik mógłby się na inaugurację zapełnić. Po sprzedaży abonamentów zostanie nam z sześć tysięcy biletów, a już mamy informację o 20 tysiącach chętnych. Nie mam wątpliwości, że większy stadion też byśmy zapełnili.
Jaką sprzedaż karnetów prognozowaliście na początku?
W zarządzie były różne opinie. Ja byłem największym optymistą i zakładałem, że sprzedamy osiem tysięcy abonamentów. Ten pułap już dawno za nami. Rekord Parmy pobiliśmy, teraz zbliżamy się chyba do rekordu Legii, która sprzedała ok. 11 tysięcy karnetów.
A najgorsza prognoza, co zakładała?
Pięć tysięcy, ewentualnie pięć i pół – dotychczasowy rekord klubu. To, co się dzieje, naprawdę nas zaskoczyło.
Nie zatrudnialiście żadnej agencji marketingowej, nie intensyfikowaliście działań reklamowych. Lawina ruszyła dzięki widzewskiej społeczności.
Kibiców Widzewa szacowanych jest ok. 1-1,2 mln w Polsce, krajowa czołówka. Jak przyszło nowe rozdanie i nowy stadion, to wszyscy kibice – również ci uśpieni – mocno się zaangażowali i pokazali, jak bardzo są oddani klubowi. To tylko czwarty poziom rozgrywek, a my bijemy europejskie rekordy! Nie wiem, jest jakiś klub na świecie, który na tym szczeblu zapełniłby ponad połowę stadionu karnetowiczami? Zakładam, że nie. Na trybunie pod Zegarem nie zostało już wolne żadne krzesełko, ostatnio rozszerzyliśmy sprzedaż o kolejny sektor.
Pierwszy mecz gracie za trzy tygodnie. Do kiedy można kupować tylko karnety, kiedy rusza sprzedaż biletów?
Pojedyncze wejściówki pojawią się około dwóch tygodni przed pierwszym spotkaniem. Wiadomo, że im później to zrobimy, tym więcej sprzedamy abonamentów. Osobiście wierzę, że poziom 12 tysięcy karnetów jest w naszym zasięgu.
Dziś jest moda na karnet na Widzew, ale dla wielu to po prostu symbolika. Spore grono z dziesięciu tysięcy kibiców na mecze nie przyjdzie.
Mamy takie obawy. Dlatego pracujemy nad systemem sprzedaży biletów, który umożliwi karnetowiczowi zgłoszenie nieobecności i jego miejsce będzie dostępne w puli po rabatowej cenie. Wielu naszych kibiców mieszka też za granicą – kupują karnet nie dla obecności na meczu, ale dla wsparcia dla klubu. Przyjmujemy zamówienia z Wysp Brytyjskich, Stanów Zjednoczonych, Danii i innych europejskich państw. Mamy świadomość sytuacji i nie chcemy dopuścić, by z tego powodu na topowych meczach zostały puste krzesełka. Raz, że to jest nasz budżet. Dwa, że pełen stadion na Widzewie robi różnicę.
Dotychczasowy przychód z karnetów kształtuje się na poziomie 1,5 miliona złotych?
Możemy tak przyjąć.
W tych realiach – bardzo duża kwota.
Absolutne mistrzostwo świata! Nie jest to jednak suma, która zostaje w klubie, odchodzi choćby 8 proc. podatek VAT. Jesteśmy jednak bardzo zadowoleni, mogliśmy podziałać na rynku transferowym – dwunastu nowych piłkarzy to praktycznie druga drużyna. Patrzyliśmy tak, by nie byli to zawodnicy przypadkowi. Tylu kibiców planuje przyjść na stadion, więc postaraliśmy się, by było co oglądać.
Sam pan mówi, że zakup karnetów to również forma finansowego wsparcia Widzewa. W ten sposób osiągnęliście roczny budżet niezłego trzecioligowca. Na co przeznaczacie te środki?
Na początku znacząco poprawiliśmy naszą sytuację finansową, potem – doszły transfery. Piłkarza, który przychodzi z wyższej ligi, trzeba skusić wyższą pensją. Patryk Wolański to bramkarz topowy. Zapewniam jednak, że nie skonsumujemy wszystkich pieniędzy. Czekamy, co się wydarzy, chcemy mieć zabezpieczoną część środków.
Szkolenie, wychowanie młodzieży?
Mamy osiemnaście drużyn młodzieżowych. Jak na klub z czwartego poziomu rozgrywek – myślę, że nieźle. Wiąże się to z dużymi kosztami wynajmu boisk, ponieważ dopiero czekamy na boiska treningowe do naszej dyspozycji.
Co z wynajmem powierzchni komercyjnych, sprzedażą lóż biznesowych? Był taki plan…
I z tego planu nie rezygnujemy. Klienci w lożach to w zdecydowanej większości firmy, które kibicują Widzewowi. To nasz priorytet. Środki pozyskane z tych powierzchni i skyboxów uwzględnialiśmy w budżecie. Musimy jak najszybciej dogadać się z MAKiS (Miejska Arena Kultury i Sportu – przyp.PT).
Trzy tygodnie do ligi, a sprawa nie jest załatwiona.
Jesteśmy tą sytuacją zaniepokojeni i zniesmaczeni. Wydawało się, że wszystko mamy ustalone, dostaliśmy na piśmie od miasta warunki, na jakich możemy wynajmować powierzchnie. Tymczasem MAKiS na swojej stronie ogłosił przetarg na pomieszczenia na stadionie. A czas nas nagli. Bardzo byśmy chcieli współpracujące z nami firmy wpuścić do skyboxów, by właściwie się urządziły i poczuły jak na swoim. To dla nas ważne.
Ludzie przyjdą na pierwszy mecz i rozczarują się poziomem? To czwarty szczebel rozgrywek, niedawno tu była Ekstraklasa.
To fakt, na Widzewie przyzwyczailiśmy się do czegoś innego. Dla nas ważne jest jednak, aby wygrywać. Druga sprawa – gra drużyny jest coraz lepsza, nie przegraliśmy teraz z pierwszoligowcem i drugoligowcem.
Przy dwunastu punktach straty można oczekiwać od Widzewa awansu?
To tylko sport, nic nie wiadomo. My, jako zarząd, chcemy, by Widzew wygrał każdy mecz. Każdy! Uważamy, że awans jest w dalszym ciągu w zasięgu ręki. Tym bardziej, że jedenaście spotkań wiosną rozegramy u siebie. Dwanaście punktów to dużo, ale nie takie rzeczy widział już futbol.
Rozmawiał PIOTR TOMASIK