Reklama

Rozczarowanie w Lahti – żaden z naszych nie doleciał do podium

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

25 lutego 2017, 19:37 • 3 min czytania 5 komentarzy

Ciekawie dzieje się w polskim sporcie. W konkursie mistrzostw świata na normalnej skoczni mieliśmy trzech Polaków w pierwszej dziesiątce, w tym dwóch na czwartym i piątym miejscu. A jakie emocje nam towarzyszą? Podobne, jak po ćwierćfinale EURO czy remisie 3:3 Legii z Realem – niedosyt, zawód, rozczarowanie…

Rozczarowanie w Lahti – żaden z naszych nie doleciał do podium

Z drugiej strony – od kogo mamy wymagać, jeśli nie od takiej ekipy? Dziś na 90-metrowej skoczni w Lahti w reprezentacji Polski byli mistrz świata, dwukrotny mistrz olimpijski, zdobywca Kryształowej Kuli, zwycięzca i drugi zawodnik Turnieju Czterech Skoczni, zwycięzcy 3 z 4 ostatnich konkursów Pucharu Świata, rekordzista normalnej skoczni w Lahti oraz zwycięzca i drugi zawodnik wczorajszych kwalifikacji. A to wszystko tylko czterech zawodników! Wymagaliśmy więc od nich wiele, w najbardziej optymistycznych wizjach niektórzy widzieli całe polskie podium, a typowanie dwóch medali wcale nie było science-fiction. Niestety, konkurs nie ułożył się po myśli biało-czerwonych. Skończyło się na 4. miejscu Kamila Stocha, 5. Macieja Kota i 8. Dawida Kubackiego (Piotr Żyła był 19.).

Piąte miejsce to dla mnie porażka. Cele były wyższe. Oczywiście, trzech w pierwszej dziesiątce to dobry wynik, ale chcieliśmy medali – mówił wprost Maciej Kot w wywiadzie dla TVP po konkursie.

Dla mnie jednak nic się nie zmienia. Pierwszego celu nie zrealizowałem, ale zostały jeszcze dwa. Teraz trzeba odpocząć, zregenerować się i walczyć.

Kot jest jedynym, który używa słowa „porażka”. Kamil Stoch był znacznie bardziej stonowany, podobnie jak Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego.

Reklama

To nie jest rozczarowanie, bo przecież nasi skoczkowie byli w ścisłej czołówce, pokazali, że są w bardzo dobrej formie i do medali zabrakło im bardzo mało. W przypadku Kamila Stocha zdecydowała pierwsza seria, z której był trochę niezadowolony, bo minimalnie spóźnił skok – oceniał Tajner w rozmowie z TVP. – W mistrzostwach świata o wyniku przy tak wyrównanej stawce decyduje dyspozycja dnia. Nasi mieli ją wczoraj, dziś odrobinę mniej.

Nie czarujmy się jednak: Kamil Stoch ma pełne powody, by mówić o rozczarowaniu. On, po zwycięstwie w Turnieju Czterech Skoczni i przy prowadzeniu w Pucharze Świata, był faworytem dzisiejszych zawodów. Medalu jednak nie zdobył, zajął to najbardziej niewdzięczne, czwarte miejsce, podobnie jak w 2009 roku w Libercu. Do medalu stracił 1,1 punktu. Sumę odległości miał taką samą, jak trzeci Marcus Eisenbichler, przegrał z nim ocenami sędziów.

Mam mieszane uczucia. Czwarte miejsce jest dobre, ciężko pracowałem i powinienem się cieszyć. Ale z drugiej strony było tak blisko medalu i wiem, że było mnie na niego stać. Mogę być zadowolony, ale czuję trochę niedosytu – podsumował na antenie TVP. – Trudno się dziś do czegoś przyczepić, my skakaliśmy dobrze, jednak rywale byli niesamowici. Poziom konkursu był niezwykle wysoki i wyrównany.

Słowa Stocha potwierdzał także mistrz świata Stefan Kraft. – Trzeba mieć trochę szczęścia, by zdobyć tu medal. Ja je miałem, a na przykład Polakom go zabrakło – ocenił Austriak, który Andreasa Wellingera wyprzedził o 2,1 punktu.

O zawodach na normalnej skoczni możemy powoli zapominać, teraz skupiamy się na dwóch polskich okazjach do rewanżu. W czwartek konkurs na dużym obiekcie, a w sobotę drużynówka.

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

5 komentarzy

Loading...