Czy transfer Tomasa Necida do Legii był ostatnim w tym okienku, dokonanym przez mistrzów Polski? Niewykluczone. Ale apetyty na Łazienkowskiej są większe – klub cały czas stara się o największy hit w historii naszej ligi. Wczoraj złożył kolejną ofertę za Felipe Caicedo z Espanyolu Barcelona.
Podchody pod 28-latka z Ekwadoru (64 mecze i 21 goli w drużynie narodowej) trwały już od jakiegoś czasu, bo jesienią napastnik był bardzo niezadowolony ze swojej roli w Espanyolu – wystąpił w czternastu spotkaniach, grał głównie ogony, a do siatki trafił ledwie raz. W ostatnich dniach wyraźnie zakomunikował działaczom, że nie zamierza zostać w klubie i z tego względu – jako piłkarz przygotowany do sprzedaży – nie usiadł nawet na ławce rezerwowych w spotkaniu z Sevillą. Jedną z opcji, którą Caicedo bardzo poważnie rozważa, jest właśnie Legia. Stołeczny klub oferuje mu roczne wypożyczenie z obowiązkowym wykupem w razie awansu do Ligi Mistrzów i absolutnie najwyższy kontrakt w historii naszej ligi. Kto wie, może zamykające się dzisiaj w wielu krajach Europy okienko transferowe ułatwi sprawę – Caicedo straci inne opcje i Polska jeszcze bardziej zyska na atrakcyjności.
Na razie wokół Ekwadorczyka jest spore zamieszanie. Najbliżej Legii był kilka dni temu, ale nagle poznaliśmy uroki… efektu motyla. Chiński klub Tianjin Quanjian próbował namówić na transfer Diego Costę z Chelsea. To się prawie udało, ale prawie robi różnicę. Chińczycy ruszyli więc po Pato z Villarreal i ściągnęli go do siebie. Wtedy Villarreal pomyślał o Caicedo jako ewentualnym następcy Pato i rozpoczął negocjacje, niejako spychając Legię w kolejce. Z negocjacji jednak jak dotąd nic nie wyniknęło, bo Villarreal spogląda też w stronę 22-letniego Sardara Azmouna z Rostowa, ale zamęt został wprowadzony. Najbliższe dni (a może godziny) powinny nam wyjaśnić, co dalej. Szansę na transfer Caicedo do Legii pewnie nie są większe niż 50 procent. Ale ciągle są.
To, że ostatnio Caicedo grał mniej, raczej nie stanowi problemu. Jeszcze w sezonie 2015/16 był najskuteczniejszym piłkarzem Espanyolu – zdobył 10 goli w lidze oraz Copa del Rey, a bramki strzelał m.in. Sevilli i Barcelonie. Ponadto Caicedo cały czas regularnie grał w reprezentacji Ekwadoru, w której ostatniej jesieni rozegrał pięć spotkań, strzelając gole Urugwajowi i Chile. Generalnie to człowiek z półki, z jakiej do naszej ligi zawodnicy nie trafiali. A przynajmniej nie w takim wieku, najlepszym dla napastnika. To mógłby być hit hitów i chyba zgodzą się z tym nawet najwięksi przeciwnicy warszawskiego klub.
Ekwadorczyk na szerokie wody wypłynął w FC Basel, po czym za 7 milionów euro trafił do Manchesteru City, gdzie piłki dogrywali mu Robinho czy Shaun Wright-Phillips. Później bywał wypożyczany do Sportingu, Malagi i Levante, po czym ponownie został bohaterem dwóch wysokich transferów – do Lokomotivu Moskwa (7,5 miliona euro) oraz do Al-Jazira (7 milionów euro). W lipcu 2014 roku – tuż po trzech występach na Mistrzostwach Świata w Brazylii – trafił do Espanyolu, gdzie śrubował swój łączny bilans w Primera Division 123 meczów i 35 goli. W najlepszym sezonie w La Liga trafił 13 razy.
Caicedo ma 183 centymetry wzrostu, jest silny, dynamiczny i – przy swoich 28 latach – z pewnością nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Świetnie czuje się w grze tyłem do bramki, dobrze gra głową i ma nieźle ułożoną lewą stopę (chociaż prawą też radzi sobie bez zarzutu). Co ważne, Ekwadorczyk ma także hiszpański paszport, więc żadne limity obcokrajowców nie będą mu straszne. Jakkolwiek spojrzeć, to jest to zawodnik, który ma wszelkie papiery, by rozwiązać wszystkie problemy w ataku Legii.
Tutaj możecie zobaczyć gole Caicedo z zeszłego sezonu:
A tu trochę starsza kompilacja: