Czym charakteryzuje się totalny chaos w zarządzaniu klubem piłkarskim? Za przykład może posłużyć Śląsk Wrocław, w którym właśnie okazało się, że prezes i dyrektor sportowy mają zupełnie inną receptę na rozwiązanie problemów drużyny. Przytoczmy dwie wypowiedzi:

– Dyrektor sportowy Adam Matysek w „PS” (grudzień): Budujemy tożsamość klubu, chcemy przywrócić zachwiane w ostatnim czasie proporcje w szatni. Jesienią bywały mecze, że spośród 14 piłkarzy Śląska, którzy pojawili się na boisku, zaledwie czterech było Polakami. Coś takiego w tym klubie nigdy wcześniej się nie wydarzyło.
– Prezes Krzysztof Hołub w „WP” (styczeń): Z przykrością muszę stwierdzić, że klubu po prostu nie stać na tę chwilę na zawodników polskich.
Rozumiemy, że chcieć i móc to dwie różne sprawy, ale przekaz, który właśnie poszedł w Polskę, jest dosyć jasny. Matysek przyjrzał się drużynie, zdiagnozował problem i orzekł, że w szatni jest za dużo obcokrajowców, i że właściwe proporcje zostały zachwiane. Z kolei Hołub wszystkie te rozważania błyskawicznie przeciął, bo uznał, że Polacy są po prostu zbyt drodzy. Innymi słowy, drużyna będzie wzmacniana kolejnymi obcokrajowcami, co przecież już jest realizowane, bo w ostatnich tygodniach do Wrocławia ściągnięto Kovacevicia i Picha.
Sami jesteśmy zwolennikami podziału piłkarzy na dobrych i słabych, a nie na polskich i zagranicznych. Ale chyba po to zatrudnia się w klubie dyrektora sportowego, by liczyć się z jego zdaniem. Matysek zna specyfikę szatni, grał w piłkę w kilku poważnych miejscach i ogólnie wie, o co w tym wszystkim chodzi. Jego zadaniem było m.in. przyjrzenie się drużynie i wskazanie obszarów, w których niezbędne są korekty. Na podstawie ponad miesięcznej obserwacji orzekł, że jednym z najpoważniejszych problemów Śląska są tłumy przeciętnych obcokrajowców. I co usłyszał? Że właściwie to ma rację, ale z powodów finansowych klub nie będzie walczył z problemem, tylko dodatkowo go pogłębi. Teraz brakuje jeszcze, by Matysek – którego pomysłami właśnie podtarto sobie dupę – wyleciał z klubu z powodu niezadowalającego poziomu sportowego drużyny.
Zabawne też, że Hołub mówi, iż klubu nie stać na polskich zawodników. Nam się wydaje, że Śląska nie stać na dalsze ściąganie zagranicznego szrotu. Na transfery przeciętniaków, którzy wpadają do kluby tylko na chwilę, i z którymi kibice w ogóle się nie identyfikują. Frekwencja we Wrocławiu ciągle pikuje, bo drugi sezon z rzędu na obiekcie mogącym pomieścić 42 tysiące kibiców średnia wypada poniżej 10 tysięcy. Liczby wyraźnie więc pokazują, że coraz mniej osób utożsamia się z klubem i być może jest kwestią czasu, kiedy ktoś we władzach miasta zada sobie jedno zajebiście ważne pytanie – jaki jest sens corocznego dotowania milionowymi kwotami klubu, który nikogo we Wrocławiu specjalnie nie grzeje?
Dziwna jest też teza, że Śląska nie stać na Polaków, którzy nie byliby gorsi od Kovacevicia (jesienią 281 minut w ekstraklasie) oraz Picha (jesienią 74 minuty w 2. Bundeslidze). Oraz – a może przede wszystkim – nie byliby gorsi od tabunów obcokrajowców, którzy grali we Wrocławiu jesienią. Wiadomo, Śląsk to dziś żadna finansowa potęga, ale – jak wynika z analizy raportu EY-a – z budżetem na poziomie 22 milionów złotych jakieś możliwości wymiany zagranicznego szrotu powinien jednak mieć. A tym bardziej, że – tak jak w przypadku Kovacevicia i Picha – w grę i tak wchodzą przede wszystkim wypożyczenia i wolne transfery.
No ale dobra, niech będzie, że wierzymy prezesowi Hołubowi, iż Śląsk nie ma kasy na zawodników z Polski. Od razu podpowiadamy więc, jak trochę podreperować klubowe finanse. Można na przykład oszczędzić na pensji dyrektora sportowego i od razu mianować na tym stanowisku pana Hołuba. Jak pokazała kwestia przywracania odpowiednich proporcji w szatni, z rad Adama Matyska i tak we Wrocławiu nikt nie korzysta.
Fot. FotoPyK
Problemem nie jest ilość obcokrajowców, lecz ich jakość. Jakość z kolei zależy od ceny, bo dobry obcokrajowiec też jest drogi. W efekcie do klubu trafia przeciętny obcokrajowiec, który jest tańszy od przeciętnego Polaka… Oczywiście perełki się zdarzają, ale żeby takie wynaleźć, czy w kraju, czy zagranicą, należy się nieco wysilić, poczynić ruchy, co wymaga ruszenia dupy poza biuro (oczywiście też generuje jakieś koszty, ale bez przesady). Łatwiej jest zapuścić wici i ogłosić wśród handlarzy szrotem (czytaj większości pseudo-agentów), że szukamy zawodników, zaprosić na testy 40-tu i liczyć, że się trafi jakiś nowy Melikson, czy inny Diaw za grosze… Tylko jak często kończy się to powodzeniem, a jak często katastrofą kadrową…
Podobno celem Śląska jest awans do grupy mistrzowskiej ,więc sprowadzenie Picha i Kovacevica to bardzo dobre transfery ,bo od kilku lat w każdej lepszej polskiej drużynie ton nadają obcokrajowcy ,nie Polacy ,więc tezy Matyska to taka mowa trawa pod publiczkę , mająca niewiele wspólnego z rzeczywistością.
Jeszcze dodaj, że transfery Romana, Engelsa, Augusto i Stjepanovicia to strzały w dziesiątkę i tylko patrzeć, jak wywindują Śląsk na podium, a kibice masowo wykupują koszulki z ich nazwiskami.
Treść usunięta
Treść usunięta
Treść usunięta
Za taką diagnozę jaką zrobił Matysek to by zarobił wypad w sensownym klubie. W ostanim ligowym meczu Legii wygranym 5:0 na 14 zawodników którzy zagrali tylko 6 to Polacy. Jak ktoś mówi że to Legia, najbogatszy klub to Korona wygrała 2:0 z Lechią, na 14 7 Polaków. Śląsk wtopił z Arką a na 12 zawodników 6 to Polacy. Można zdiagnozować, Matysek to idiota co wyczytał jakies brednie na forum. Ktoś rozsądny by powiedział że jak ściagasz obcokrajowca to musi być zdecydowanie lepszy od Polaka którego masz na tą pozycję.
Treść usunięta
We Wrocławiu jest zapotrzebowanie na futbol, ostatnio mecz Legii oglądało tam bodajże 22 tys. kibiców. Czyli kibice są, tylko powinni przerzucić się z Legii na Śląsk 😉
Najważniejsze to świadomość 🙂
Ze Śląskiem problem jest taki, że nie ma tam osób decyzyjnych. Miejski klub, prezesi przerzucani z innych spółek miejskich znających się na piłce jak Zarzeczny na ćwiczeniach na płaski brzuch, brak realnych wizji rozwoju i wpływ agencików na pseudodziałaczy, którzy dzielą się sporym, miejskim % od szrotu wprowadzanego do klubu. Jeszcze za Lenczyka, chwile po mistrzostwie Śląsk nie dostał żadnego kierunku do rozwoju, ani podjęcie walki o gonienie Lecha i Legii, ani szkolenia młodzieży jak Zagłębie czy Jaga. Póki Śląskiem będą rządzić skorumpowane władze miasta na czele z dupkiewiczem, nic się w tym klubie nie zmieni.
Akurat Kovacevic powinien byc dla Slaska duzym wzmocnieniem.