Francuski dziennik L’Equipe wziął na tapet piłkarskich dżokerów. Można nawet powiedzieć, że to swoisty hołd dla graczy, którzy nie mają problemów z notowaniem liczb, pomimo tego, że często-gęsto zaczynają mecze na ławkach rezerwowych. Raport dotyczący przede wszystkim ligi francuskiej był lekturą interesującą nas tym bardziej, że jego główną postacią był Kamil Grosicki. Skrzydłowy reprezentacji Polski jest najskuteczniejszym rezerwowym Ligue 1.
Cztery gole plus dwie asysty – to bilans “Grosika” wykręcony wtedy, gdy na boisku meldował się w drugiej części gry (grając od początku – tylko jedna asysta). W całej Ligue 1 jest tylko jeden piłkarz, o którym można by powiedzieć, że nawiązał walkę z Polakiem w tej rywalizacji – Argentyńczyk Guido Carrillo zdobył pięć punktów w klasyfikacji kanadyjskiej (cztery gole + asysta), kolejni piłkarze w rankingu mają już po trzy oczka. Co więcej, “TurboGrosik” jest najskuteczniejszym dżokerem Ligue 1 na przestrzeni ostatnich pięciu lat! Czternaście bramek wypracowanych po wejściu z ławki (dziesięć strzelonych + cztery asysty) pozwoliło mu wyprzedzić Souleymana Camarę (trzynaście) i Romaina Hamouma (dwanaście).
Dziennikarze L’Equipe oprócz ligi, którą mają pod nosem, sprawdzili jeszcze najlepszych dżokerów z Premier League, La Liga i Bundesligi. Okazuje się, że lepszymi statystykami niż Polak pochwalić może się w tej chwili jedynie Nils Petersen z Freiburga (siedem goli – pięć strzelonych, dwie asysty). Najlepszy w Anglii jest Olivier Giroud z Arsenalu (pięć goli – trzy strzelone i dwie asysty), a w Hiszpanii duet z Atletico: Angel Correa i Fernando Torres (po dwa gole i dwie asysty).
Jesteśmy trochę zszokowani, bo z nieznanych dla nas przyczyn Francuzi nie pochylili się nad rozgrywkami Ekstraklasy. Postanowiliśmy więc zrobić to sami. Pierwszy wniosek? Ujmijmy to tak – robiliśmy w przeszłości kilka zestawień, które wymagały większych nakładów pracy.
Siedemnastu piłkarzom udało się zdobyć przynajmniej dwa punkty do klasyfikacji kanadyjskiej po wejściu na plac gry z ławki. Do naszego rankingu dodaliśmy również kategorię kluczowego podania, która jest rozstrzygająca przy równości w poprzedniej statystyce. Jeśli to nie pomoże, uznaliśmy, że ważniejsza jest liczba bramek niż asyst.
No i tak to wygląda:
1. MARCIN ROBAK (Lech Poznań) – 6 (6 goli, 0 asyst)
2. KASPER HAMALAINEN (Legia Warszawa) – 3 (2 gole, 1 asysta)
2. JAVIER HERNANDEZ (Górnik Łęczna) – 3 (2 gole, 1 asysta)
4. MARCO PAIXAO (Lechia Gdańsk) – 3 (1 gol, 2 asysty)
5. MICHAŁ KUCHARCZYK (Legia Warszawa) – 2 (1 gol, 1 asysta) + 2 kluczowe podania
6. RAFAŁ SIEMASZKO (Arka Gdynia) – 2 (2 gole, 0 asyst) + 1 kluczowe podanie
7. MACIEJ GAJOS (Lech Poznań) – 2 (2 gole, 0 asyst)
7. ALEKSANDAR PRIJOVIĆ (Legia Warszawa) – 2 (2 gole, 0 asyst)
7. FLAVIO PAIXAO (Lechia Gdańsk) – 2 (2 gole, 0 asyst)
7. JACEK KIEŁB (Korona Kielce) – 2 (2 gole, 0 asyst)
11. MIGUEL PALANCA (Korona Kielce) – 2 (1 gol, 1 asysta)
11. MATEUSZ WDOWIAK (Cracovia) – 2 (1 gol, 1 asysta)
11. KRZYSZTOF PIĄTEK (Cracovia) – 2 (1 gol, 1 asysta)
11. RICARDO NUNES (Pogoń Szczecin) – 2 (1 gol, 1 asysta)
11. KONSTANTIN VASSILJEV (Jagiellonia Białystok) – 2 (1 gol, 1 asysta)
11. WOJCIECH KĘDZIORA (Bruk-Bet Termalica) – 2 (1 gol, 1 asysta)
17. TOMASZ JODŁOWIEC (Legia Warszawa) – 2 (0 goli, 2 asysty)
Z jednej strony należy pamiętać, że zawsze do takich zestawień trzeba podchodzić z rezerwą. Powód jest banalnie prosty – jeśli ktoś pokazuje potencjał po wejściu na boisko z ławki, to za chwilę powinien dostać szansę w pierwszym składzie. Z drugiej, niektórym z wyżej wymienionych wystarczyła jedna bardzo udana zmiana, by znaleźć się w gronie najskuteczniejszych rezerwowych, a to dość wymowne.
Zdecydowanie najlepszym w lidze, a w zasadzie jednym dżokerem wartym szczególnej uwagi, jest Marcin Robak, który większość ze swoich bramek w tym sezonie ligowym zdobył właśnie po wejściu z ławki. Los to figlarz – kibice Lecha od dłuższego czasu wyczekiwali sprowadzenia napastnika, a trzeba przyznać, że za kadencji Nenada Bjelicy świetnie sprawdza się i uzupełnia duet Robak-Kownacki. Zdarzało się tak, że młodszy napoczynał rywali, a drugi ich dobijał, innym razem zmiennik robił to, co nie udawało się zawodnikowi, który wyszedł w podstawowym składzie, a nawet – jak w meczu z Koroną, gdy trzeba było postawić wszystko na jedną kartę – jeden asystował drugiemu przy zwycięskim golu.
Napastnicy mieli być problem Lecha, a niespodziewanie stali się atutem. Takiej rywalizacji i korzyści płynących z dwóch mocnych graczy na jedną pozycję, dziś Kolejorzowi mogą pozazdrościć ligowi przeciwnicy.
Fot. FotoPyK