Grudzień i styczeń to z pewnością nie najlepszy okres dla najlepszych skrzydłowych reprezentacji Polski. Co prawda do sytuacji Bartosza Kapustki, który wciąż nie może się doczekać debiutu w Premier League, zdążyliśmy się już przyzwyczaić, ale w ostatnim czasie pokomplikowały się sprawy także u Błaszczykowskiego, Grosickiego i Rybusa, którzy grali bardzo niewiele. I tak naprawdę przynajmniej u dwóch z nich najbliższe tygodnie wcale nie zapowiadają rychłej poprawy. Przeanalizujmy ligowe liczby wspomnianej trójki, począwszy od 1 grudnia 2016 roku:
Jakub Błaszczykowski (94 minuty w 5 meczach, 1 w podstawowym składzie, 21 procent możliwego czasu gry)
Sytuacja Błaszczykowskiego jest o tyle trudna, że w zimowym okienku transferowym Wolfsburg sprzedał jednego ofensywnego piłkarza, a w jego miejsce sprowadził dwóch, i to od razu do gry. Julina Draxler za bardzo poważne pieniądze odszedł do PSG, ale Niemiec raczej i tak nie był bezpośrednim konkurentem Kuby do gry na skrzydle, bo mniej więcej połowę boiskowego czasu spędził w tym sezonie w środkowej strefie. Na miejsce Draxlera przyszedł ofensywny pomocnik Malli z Mainz (jesienią 16 meczów, 6 goli i 6 asyst) oraz skrzydłowy Ntep z Rennes (jesienią 15 meczów, 2 gole i 5 asyst). Obaj od razu wywalczyli sobie miejsce w pierwszym składzie, a Francuz zanotował nawet asystę przy jedynym golu w wygranym 1:0 meczu z Hamburgiem. Dla Błaszczykowskiego problematyczny jest także ostatni bilans Wolfsburga, który wygrał trzy mecze z rzędu praktycznie bez udziału Polaka (rozegrał w nich łącznie 11 minut). A zdobyte własnie dziewięć punktów to niemal połowa dorobku drużyny z całej pierwszej rundy sezonu! Jakkolwiek spojrzeć, w kolejnych meczach o grę może być Kubie naprawdę ciężko.
Kamil Grosicki (303 minuty w 6 meczach, 2 w podstawowym składzie, 56 procent możliwego czasu gry)
W przeciwieństwie do Błaszczykowskiego, Grosicki notuje tendencję zwyżkową, bo akurat w dwóch ostatnich meczach zagrał od pierwszej do ostatniej minuty (choć drużyna zdobyła w nich tylko punkt). W jakimś sensie ponownie zamieszany jest tutaj Ntep, czyli dotychczasowy numer jeden wśród skrzydłowych w Rennes. Odkąd Francuz zmienił klub, problem zaczął mieć Kuba, a Grosicki notuje pełne mecze. I – patrząc po obecnych rywalach Kamila do miejsca w składzie – Polak ma pełne prawo myśleć o regularnych występach. Na przestrzeni pół roku z Rennes odeszło dwóch bardzo mocnych skrzydłowych, czyli Dembele i właśnie Ntep, więc teraz to Grosicki wyrasta na zdecydowany numer jeden. To jednak może przy okazji oznaczać konieczność przestawienia się, bo w tym sezonie reprezentant Polski zdecydowanie lepiej odnajdywał się jednak jako rezerwowy. Kamil, jako piłkarz wyjściowej jedenastki, zagrał 656 minut, podczas których zaliczył tylko jedną asystę. Natomiast wchodząc z ławki rozegrał 243 minuty, podczas których strzelił cztery gole i dołożył dwie asysty. Liczby więc nie kłamią – Grosicki jako rezerwowy potrzebuje przeszło szesnaście razy mniej czasu, by wypracować drużynie gola. Innymi słowy, jeżeli Kamil chce utrzymać miejsce w składzie, ten bilans musi mocno podciągnąć.
Maciej Rybus (69 minut w 6 meczach, 0 w podstawowym składzie, 13 procent możliwego czasu gry)
Jak do tej pory w barwach Lyonu Rybus jest zakładnikiem swojej uniwersalności, bo był rzucany pomiędzy obroną i pomocą, więc ciężko mu było na którejkolwiek pozycji złapać stabilizację. Aż do teraz, choć z pewnością nie o tym marzył – od listopada nie udało mu się zagrać w wyjściowym składzie drużyny w lidze. Dotychczas Rybus mimo wszystko częściej występował na skrzydle, więc jego sytuację dodatkowo komplikuje transfer Memphisa Depaya, za którego zapłacono Manchesterowi United 16 milionów euro. Holender najlepiej czuje się właśnie na lewej pomocy, czyli będzie dla Maćka bezpośrednim konkurentem. Wczoraj obaj piłkarze zaczęli mecz z Marsylią na ławce rezerwowych, a w 80. minucie gry prowadzący Lyon Bruno Génésio wolał wpuścić na boisko jednak Depaya, zostawiając Polaka do końca na ławce. Jeżeli dodamy do tego, że na lewej obronie bardzo dobrze spisuje się doświadczony Jeremy Morel, otrzymamy pełen obraz nie najciekawszej sytuacji byłego zawodnika Tereka.
***
Czy Adam Nawałka ma więc powody do niepokoju? Dalecy jesteśmy od siania paniki, zwłaszcza mając na uwadze dobre perspektywy u Kamila Grosickiego. Pamiętajmy też, że Rybus w ostatnim czasie i tak nie był wiodącą postacią w reprezentacji, natomiast Błaszczykowski wychodził obronną ręką już nie z takich opresji. Ponadto życie nie znosi próżni i – w obliczu problemów kilku naszych skrzydłowych – pocieszeniem może być ostatnia dyspozycja Pawła Wszołka w Queens Park Rangers. Tragedii z pewnością nie ma, co oczywiście nie zmienia faktu, że w cotygodniowych podsumowaniach stranierich wolelibyśmy umieszczać znacznie bardziej pozytywne informacje. Chociażby takie, jak jeszcze wczesną jesienią, niedługo po świetnym w wykonaniu naszych skrzydłowych Euro 2016.
Fot. FotoPyK